[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aparaturze. W przeciągu paru sekund było po wszystkim. Rzuciłem jeszcze parę granatów ku wejściu, ot tak, na wszelki wypadek, i gdy przebrzmiały ich eksplozje, jedynym dzwiękiem, jaki mącił ciszę, było wesołe trzaskanie ognia po\erającego łapczywie coś, co przed paroma sekundami było moim śmiertelnym wrogiem. - Zostałeś pobity! - krzyknąłem z zachwytem i obiegłem stół, aby lepiej widzieć pokonanego. Napoleon podniósł głowę i usiadł. - Nie bądz idiotą! - stwierdził. Nie tracąc czasu na wyjaśnienia, usiłowałem go zabić, jednak tym razem to on był szybszy i zaskoczył mnie. Podobny do walca przedmiot, którego otwór skierowany był w moją stronę, błysnął błękitnym światłem. Zrobiło mi się najpierw gorąco, a po chwili bardzo zimno i nieswojo. Moje ciało było sparali\owane. Twarzą do przodu zwaliłem się bezwładnie na stół. Nic nie czułem, nawet gdy przewrócił mnie na plecy i zbli\ył swoją twarz do mojej. Słuch i wzrok były jedynymi zmysłami, które jeszcze działały, tote\ jego przerazliwy chichot rozbrzmiał mi ostro w uszach. Poczekał, a\ w moich oczach zalśni zrozumienie, i wrzasnął: - Zgadza, się! Ja jestem On. Przegrałeś! Zniszczyłeś androida, którego jedynym zadaniem było skłonić cię właśnie do tego. To wszystko tutaj jest niczym innym jak pułapką zastawioną na ciebie! Cały ten świat istniał wyłącznie po to. Zapomniałeś, \e ciało jest tylko opakowaniem dla mego wszechmocnego i nieśmiertelnego umysłu! Przegrałeś, a ja wygrałem, teraz ju\ definitywnie! 15 To był klasyczny szok. Sądzę, \e normalnie powinienem coś czuć - złość, \al, frustrację. Byłem jednak przepełniony tylko jednym pragnieniem - czekałem znów na okazję, by spróbować go zabić. Stawało się to ju\ nieco nudne, ale miałem nadzieję, \e stare przysłowie: Do trzech razy sztuka , oka\e się jeszcze prawdziwe. Tymczasem On zmieniał moje ubranie w łachmany, usuwając wszystko, na co natrafił, i odrywając broń przyczepioną do mojej skóry. Poszło wszystko, co łatwo było odszukać: nó\ pod kolanem, pistolet z nadgarstka, granaty z włosów. To, co zostało, było trudne do znalezienia, jak równie\ do szybkiego wykorzystania. - Przygotowałem wszystko na tę chwilę! Wszystko! - wrzasnął radośnie, gdy skończył mnie obmacywać. Usłyszałem brzęk łańcuchów i na moich dłoniach zatrzasnęły się kajdanki połączone krótkim łańcuchem. Gdy metal się spinał, ujrzałem krótki błysk i choć nic nie czułem, spostrzegłem, \e skóra wokół obrączek zaczyna czerwienieć. Nieistotne. Dopiero gdy tego dokonał, wbił mi igłę w przedramię. Czucie zaczęło wracać. Najpierw ból nadgarstków, potem świadomość całego ciała. Ból zignorowałem, choć powodował drgawki spazmatycznie prze- biegające przez wszystkie moje członki. Silniejsze pchnięcie strąciło mnie ze stołu na podłogę. Pozbierał mnie dość szybko i ciągnąc za nogi, ruszył ku jednemu z podtrzymujących strop filarów. Trzeba przyznać, \e miał, ścierwo, krzepę. Moje palce natknęły się po drodze na jakiś przedmiot i zacisnęły na nim. Przyznaję, \e trochę się pomyliłem. Naszym celem był stalowy słup sięgający mi do pasa, a umieszczony w odległości pięciu jardów od time-helixu. Aańcuch łączący moje ręce został przytwierdzony do uchwytu na jego szczycie, co po chwili przypieczętował kolejny błysk światła. Puścił mnie. Z trudem trzymałem się na nogach bez jego pomocy. On tymczasem zajął się nastawianiem wskazników time-helixu. W katedrze zapadła dziwna cisza. - Wygrałem! - zawył nagle, podskakując przy tym z wściekłością. - Czy dotarło w końcu do ciebie, \e jesteś w pętli czasowej, która nie istnieje i którą stworzyłem, aby cię złapać? I to, \e zniknie ona w chwili, gdy ja przeniosę się do innego czasu? - Podejrzewałem to. Historia mówi, \e Napoleon przegrał. - Tu wygrał! Bo ja dałem mu broń i pomogłem mu. A potem go zabiłem, gdy moje nowe ciało było gotowe. Pętla czasowa powstała właśnie w tym momencie, a jej powstanie spowodowało wytworzenie bariery w czasie. Zniknie ona, gdy to wszystko, razem z tobą, przestanie istnieć. Ale ty nie znikniesz tak szybko. Chcę, \ebyś trochę tu posiedział, rozmyślając nad swoją przegraną i nad nieistnieniem dla ciebie przyszłości. Dlatego wokół tej katedry zało\ony jest izolator. Najprawdopodobniej umrzesz z pragnienia, zanim przestanie on działać! - ostatnie słowa wykrzyczał, po czym wrócił do konsolety. Otwarłem dłoń, \eby zobaczyć, jaka broń wpadła mi w palce podczas ostatnich wydarzeń. Był to mały miedziany cylinderek, wa\ący nie więcej ni\ parę deka. Jeden jego koniec był a\urowy i sypał się zeń biały, drobny piasek. Było to bowiem stylowe urządzenie słu\ące w tej epoce do suszenia atramentu na świe\o napisanych listach. Nie ukrywam, \e wolałbym coś bardziej wojowniczego, ale od biedy i to się mogło przydać. - Odchodzę! - zakomunikował mi znad konsolety. - A co z twoimi ludzmi? - spytałem, starając się zyskać na czasie. - Niewolnicy. Znikną razem z tobą. I tak ju\ ich nie potrzebuję. Mam do dyspozycji cały świat, który czeka tylko, aby mnie powitać. Wkrótce takich światów będzie mnóstwo. Wkrótce wszystko będzie moje! Dodanie czegokolwiek do tej przemowy byłoby błędem, tote\ poczekałem spokojnie i w milczeniu, a\ wlazł do walca time-helixu. - Wszystko moje! - powtórzył, spowity ju\ zielonkawą poświatą. - Wątpię - oświadczyłem mu jak najuprzejmiej, wa\ąc w dłoni cylinderek i mierząc wzrokiem odległość od pulpitu. Sterowanie time-helixem polega na wduszeniu po\ądanej kombinacji przycisków dość sporych rozmiarów. Ta, której potrzebował, była ju\ zaprogramowana. Jeśliby udało się wdusić dodatkowy, to miejsce docelowe uległoby zmianie albo, na przykład, byłoby nicością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|