[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zauważyłem na ekranie monitora, że obraz przesunął się, jak gdyby As nieco wychylił się z wody, pozostając jednak wciąż niedostrzegalnym dla Baturowej szajki, bo osłaniał 106 go nie tylko namiot, ale i wysoki, podmyty przez rzekę brzeg. Raptem ujrzałem na ekranie dwie żelazne ręce Asa, trzymające pudełko Cagliostra. To samo pudełko, które wręczyłem Ali wraz z wypożyczonymi srebrnymi kielichami. %7łelazne ręce Asa ostrożnie wsunęły się do namiotu Batury i po chwili powróciły również trzymając pudełko. Lecz jak nietrudno się domyślić, było to już pudełko ze złotymi kielichami. - O Boże, co pani zrobiła najlepszego? - aż jęknąłem. - Niech pani zwróci im te kielichy. Ja je dostanę w inny sposób. - Za pózno - odrzekła Ala. Rzeczywiście, było już za pózno na powtórną zamianę pudełek. Oto Batura podniósł się ze swego miejsca za namiotem. Ala szybko przesunęła jakąś dzwignię na pulpicie sterowniczym i As znowu zanurzył się głębiej w wodę, aby pozostać niezauważalnym. A Batura, zapewne chcąc się przekonać, czy kielichy są bezpieczne w namiocie, zajrzał do wnętrza. Potem wyjął z niego pudełko i wręczył je pośpiesznie mężczyznie w ciemnych okularach. - No, dość wypoczynku. Jedz do Warszawy - rozkazał mu. Mężczyzna wzruszył ramionami, bo ten pośpiech wydawał mu się zbyteczny. Dopił szybko kawy, wziął z rąk Batury pudełko z kielichami i starannie zamknął je w bagażniku wartburga. Z największym napięciem śledziłem ich ruchy. Bo przecież wystarczyłoby, aby znów zajrzeli do pudełka. Ale nawet im przez myśl nie przeszło, że zamiast złotych, kryją się w nim już tylko srebrne kielichy. Obóz Batury stał na pustkowiu, w pobliżu nie było żadnego człowieka. Chyba tylko ptak mógłby niezauważalnie zbliżyć się do namiotu. - Sprzątnęliśmy Tomaszowi pięć złotych kielichów - wciąż zachwycał się Waldemar Batura. - A teraz jeszcze zamienimy rubiny i możemy spokojnie wracać do domu. Od dawna nie miałem tak wspaniałego łupu. Gra warta była świeczki, prawda? - Tak jest - przytaknęli panna Anielka i młodzieniec. Ala zdecydowała, że nadeszła pora, aby przywołać Asa. Patrząc na ekran monitora i kręcąc gałkami na pulpicie sterowniczym, wycofała Asa z ujścia Baudy. Widziałem na ekranie całą powrotną drogę Asa, jak z mozołem, ale wytrwale maszerował korytem rzeki, a potem wspiął się na brzeg i wolno kroczył przez las w stronę baraku. Wreszcie na ekranie ukazała się brama ośrodka doświadczalnego i zaszczekał elektronowy pies. Ala przycisnęła guzik i otworzyła bramę. As zajechał pod barak. Jeszcze chwila i żelazne ręce Asa wyjęły tekturowe pudełko z kielichami i położyły je na progu baraku. - Niech pan je zabierze - powiedziała Ala. - I odda dyrektorowi Marczakowi. Ma pan teraz dowód, że obrabowano schowek. Wyskoczyłem przed barak, pokłoniłem się żelaznemu Asowi, chwyciłem pudełko i wniosłem je do baraku. Otworzyłem pudełko i kolejno, z namaszczeniem, zacząłem wyjmować z niego złote kielichy. - Pobiła ich pani ich własną bronią - stwierdziłem, - Oni zamienili kielichy i pani dokonała zamiany. Wet za wet, jak to się mówi. Panna Ala okazała niezwykłą skromność. - To As, nie ja. Asa zaś skonstruował profesor, którego jestem asystentką, podobnie jak i inżynier Zegadło. Powinien pan uściskać Asa za to, co zrobił. - Tak? - zastanawiałem się. I pomyślałem o stalowych rękach Asa. - Już wolę panią uściskać, panno Alu... 107 To mówiąc ucałowałem ją w oba policzki. Panienka zarumieniła się i nawet bąknęła, że zawoła Asa na swoją obronę. - Do czego służy wasz As i jakie przeprowadzacie z nim doświadczenia? - zapytałem wreszcie o to, co mnie ciekawiło od samego początku. - Pracuję w Zakładzie Automatyki, czyli jak sama nazwa wskazuje, zajmujemy się budową przeróżnych automatów. Jednym z nich jest właśnie As. Do czego ma służyć? Do wielorakich czynności. Będzie pracować tam, gdzie dla człowieka praca jest zbyt niebezpieczna, na przykład na terenie radioaktywnym. W przyszłości, być może, automaty podobne do Asa, ale jeszcze doskonalsze, polecą zamiast ludzi na inne planety, aby tam dokonywać badań. Prototyp tego automatu trzeba było wypróbować w najróżniejszych warunkach terenowych i dlatego tutaj go przywiezliśmy. Oto i cała tajemnica. Zresztą, pracujemy również nad innymi automatami. Niektóre z nich mogą się przydać i dla was, muzealników, dla zabezpieczenia sal muzealnych. Mamy tu na przykład automatyczny zamek, który można otwierać i zamykać przy pomocy fotokomórki albo nawet fal radiowych. Wystarczy ten zameczek przymocować do drzwi... I pokazała mi niewielki automatyczny zamek, który bardzo mnie zainteresował. Ten zamek mógł się rzeczywiście przydać do zabezpieczenia sal muzealnych przed kradzieżami. Przecież nie brakowało na świecie złodziei gotowych zdobyć bezcenne dzieła sztuki, które posiadały nasze muzea. A potem panna Ala odprowadziła mnie aż do bramy ośrodka doświadczalnego. Poszedłem ścieżką przez las, radośnie podskakując i wesoło gwiżdżąc. Kraina Asa nie wydawała mi się już straszliwa, ale przyjazna, pełna cudów nowoczesnej techniki. Od czasu do czasu wybuchałem śmiechem. Wyobrażałem sobie minę młodzieńca w ciemnych okularach, gdy po przyjezdzie do Warszawy otworzy tekturowe pudełko i zobaczy pięć srebrnych kielichów. Co wtedy zrobi? Czy Batura uwierzy młodzieńcowi? A może oskarży go o próbę oszustwa? Niczego bardziej nie życzyłem sobie, jak kłótni między złoczyńcami. I myśl o wzajemnych oskarżeniach, którymi siebie obrzucą, napawała mnie tryumfem. W pewnej chwili przystanąłem na ścieżce i pięścią pomachałem groznie w kierunku obozowiska Batury. - Poczekaj! Na tym jeszcze nie koniec! - zawołałem. 108 ROZDZIAA PITNASTY
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|