[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na głowie Beauty... Na dodatek nie miałam biletu... - urwała, uświadamiając sobie, że zbytnio przejęła się rolą. - Wkradł się tu pewien błąd - powiedział doktor spokojnie. - Serena jest moją prawą ręką. Ciotka Edith poprosiła ich, by usiedli. - Pan nie jest żonaty? - zapytała. Nawet jeżeli to pytanie zaskoczyło doktora, nie dał tego po sobie poznać. - Na razie nie. Chociaż wkrótce planuję wziąć ślub. Ciotka Edith skinęła głową. - Lekarze powinni być żonaci, podobnie jak duchowni... - urwała, bo w tym momencie otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł jej mąż. - Usłyszałem głosy - wyjaśnił i uśmiechnął się do gości. - Widzę, że przyjechałaś, Sereno. To wspaniale. Kiedy widzia łem cię po raz ostatni, byłaś małą dziewczynką. - Ucałował ją i zwrócił się do doktora. - Czy pan jest jej przyjacielem? - Ja też tak myślałam - wtrąciła się ciotka Edith. - Ale nie 132 tak to wszystko wygląda. To jest doktor ter Feulen ze szpitala, w którym Serena pracuje. On tylko podwiózł ją do nas. - To bardzo miło z pana strony. - Wuj Edgar wyciągnął do doktora dłoń. - Czy zostanie pan na noc? - %7łałuję, ale nie mogę. Jestem umówiony na dzisiejszy wieczór. - W Bristolu - dodała Serena. - Przyniosę kawę - zaproponowała ciotka i potrząsnęła od mownie głową, gdy dziewczyna zaoferowała jej pomoc. W tym czasie obaj mężczyzni zajęci już byli rozmową na temat średniowiecznych kościołów. Serena uważnie przysłuchiwała się wypowiedziom Marca, który operował nie znanymi jej terminami z równą swobodą jak wuj. Ocknęła się dopiero w chwili, gdy doktor spojrzał na nią. - Twój wuj może być dumny ze swojego kościoła. Dwunasty wiek i taka historia. - Nie przyjeżdżałam tu od dzieciństwa - powiedziała chłod no - i nie pamiętam już, jak wygląda. - Teraz jest okazja odświeżyć trochę pamięć. Jej cicha odpowiedz uszła uwagi mężczyzn, gdyż do pokoju weszła ciotka z kawą i pasztecikami. Doktor wypił dwie filiżanki kawy, zjadł kilka pasztecików, po czym wstał, uprzejmie podziękował i złożył wszystkim ży czenia świąteczne. Odprowadzili go do holu. Uścisnął dłonie ciotce i wujowi, włożył płaszcz i gotowy do wyjścia zatrzymał się w otwartych drzwiach. - Przyjadę o ósmej, drugiego dnia świąt - powiedział i poca łował Serenę, zanim zdążyła uciec. Ledwie wuj zamknął za doktorem drzwi, ciotka Edith przy stąpiła do oceny: - Bardzo miły człowiek. Chyba przyjemnie jest dla niego pracować. - A kiedy znów weszli do salonu, dodała: - W dzi siejszych czasach to normalne, że ludzie całują sięna pożegnanie. My jesteśmy trochę staroświeccy. 133 Oszołomiona Serena postanowiła wziąć się w garść. - To dlatego, że są święta - zapewniła ciotkę, a kiedy spo strzegła, że tłumaczenie zostało przyjęte, odczuła niebywałą ul gę. Sama jednak nie mogła uznać tej wersji. Marc nie miał powodów, żeby całować ją z takim zapałem. W każdym razie, pomijając przyczyny, sprawił jej przyjemność. Ter Feulen pojechał na lotnisko, skąd miał odlecieć do Ho landii. On też był pod wrażeniem zdarzeń. %7łałował, że nie mógł zostać i zobaczyć reakcji Sereny. Dojazd na Heathrow zajął mu półtorej godziny. Kiedy zjawił się w sali odlotów, samolot stał już na płycie startowej. Czym prędzej udał się do stanowiska odprawy paszportowej. - Powinna być niezła podróż - zagadnął go znajomy pilot. - Doleci pan przed północą. Czy ktoś będzie czekał w Leeuwar- den? - Tak. A pan wraca jeszcze dzisiaj? Mężczyzna posłał mu szczery uśmiech. - Mam żonę i dzieci. Lecę dopiero drugiego dnia świąt, ale pan nie daje sobie chwili wytchnienia. Nie mylę się, prawda doktorze? Proszę zaprzeczyć, jeśli ta harówka jeszcze się panu nie znudziła... Ter Feulen nie zaprzeczył. W samolocie zajął swoje miejsce i zamknął oczy, ale nie mógł zasnąć. Myślał o Serenie. Dziewczyna tymczasem siedziała z wujostwem przy kolacji. Nikt nie wspominał już o Marcu, czym była bardzo zawiedziona, bo właśnie o nim chciałaby rozmawiać. Wszystkie pytania do tyczyły ślubu matki oraz okoliczności, w jakich Serena została zmuszona odnalezć się w dorosłym życiu. - To oczywiście nie moja sprawa i nie chcę zajmować się krytyką, ale pieniędzy ze sprzedaży domu twojego ojca wystar czyłoby na kupienie małego mieszkania. Jak wiesz, drogie dziec ko, twoja matka i ja nigdy nie mogłyśmy się dogadać, więc 134 musisz mi wybaczyć, że mówię o niej bez ogródek. Mam na dzieję, że wygodnie ci się mieszka. Park Street to miła nazwa. Spojrzenie ciotki spoczęło na Beauty, siedzącej spokojnie na dywanie. - Mając przy sobie tę cudowną kotkę, powinnaś czuć się tam całkiem swojsko. Serena zgodziła się z jej opinią, nie chcąc rozwiewać iluzji wujostwa. Wkrótce ciotka Edith zaproponowała dziewczynie udanie się do łóżka. - Musisz być bardzo zmęczona, a pózniej być może chciała byś pójść ze mną do kościoła na nabożeństwo, które odprawia dzisiaj twój wuj. - Bardzo chciałabym, ciociu. Nie jestem ani trochę zmęczo na. Wróciły około pierwszej. Napiły się gorącego kakao i zjadły kilka pasztecików. Tej nocy Serena spała twardo, mimo że w pokoju, w którym jej posłano, niemiłosiernie wiało przez nieszczelne okna. Na szczęście łóżko było wygodne, a na dodatek ciotka włożyła do niego butelkę z gorącą wodą. Wuj Edgar odprawiał również poranne nabożeństwo, więc Serena wstała bardzo wcześnie, żeby przed jego powrotem po móc ciotce posprzątać dom. Zwiąteczny obiad zjedli o trzeciej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|