[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jaką mianowicie? Miłość. Anuszka szeroko rozwarła oczy. Miłość? Na tym samym poziomie co kuchnia? Czy obu tych rzeczy uczą się jednocześnie? Książę nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Niezupełnie. Ale Francuzi traktują miłość na równi ze sztuką, taką jak malarstwo, muzyka, rzezba i... trzeba przyznać kuchnia. Milczała chwilę zamyślona, a potem rzekła: Miłość to zapewne bardzo szeroki temat? W sztuce kochania Francuzi nie mają sobie równych. Poświęcają jej większą część życia. W tym miejscu ich rozmowę przerwało nadejście trzech osób. Wydając radosne okrzyki powitania, zbliżała się ku nim dama w towarzystwie dwóch panów. Młoda kobietą była ubrana z wyszukaną elegancją. Książę miał z nią swego czasu romans, który zakończył się 61 wraz z wysłaniem jej męża, dyplomaty na dworze królewskim, na daleką placówkę zagraniczną. Księżna de Portales była świadoma swej piękności i nieodpartego uroku. Bujne, wspaniałe rude włosy, wielkie zielone oczy poczyniły niemało spustoszenia w dyplomatycznym świecie. Towarzyszący jej dwaj panowie należeli do grona totumfackich księcia. Po przywitaniu się rudowłosa piękność zaatakowała: Chciałam, drogi Ravenie, spotkać się dziś z panem dla złożenia gratulacji. Moich najlepszych życzeń szczęścia. Wie pan, jak bardzo go panu życzę, jak bardzo chcę, żeby był pan szczęśliwy. Oczy wpatrujące się w księcia mówiły jasno, że szczęście to może osiągnąć jedynie z nią, z nikim innym. Książę pominął to nieme wezwanie i z szacunkiem ucałował podaną mu dłoń. Przyjmuję pani życzenia, droga przyjaciółko. Pozwoli pani przedstawić sobie moją małżonkę i odwrócił się ku Anuszce mówiąc: Księżna de Portales, której wyjazd z Londynu był niepowetowaną stratą dla całej Anglii. Księżna skłoniła lekko głowę, znów rzuciła księciu uwodzicielskie spojrzenie i rzekła: Twoje małżeństwo, Ravenie, to wielka niespodzianka. Nie pozostawiając mu czasu na odpowiedz, odwróciła się do Anuszki i podczas gdy panowie wymieniali kilka zdań, odezwała się kwaśnym tonem: Byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi, pani mąż i ja. Był jednym z najmilszych mi przyjaciół. Miałam pełne prawo spodziewać się, że zawiadomi mnie przynajmniej o swoich planach małżeńskich. Anuszka popatrzyła na nią uważnie i zrozumiała, dlaczego książę musiał być tak bardzo zainteresowany księżną de Portales. Była wyjątkowo piękną kobietą. Ale pod ugrzecznionym tonem i takimiż słowami wyczuwało się złośliwość, którą od chwili, gdy dowiedziała się o ślubie Ravena, bardzo zle ukrywała. Po chwili dodała: Musi pani, księżno, koniecznie mnie odwiedzić. Myślę, że nie sprawi to pani kłopotu. Mamy z pani mężem tyle wspólnych wspomnień. Raven jest moim starym przyjacielem. Tym razem nuta agresji zabrzmiała już wyraznie. Widać było, że małżeństwo księcia irytowało ją w najwyższym stopniu. Anuszka bardzo szybko odgadła jej niezadowolenie i chcąc sprawę postawić jasno, zapytała najbardziej niewinnie w świecie: Była pani kochanką mego męża, nieprawda? Księżna de Portales zaniemówiła. Pytanie Anuszki było tak bezpośrednie, że zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Po chwili czerwona i zła rzuciła: 62 Jak pani śmie mówić podobne rzeczy? W życiu nie słyszałam takiej bezczelności! Mówiła tak ostrym tonem i tak głośno, że książę i dwaj panowie rozmawiający obok obejrzeli się. Wściekła, księżna odwróciła się i opuściła Anuszkę, furkocząc falbanami jak rozzłoszczony indyk. Jej dwaj towarzysze wymamrotali przeprosiny i popędzili za nią. Co się stało? zapytał książę. Co wprawiło ją w taki szał? Jest mi bardzo przykro, jeśli ją dotknęłam odparła spokojnie Anuszka. Rozmawiając wrócili do stolika. Anuszka usiadła. Co właściwie powiedziała jej pani? nalegał książę. Anuszka patrzyła za oddalającą się księżną de Portales, która gestykulując gwałtownie, chciała najwyrazniej opuścić lokal. Widać było, że jej towarzysze starali się ją ułagodzić. Nie mieli ochoty być wmieszani w publiczny skandal. Anuszka próbowała wytłumaczyć mężowi, że nie było jej intencją ubliżyć księżnie, i tym zapewnieniem zakończyła wyjaśnienia. Ale wreszcie, Anuszko, co jej pani powiedziała? Tak bardzo zależało jej na panu, tak gorąco zapewniała o głębokiej przyjazni, która was łączyła, że zapytałam po prostu, czy była pana kochanką. Przez jego twarz przemknął lekki grymas, a potem Raven wybuchnął śmiechem. Anuszka, pilnie śledząc jego reakcję, zapytała: Więc nie gniewa się pan na mnie? Jakżeż mógłbym? Wszystko to moja wina. I w dodatku... pani de Pompadour! Powinienem być bardziej precyzyjny, wytłumaczyć jaśniej. To ja oczywiście powinienem był uchronić panią przed takimi atakami. Nigdy nie należy mówić kobiecie wprost, że jest lub była czyjąś kochanką, zwłaszcza światowym damom. W takim wypadku obowiązuje tajemnica, nawet jeśli jest to tajemnica poliszynela. Zazwyczaj trzeba udawać, że się o niczym nie wie. Ale w tym wypadku chyba się nie omyliłam? Była pana kochanką? Anuszko, niech pani nie nalega i nie wymaga, żebym zdradzał tajemnice kobiety. Proszę zrozumieć, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nawet swojej żonie? Raz jeszcze książę wpadł we własne sidła. Czyż nie zapewniał jej wczoraj, że między małżonkami powinna obowiązywać całkowita szczerość? A teraz sam zrywał pakt, który zaproponował. Jednocześnie zapytywał siebie, jak mógł prowadzić dotąd życie tak puste i lekkomyślne, a wyjaśnienia, które dawał żonie, wydały mu się odrażające. Anuszka, wielce zmartwiona, zauważyła: 63 Bardzo żałuję, że powiedziałam coś niestosownego, ale uprzedzałam pana: jestem za dużą ignorantką, aby być żoną godną pana. Ależ skąd, Anuszko. Ten incydent wcale nie dotyczy naszego małżeństwa. To zupełnie tak, jakby mi pani oświadczyła, że nie może już chodzić do szkoły, bo dostała pani zły stopień. Co innego natomiast wydaje mi się godne pożałowania. To mianowicie, że nauczyciel nie stanął na wysokości zadania. Uśmiechnęła się. Myślę, że nawet pańscy wrogowie nie ośmieliliby się powiedzieć, że jest pan złym nauczycielem. Sądzę, że jest pan zupełnie wyjątkowy. Uważa się pani za kompetentną, aby mnie oceniać? W jego głosie zabrzmiał ton nieco sarkastyczny. Anuszka odpowiedziała szybko: Mogę tylko porównać pana do mężczyzn, których dotąd znałam, do profesorów w klasztorze i oczywiście do księży, którzy zajmowali się naszym wykształceniem i wychowaniem. Wszyscy byli ludzmi nadzwyczajnymi. Dwa razy w roku składał nam wizytę arcybiskup Paryża. A to już był najwspanialszy człowiek. I potrafiła pani ocenić ich wartość? Anuszkę zmroził ton i słowa. Zmieszała się i nie odpowiedziała, patrząc w dal. Zwiadom tego, że ją dotknął i zranił, książę starał się usprawiedliwić. Proszę się nie martwić, Anuszko. Jestem bardzo szczęśliwy, że docenia pani moje skromne zalety, i chciałbym w przyszłości zasłużyć na więcej pochwał. To ja muszę prosić o wybaczenie. Zdaję sobie sprawę, że jest za wcześnie na
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|