Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ją także przybyć.
- PowinniÅ›cie zjednać sobie Camerona z Lochiel. Zaw­
sze był zdeklarowanym zwolennikiem Stuartów, a poza tym
ludzie liczÄ… siÄ™ z jego opiniÄ…. Niech to wszyscy diabli! -
syknÄ…Å‚ i zrezygnowany przejechaÅ‚ palcami po rudej czupry­
nie. - Powinienem tam być, stać ramię w ramię z ojcem
i pokazać wszystkim, że popieram księcia.
- Nikt nie wątpi... - zaczął Brigham, ale zamilkł na
widok Amelii wchodzÄ…cej do sypialni. WniosÅ‚a tacÄ™ ze Å›nia­
daniem, postawiła ją na stole, a uważnie obejrzała brata od
stóp do głów, korzystając z tego, że jest całkiem nagi.
- Mam nadziejÄ™, że nie powyciÄ…gaÅ‚eÅ› sobie szwów - po­
wiedziała tonem surowej nauczycielki.
- Do licha, Amelio! - Coll skoczył jak oparzony, chwy-
Rebelia 129
cił narzutę i okrył się nią po same uszy. - Mogłabyś okazać
bratu drobinÄ™ szacunku!
ZignorowaÅ‚a jego peÅ‚en oburzenia ton i wdziÄ™cznie dyg­
nęła przed Brighamem. OdpowiedziaÅ‚ na pozdrowienie, pró­
bujÄ…c ukryć uÅ›miech. PodniósÅ‚ do ust koronkowÄ… chuste­
czkÄ™.
- Obawiam się Amelio, że twój pacjent da ci się dziś
we znaki. Chyba musiał wstać lewą nogą i teraz ma muchy
w nosie.
- Od kiedy to mówicie do siebie po imieniu? - zainte­
resował się Coll. Miał nadzieję, że w ten sposób odwróci
ich uwagÄ™ od swej komicznej postaci. - WidzÄ™ Ashburn,
że zdążyłeś już zbliżyć się do mojej siostry.
Brigham aż drgnął na myśl o tym, co by się stało, gdyby
Coll wiedział, jak bardzo zbliżył się do starszej z sióstr.
- Mój drogi - odezwaÅ‚ siÄ™ lekkim tonem - daliÅ›my so­
bie spokój z konwenansami, zmywając z ciebie krew.
- Coll? Mój słodki braciszek? - Amelia natychmiast
podchwyciÅ‚a żartobliwy ton i wróciÅ‚a do przerwanego wÄ…t­
ku. - Przecież to anioÅ‚. Z nim nigdy nie ma kÅ‚opotów - zrÄ™­
cznie poprawiÅ‚a zmiÄ™tÄ… poÅ›ciel i wstrzÄ…snęła pierze w po­
duszkach. - A na zły humor najlepsze jest dobre śniadanie.
Zobaczysz bracie, że zaraz poczujesz się lepiej. Jeśli potem
bÄ™dziesz miaÅ‚ ochotÄ™ na maÅ‚y spacer, chÄ™tnie bÄ™dÄ™ ci towa­
rzyszyć. Tylko może ubierz się najpierw.
Brigham zdusił śmiech i zgiął się w ukłonie. Pomyślał
przy tym, że chociaż słodka Amelia nie ma charakteru swej
siostry, i tak potrafi dopiąć swego.
- Teraz, gdy wiem, że zostajesz w dobrych rÄ™kach, mo­
gę spokojnie odejść - powiedział, sięgając po pelerynę.
130 NORA ROBERTS
- Brig...
- Nic siÄ™ nie martw, przyjacielu - lekko dotknÄ…Å‚ ramie­
nia Colla. - Wrócimy najdalej za tydzień.
- Niech Bóg czuwa nad wami - westchnÄ…Å‚ Coll. Wi­
docznie siły zaczęły go opuszczać, bo bez protestu pozwolił
ubrać się w koszulę i zaprowadzić do łóżka.
Brigham jeszcze raz popatrzyÅ‚, jak Amelia troskliwie otu­
la brata pierzyną, po czym ruszył w stronę schodów. Nie
uszedł jednak daleko. Już po kilku krokach stanął jak wryty
na widok swego lokaja. Parkins, jak zwykle posÄ™pny i wy­
prostowany jak tyczka, stał obok schodów z walizką w ręce
i najwyrazniej na niego czekał.
- Co to Parkins? Wracasz do Anglii?
- WrÄ™cz przeciwnie, milordzie. Mam zamiar towarzy­
szyć panu podczas polowania.
Brigham aż zaniemówiÅ‚ z wrażenia. Przez chwilÄ™ przy­
glądał się Parkinsowi, jakby go pierwszy raz widział.
- Po moim trupie! - odezwał się w końcu surowo.
