[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uszkodzić szalupę. W końcu wylądowali na maleńkiej, piaszczystej plaży. Rafe miał wrażenie, że trwa to wieczność. Czy było już za pózno? Pierwszy wskoczył do wody. Fala, wciąż wysoka, gwałtownie uderzała w jego łydki, gdy biegł przez płycizny w stronę jajowatego kształtu. Wirnik wciąż się obracał, czyniąc spustoszenie wśród krzewów. Dotarł do drzwi pasażera i z całej siły pociągnąłza klamkę. Była w środku. Spała. Boże drogi, spała! Sienna! Otworzyła oczy i popatrzyła z niezrozumieniem, gdy latarka zaświeciła jej prosto w twarz. Wiedziałam, że Bestia mnie znajdzie wymamrotałai znów straciła świadomość. Obok Rafe a przepchnął się lekarz. Drugi zajął się pilotem. Rafe cofnął się. Rozgniewane morze syczało wokół jego kostek, nad głową majaczył cień skały. Och, tak. Jeśli istniała Bestia z Iseo, mógł nią być tylko on sam. Próba opuszczenia skały w ciemnościach była zbyt ryzykowna, lekarze stwierdzili jednak, że Sienna nie ma urazów kręgosłupa i unieruchomili jej przegub w łupkach. Leżała teraz w namiocie na noszach, a Rafe siedział obok i gładził ją po głowie. W środku nocy, gdy wiatr przycichł, obudziła się i poruszyła pod jego dotykiem. Jesteś tutaj wymruczała. A gdzie miałbym być? Te skały... Jesteś szalony. Dotarłeś tutaj przez te skały? Przypłynąłem, by cię znalezć. Sądziłaś, że skały mnie powstrzymają? Nie wiem, ale nie spodziewałam się, że ktoś tu przybędzie tak pózno w nocy. Powinnam ci chyba podziękować. Powiedziałeś im chyba, że chodzi tu o przyszłych spadkobierców Montvelatte. Podniósł jej zdrową dłoń i przycisnął do niej usta. Nie. Powiedziałem, że chodzi tu o klejnot w koronie Montvelatte i że jeśli cię nie znajdą, to osobiście rzucę ich, jednego po drugim, Bestii na żer. Tak im powiedziałeś? Co do słowa. Ale dlaczego? Bo gdy wyjechałaś, uświadomiłem sobie, że są ważniejsze rzeczy niż unikanie miłości. A potem usłyszałem, że zaginęłaś, że helikopter spadł, i bałem się, że już nigdy nie będę miał okazji, żeby ci to powiedzieć. %7łeby mi co powiedzieć? %7łe cię kocham, Sienno. Uśmiechnął się i poczuł, jak serce nabrzmiewa mu miłością. Na jej twarzy, nawet w przyćmionym świetle lampy, dostrzegał, że ona czuje to samo. Bardzo mi przykro, że przysporzyłem ci tyle cierpienia i że podejmowałem decyzje, nie biorąc pod uwagę ciebie. Przykro ci z powodu wszystkich tych decyzji? Tak przyznał. Było ich wiele. Przykro mi, że tak długo trwało, zanim to zrozumiałem. Przepraszam, że czułaś się jak w pułapce. Teraz widzę, że powinno być to dla mnie oczywiste. Nawet wtedy, po tamtej nocy w Paryżu, byłem zirytowany, że wydarzenia w Montvelatte zaszły nie w porę i że więcej cię nie zobaczę. Naprawdę? Myślałam, że chodzi ci przede wszystkim o dzieci... o twoich potencjalnych spadkobierców. Uśmiechnął się i skinął głową. To był pretekst. W dodatku całkiem niezły, ale już wtedy wiedziałem, że chcę czegoś więcej. Przykro mi, że tak długo trwało, zanim oprzytomniałem i że musiałaś przez to wszystko przejść. Nie było tak zle. Dobrze się czułam, siedząc znów za sterami. Słyszałem. Pilot mówił, że ocaliłaś mu życie. Coś ci powiem. Montvelatte potrzebuje kogoś do pilotowania helikoptera. Przecież nie masz helikoptera. Nie. Ale jeżeli moje plany finansowe się powiodą, to będziemy go mieli. Potrzebuję kogoś na stanowisko pilota. Oczywiście, jeśli nie będziesz zbyt zajęta, żeby ze mną latać. Chyba przyjmę tę propozycję. Uśmiechnęła się. To dobrze. I chciałbym cię prosić o jeszcze jedną przysługę, choć właściwie nie mam do tego prawa. Co takiego? Chciałbym cię prosić, byś dzieliła ze mną życie na zawsze. Czy wyjdziesz za mnie, Sienno? Zamrugała powiekami. Naprawdę mnie pytasz? Proszę. Mogę cię nawet błagać, jeśli to okaże się potrzebne. A jeśli nie chcesz wziąć ślubu, to zgodzę się i na to, pod warunkiem że ty zgodzisz się żyć ze mną do końca swoich dni. Ale wtedy twoje dzieci na zawsze zostaną bękartami. Nie dbam o to. Mnie się nie stała z tego powodu żadna krzywda. Ważne jest tylko to, czy będę mógł mieć ciebie. Pocałował ją i Sienna zrozumiała, że całe życie to zbyt mało. EPILOG Słońce wlewało się do środka przez zabytkowe witraże katedry, pokrywając zgromadzonych barwnymi plamami rozproszonego światła. Wnętrze wypełniała organowa muzyka. Powietrze przesycone było zapachem kwiatów pomarańczy. Sienna patrzyła na zbliżającą się procesję, zastanawiając się, co by było, gdyby zamiast spokojnie czekać, wyprzedziła czoło orszaku i porwała męża w objęcia. Dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|