[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pragnąc lepiej poznać Karen, zaczął wypytywać ją o jej studia. Popijając wino, opisała pokrótce semina ria, na jakie uczęszcza, opowiedziała o obowiązko wych i fakultatywnych zajęciach. Kiedy umilkła, żeby nabrać na widelec kawałek mięsa i ziemniaków przy rządzonych po lyońsku, zadał pytanie, którego się nie spodziewała: - Od początku zamierzałaś studiować w Syracuse, czy może twoja decyzja miała związek z Roweną? Ziemniaki niemal utknęły jej w gardle. Nie tyle zaskoczyło ją samo pytanie, zdążyła już bowiem przywyknąć do bezpośredniości Brice'a, ile jego nie winny ton. Przez chwilę przyglądała się uważnie Barbara Delinsky 211 twarzy mężczyzny, szukając w niej pogardy lub wro gości, ale ich nie znalazła. Widziała za to oczy o łagodnym spojrzeniu, prosty nos, pięknie ukształ towane usta oraz leciutko drgający nerw w policzku. - Jeszcze pięć lat temu mieszkałam z rodziną w Connecticut - odparła, przełknąwszy jedzenie. - Po śmierci mamy przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Miałam niezłą pracę, ale życie w dużym mieście nie bardzo mi się podobało. Jeśli chodzi o studia, to kusiła mnie jedna z uczelni na południu kraju. - Dlaczego akurat na południu? - Bo nigdy tam nie byłam, a lubię jezdzić w nie znane miejsca. Cztery lata w nowym mieście... - Wzięła głęboki oddech, po czym kontynuowała dzielnie: - Zostałam przyjęta na Emory w Atlancie. Jednak po wypadku postanowiłam zostać na północy. Brice powtórzył wcześniejsze pytanie: - Z powodu Roweny? - W jego głosie nie było pretensji, jedynie ciekawość. - Tak. - W takim razie dlaczego studiujesz w Syracuse? Dlaczego nie na Cornell, tu w Ithace? - Bo nie przyjęto mnie na Cornell. A uniwersytet w Syracuse przyznał mi stypendium. Odkrawając kawałek mięsa, Brice zadumał się: ileż Karen przeżyła zawodów! Oczywiście każdemu zda rzają się w życiu niepowodzenia, ale ona już dawno przekroczyła normę. Rozmyślając nad tym wszystkim, doszedł do 212 DRUGIE ROZDANIE wniosku, że władze Cornell nie miały prawa jej odrzucić. Następnym razem, kiedy uczelnia poprosi go, żeby wystąpił gościnnie z wykładem na temat psychologii dziecięcej, to może odmówi? Karen jadła w milczeniu, wpatrując się w ręce Brice'a. Wreszcie odłożyła sztućce i westchnęła. - Mam wrażenie, że po dzisiejszej kolacji i wcześ niejszych daniach Meg przybyło mi co najmniej trzy kilo. Wcale nie byłoby to takie złe, pomyślał Brice. - Jeśli tak, to ci z nimi do twarzy - rzekł. - Ale w tym tempie za miesiąc zamienię się w baryłkę. - Przesadzasz. - Za mało mam ruchu. W Syracuse cały czas ganiałam. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile kilometrów pokonuje kelnerka podczas jednego wieczoru. - Wolałbym, żebyś się nie forsowała, dopóki cał kiem nie wyzdrowiejesz. - Ale ja się świetnie czuję. Uśmiechając się pod nosem, Brice pociągnął łyk wody. - Dobrze, powiem inaczej. Wolałbym, żebyś się nie forsowała, dopóki łykasz penicylinę. Głupio się zacho wałaś, lekceważąc objawy choroby. Sponiewierane ciało potrzebuje czasu na to, żeby się zregenerować. Umilkł, zastanawiając się, czy jej nie uraził. Ale nie, nie wydawała się obrażona. Może przyzwyczaiła się do jego sposobu mówienia, braku subtelności? Barbara Delinsky 213 - Kiedy odzyskasz siły, możesz ze mną pobiegać - dodał. Oczy jej zalśniły. - Biegasz? Kiedy? Gdzie? Nie wytrzymał; rozciągnął wargi w szerokim uśmiechu. - Zupełnie jakbym słyszał Rowenę. - Nie rozumiem... - Jednym tchem zadaje kilka pytań. Chce wiedzieć wszystko i to natychmiast. - Jogging naprawdę mnie interesuje. Często bie gasz? - Codziennie rano. - Wyruszasz z domu? Skinął głową. - O której? - Wcześnie. O szóstej, czasem o piątej. - Dlatego miałeś na sobie dres, kiedy mnie wczoraj obudziłeś? - Zgadza się. A ty? Też uprawiasz jogging? Lekko zawstydzona wzruszyła ramionami. - Nie. - Dlaczego nie? - Hm... Mogłabym skłamać i powiedzieć, że nie czułabym się bezpiecznie, biegając sama, ale to nie prawda. Po prostu brak mi energii. Rano i wieczorem jestem zbyt zmęczona, a w ciągu dnia nie mam czasu. Znów zobaczyła, jak na policzku Brice'a drga nerw. Zdała sobie sprawę, że dzieje się tak, ilekroć 214 DRUGIE ROZDANIE Brice próbuje powściągnąć ripostę. Kontynuowała pośpiesznie: - Wiem, wiem. Uważasz, że się przepracowuję, i pewnie masz rację. Lepiej opowiedz mi o swoim bieganiu. Nie chciał psuć nastroju czynieniem wyrzutów,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|