[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabierzemy go ze sobą. Naturalnie zgłosimy, gdzie trzeba, o znalezisku, niech muzea zrobią to, co uważają za najsłuszniejsze. Sander pokiwał głową i poszli na górę. Lensman Sveg i Adele niemal już stracili nadzieję, że kiedykolwiek znów ich zobaczą. Opowiadali, że kościół raz po raz jarzył się iście piekielnym blaskiem, sądzili, że nadszedł koniec świata, padli więc na kolana i modlili się o życie swych przyjaciół. Kiedy upewnili się, że w kościele nie zagraża im już żadne niebezpieczeństwo, z latarnią w dłoniach odważyli się zejść do krypty i na własne oczy zobaczyli owo zródło wszelkiego zła, które nawiedziło Fergeoset. Sprawozdanie o tym, co dokładnie zaszło, odłożyli na pózniej. Wszyscy razem usiedli w słońcu na łące daleko od kościoła, gaju ofiarnego i nawiedzonego domu. Wsłuchali się w piękny, dzwięczny głoś Marca, głos, którego rozkoszą było słuchać. - Sander dopomógł mi swoją wiedzą - zaczął łagodnie. - A Benedikte zaklinaniem, które opanowała naprawdę świetnie. Obydwoje byli ogromnie dumni z pochwały. Adele nadąsała się i starała się zwrócić uwagę na siebie, wyciągając się na trawie w jak najbardziej zmysłowej pozycji. Marco jednak zdawał się nie zauważać jej manewru. - Spróbuję przekazać wam teraz to, co wiem, a jeśli któreś z was ma coś do dodania, to proszę, śmiało mi przerywajcie. Uroczyście pokiwali głowami. Lensman zasiadł w typowo męskiej pozycji: stopy razem, kolana podciągnięte, otoczone ramionami. Brakowało mu tylko zdzbła trawy w zębach. Słuchając uważnie, wpatrywał się w jezioro Nette. Marco także spoglądał w stronę jeziora, ale oczy utkwione miał w dal, w odległy czas i przestrzeń, gdzie ich wzrok nie sięgał. - Rozpoczęło się to już dawno, dawno temu - rzekł. - Miałeś rację, Sanderze, tu, na zimnej Północy, znalazła się niewielka grupa Teutonów. Przynieśli ze sobą swą religię, między innymi kult Nenhus, bogini płodności. Niewielki odłam tego ludu wymarł, reszta wtopiła się w tutejszą ludność. Musicie pamiętać, że kiedyś było to bardzo ważne miejsce dla wędrowców, prowadziła tędy droga łącząca północ z południem, miejsce przeprawy promowej. Doszło do zderzenia różnych religii. Tutejsi ludzie mieli własnych bogów, że wspomnimy tylko o najpotężniejszym z nich, Tyrze, bogu wojny, zdaniem wielu badaczy poprzedniku samego Odyna. Tyrowi składano ofiary ze zwierząt i z ludzi, i to w najprzeróżniejszy sposób. Jednym z nich była ofiara składana wodzie. Tu właśnie był punkt styczny z wiarą w Nerthus, boginią wody, i, jak już wiemy, boginią płodności. 168 Teutoni wyginęli, ale ich religia żyła nadal. Tutejsi mieszkańcy zapragnęli uczynić coś naprawdę wielkiego, odpowiednio uczcić swoich bogów. Polecili zdolnemu artyście sporządzić wizerunek bogów, w którym Tyr i Nerthus połączeni zostali w jednej osobie. Zachowali instytucję kapłana, który nadzorował składanie ofiar, i niewolników zajmujących się oczyszczaniem bogini Nerthus i jej wozu. Tais, wozu nie znalezliśmy, zniszczył go bowiem czas. By połączyć obie religie i zadowolić jednocześnie oba bóstwa, ofiary uśmiercana najpierw na sposób Tyra, po prostu składano ofiarę z krwi. Pózniej ciała rzucano do wody, tak jak to czynili Teutoni ze sługami Nerthus. Takie przemieszanie rytuałów uczyniło posąg bóstw niezwykle potężnym. Potężniejszym, niż leżało to uprzednio w zamiarze ludzi. Z początku nie było to aż tak niebezpieczne, niezwykłe było tylko to, że ich ostatni kapłan posiadł szczególną moc. Kiedy pojawili się wikingowie ze swą wiarą w Asów i kapłan został zgładzony przez, nazwijmy to, misjonarzy, choć może to brzmi jak bluznierstwo.... W każdym razie gdy zjawili się wikingowie i zabili kapłana w dość okrutny sposób, tak strasznie kalecząc mu twarz, kapłan odrodził się jako przewoznik. On to woził posąg Nerthus-Tyca po okolicznych wioskach. - A sam posąg? - spytała Benedikte. - Co się z nim stało? - Leżał w krypcie pod chramem wybudowanym w czasach wikingów w miejscu, gdzie obecnie stoi kościół. Wrzucono tam również brakteaty, nóż ofiarny i Volse w żelaznej skrzyni, tak szczelnej, że powietrze nie miało dostępu i dzięki temu Volse świetnie się zachował. Kapłan straszył wówczas na swej łodzi, ale nikt się nim nie przejmował, bo był przecież drugi, prawdziwy prom. Zdarzało się, że zaginął jakiś obcy przybysz, to prawda, ale poza tym panował tu względny spokój. Napłynęło chrześcijaństwo, chram został zrównany z ziemią, a na jego miejscu postawiono kościół. A pózniej przybył tu Tengel Zły. Wsiadł do łodzi widziadła i rozpoczęła się walka między
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|