- Chyba postradałeś rozum!
- Jego lordowska mość raczy się mylić. Pozwolę sobie
powtórzyć, że jadę z panem na polowanie - oznajmił lokaj
i godnie uniósł do góry spiczastą brodę.
- Nie bądz głupi, człowieku! Jeśli miałbym zabierać ze
sobą któregoś z moich ludzi, wziąłbym Jema. Przynajmniej
byłby z niego jakiś pożytek.
Parkins pozostaÅ‚ niewzruszony, choć na wzmiankÄ™ o sta­
jennym uniósł oczy do nieba, dając w ten sposób wyraz
swemu oburzeniu, iż porównują go z takim prostakiem.
- Nie wątpię, że lord będzie mnie potrzebował -
oznajmił z przekonaniem.
Rebelia 131
- A ja wątpię. I to bardzo - na znak, że uznaje rozmowę
za zakoÅ„czonÄ…, minÄ…Å‚ Parkinsa i zaczÄ…Å‚ schodzić po scho­
dach.
- Tak czy owak będą panu towarzyszył, milordzie.
W pierwszej chwili Brigham pomyślał, że się przesłyszał.
Zatrzymał się więc i wolno odwrócił. Ujrzał swego lokaja
stojącego na podeście.
- Rozkazuję ci zostać - rzucił w jego stronę.
W jego głosie słychać było z trudem hamowaną złość.
Parkins wiedział doskonale, że ten złowrogi ton nie wróży
nic dobrego, mimo to trwaÅ‚ niezwruszenie przy swoim za­
miarze, chociaż za strachu kurczył mu się żołądek.
- Niezmiernie mi przykro, milordzie, ale pański rozkaz
nie może być spełniony. Moim świętym obowiązkiem jest
towarzyszyć panu wszędzie i tak też stanie się tym razem.
- Jeszcze jedno słowo, Parkins, i będziesz szukał sobie
nowej posady!
- Jego lordowska mość ma prawo zwolnić mnie ze sÅ‚uż­
by. Póki to się nie stanie, będę panu towarzyszył w każdych
okolicznościach.
- Niech ciÄ™ diabli porwÄ…, Parkins - zrezygnowany
i wściekły zaczął zbiegać ze schodów. - Niech ci będzie,
jedziesz, ale pamiÄ™taj, że nie bÄ™dziesz miaÅ‚ nic do powie­
dzenia ani na temat tempa, ani warunków podróży - rzucił
przez ramiÄ™.
- Tak jest, jaÅ›nie panie - wÄ…ziutkie wargi lokaja roz­
ciągnęły się w bladym uśmiechu.
Brigham wypadł na podwórze i prawie biegiem ruszył
do stajni, gdzie chciał zamienić parę słów z Jemem. Ledwie
się rozwidniło, a już zdążyłem dwa razy się pokłócić, po-
132 NORA ROBERTS
myślał rozdrażniony. Boże, jak dobrze będzie wsiąść na
konia i pojechać jak najdalej stąd. Sadził przed siebie
ogromnymi krokami, a poły czarnej peleryny frunęły za nim
jak olbrzymie skrzydła. Po drodze odwrócił się i spojrzał
w stronÄ™ dworu. Mimo woli poszukaÅ‚ wzrokiem okien po­
koju Sereny. Uciec jak najdalej od niej, poprawiÅ‚ siÄ™ w my­
ślach, ogarnięty nagłą złością.
Po spotkaniu nad rzeką unikała go przez cały wieczór,
nie miał więc okazji ani na moment zostać z nią sam na
sam. Kiedy zaś musieli przebywać w jednym pomieszczeniu
i rozmawiać, jak podczas kolacji, odzywała się tonem tak
lodowatym, że aż cierpła skóra.
Nie miał prawa jej za to winić po tym, jak się wobec
niej zachował. Jednak winił. I to za wszystko.
To ona prowokowaÅ‚a go i obrażaÅ‚a, aż w koÅ„cu nie wy­
trzymał. To ona biła się z nim niczym wściekła kocica
z piekła rodem, aż rozpaliła w nim pożądanie. Nigdy dotąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 2.Longin Jan Okoń Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom II CzerwonoskÄ‚Å‚ry Generał
     : Carpenter Leonard Conan Tom 49 Conan Bohater
     : 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika Sędziwoja
     : Haasler Robert A. 6. Ĺťycie seksualne księży
     : Maddox Roberts John Conan mistrz
     : C Howard Robert Conan zdobywca
     : Kiyosaki Robert Mądre Bogate Dziecko
     : Cichowlas Robert SzÄ‚Å‚sta era
     : Jerzy Janicki & Andrzej Mularczyk Dom Tom III
     : Moorcock_Michael_ _Znikajaca_Wieza_ _Sagi_o_Elryku_Tom_V
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomjaks.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT