Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nic już nie mając nadziei, weszłam do ostatniego pokoju.
Na łóżku siedziała młoda dziewczyna. Wyglądała na ciężko przestraszoną. Kiedy
usłyszała brzęk wiadra, wzdrygnęła się i spojrzała na mnie wzrokiem zaszczutego
140
zwierzęcia. W błękitnych, szeroko otwartych oczach czaił się wyrazny lęk. Zaczęłam
żwawo machać szczotką po kątach. Dwie minuty, i wystarczy; pora się zwijać. Korzinkina
tu nie ma.
 Posłuchaj  odezwała się nagle chora.  Jak się nazywasz?
 Luba.
 Dużo tutaj dostajesz?
 Sto dolarów.
Pacjentka zeskoczyła z łóżka i podbiegła do mnie.
 Chcesz trzy tysiące baksów?
 Kto by nie chciał?  odparłam.
 To szybko mnie stąd wyprowadz.
Odłożyłam szmatę i popatrzyłam na dziewczynę. Czerwony nos i zapuchnięte powieki
świadczyły wymownie, że ich właścicielka całkiem niedawno rozpaczliwie szlochała.
Włosy miała potargane, a wargi  blade i roztrzęsione. Wyglądała zresztą na całkiem
zdrową; może to jedna z psychicznych, o których mówił ochroniarz? Na wszelki wypadek
cofnęłam się o krok.
 Ratuj mnie  wybełkotała dziewczyna, wyciągając ręce.  Pomóż mi stąd uciec.
 A co tu jest, więzienie?  zdziwiłam się.  To szpital, leczenie jest dobrowolne. Wracaj
do domu, jak ci się odechciało tu leżeć.
 Tu jest gorzej niż w więzieniu  poskarżyła się.  Nie wypuszczą cię, jeżeli operacja
jest opłacona.
Wlepiłam w nią zdumiony wzrok.
 Mają mi dać trzy tysiące za nogę. Wszystko ci oddam, tylko mi pomóż.
 Ludzie płacą lekarzom, a u was na odwrót...
 Boże  wyszeptała dziewczyna.  Ałce, która ze mną przyjechała, już przedwczoraj
ucięli nogę. Tak się darła, kiedy obudziła się po narkozie. Boże! A teraz całkiem z nią zle,
możliwe, że umrze...
 Czasem nie można uratować kończyny. To pewnie była gangrena albo rak! 
próbowałam ostrożnie wysondować dziewczynę.
 Nie!  niemal krzyknęła tym swoim szeptem.  Sprzedała nogę, tak samo jak ja. A teraz
się boję, nawet nie wiesz, jak się boję!
%7łe nie wiem, to akurat prawda. No, powiedzmy  nerka czy oko, teoretycznie można
sobie wyobrazić, że taki organ przeszczepiają komuś innemu, ale nogę?
 O Boże, Boże!  nie przestawała lamentować dziewczyna.  Ty jesteś moją ostatnią
deską ratunku. Rano była Nina, mówiła, że jutro operacja. Po kolacji dadzą mi środki
uspokajające i koniec!
 Jaka Nina?  zapytałam, słysząc znajome imię.
 No ta, której sprzedałam nogę... Oj, nie mam czasu opowiadać.
 A co, mam cię w wiadrze wynieść?
 Dawaj fartuch i chustkę, będę udawała sprzątaczkę.
To ci chytruska! Sama ucieknie, a nieszczęsnej salowej dopiero się dostanie!
Podeszłam do szafki i wylałam nietknięty talerz z zupą na łóżko.
 Co robisz?  zdumiała się chora.
141
 Nic nie mów, jeśli chcesz uciec. Siedz spokojnie, zaraz wrócę.
Ochroniarz spojrzał na mnie wężowym wzrokiem.
 Posprzątałaś? No, szybko.
Podałam mu jeden z otrzymanych pięćdziesięciorublowych banknotów i powiedziałam,
udając wiejską dziewuchę:
 Ady wez pan, nie pogardz!
Ochroniarz przez chwilę patrzył na papierek, potem się roześmiał.
 Zostaw sobie, zarobiłaś. Ale żeś się chciała podzielić, to ładnie. Dobra, idz, powiem o
tobie szefom.
 Ja zaraz wrócę.
 Po co?  Spoważniał.
 Chora spod dwudziestki wylała zupę; prosiła, żeby zmienić pościel.
Facet w milczeniu poszedł na koniec korytarza, zajrzał do pokoju i dopiero potem wyraził
zgodę.
 Dobra, biegnij, ale raz-dwa, na jednej nodze.
Popędziłam na dół. W komórce stał wózek z dużym workiem, pełnym brudnych
prześcieradeł; taki właśnie był mi potrzebny. Dosłownie po trzech minutach wtoczyłam go
do sali. Dziewczyna miotała się przy oknie, nerwowo gryząc usta.
 Co to jest?
Nie odpowiedziałam, tylko wywaliłam z worka zakrwawione prześcieradła. Pogrzebałam
w stosie bielizny, znalazłam względnie czystą poszwę i zgrabnie zmieniłam pościel. Z
reszty uformowałam coś na kształt ludzkiej postaci i przykryłam kołdrą. Wyszło zupełnie
niezle. Chora śpi, nakryta z głową; może jest jej zimno albo światło ją razi!
Rozchyliłam pusty brudny worek, leżący na wózku i zakomenderowałam:
 Właz!
Pojętna dziewczyna wśliznęła się jak wąż do środka, ja zaś wepchnęłam tam za nią
zalaną zupą pościel. Wystawała na zewnątrz, demonstrując, że worek jest po brzegi
zapchany brudną bielizną.
Stękając, popchnęłam wózek korytarzem. Przerażone dziewczę zachowywało się
idealnie, leżało bez ruchu.
 Ej, głupia  zganił mnie dobrotliwie ochroniarz, widząc, jak staram się wepchnąć pojazd
do windy.  Na drugi raz po prostu ściągnij brudy i wynieś. Widział to kto, żeby dla jednej
zmiany mordować się z takim wozem?
Czując, jak po plecach spływają mi krople potu, dotarłam do głównego wejścia i
natknęłam się na drugiego ochroniarza.
 Zwariowałaś!  rozdarł się.  Jedz do tylnego wyjścia, tutaj tylko dla chorych.
Trzeba było zawrócić i znowu przeciąć hol. Przy tylnym wejściu stało kilka wózków z
dokładnie takim samym ładunkiem. Nacisnęłam klamkę  zamknięte. Nachyliłam się nad
workiem i powiedziałam:
 Leż spokojnie, nie bój się, zaraz wrócę.
W komórce włożyłam znowu zegarek, kolczyki i pierścionki, wrzuciłam do szafki fartuch i
pognałam z powrotem. Dziewczyna wygramoliła się z worka.
 O mało się nie udusiłam  poskarżyła się.
142
Narzuciłam na nią swoją kurtkę. Udając odwiedzające, ruszyłyśmy do wyjścia.
143
Rozdział 21
Volvo spokojnie stało przy ogrodzeniu, dosyć daleko od portierni. Kiedy dziewczyna
zobaczyła, że otwieram przednie drzwi samochodu, sprężyła się, po czym zawróciła i
pobiegła drogą. Nie śpiesząc się, siadłam za kierownicą. Nigdzie nie ucieknie  szosa
jest prosta jak strzała, na poboczach głębokie rowy, wypełnione listopadowym błotem.
Dopędziłam po chwili biegnącą idiotkę, uchyliłam okno i zawołałam:
 Ej ty, dobra jesteś: obiecujesz trzy tysiące, a potem uciekasz w mojej kurtce!
 Akurat potrzebujesz moich pieniędzy  odcięła się dziewuszka, nie przestając biec.
 Chcesz tak dobiec do Moskwy?  zażartowałam.  No dalej, dalej, popatrzę, na jak
długo starczy ci kondycji.
Po pięciu minutach, ciężko dysząc, uciekinierka zatrzymała się i wykrztusiła z
rezygnacją:
 No dobra, wygrałaś. Rób ze mną, co chcesz, tylko nie oddawaj mnie Nince. Lepiej od
razu zabij.
Otworzyłam drzwi;  chora wsiadła do auta i zaczęła płakać. Szlochała do chwili, kiedy
volvo podjechało do stacji metra Aeroport. Kiedy zorientowała się, że chcę zaparkować
przy przejściu podziemnym, dosłownie zsiniała i zajęczała, na dobre odchodząc od
zmysłów:
 O nie, tylko nie tutaj, tylko nie do Niny!
Uważnie się jej przyjrzałam.
 Słuchaj, ja sama szukam tej Niny. Jeśli powiesz, co ci zrobiła, dostaniesz niezłe
pieniądze, i jeszcze ukryję cię w bezpiecznym miejscu.
 Kim pani jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Card Orson Scott Alvin Stworca 1 Siódmy syn
     : Resnick Mike 01 Wróśźbiarka Wróśźbiarka
     : Horton Naomi MićąĂ˘Â€ÂšoćąĂ˘Â€ĹźÄ‚„‥ na drodze
     : Saga o Ludziach Lodu 31 PrzewośĹźnik
     : 07. McMahon Barbara Spotkanie na pustyni
     : Haasler Robert A. 6. śąycie seksualne ksi晜źy
     : A.J.Quinnell Reporter
     : Fred Saberhagen Berserker 11 Berserker Kill
     : 08 Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka
     : Nora Roberts Szmaragdowy sen
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT