Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Frank, gdzie twoje maniery? – zbeształa go
delikatnie Iris. – Ci dwoje nie powinni stać teraz
w wilgotnym powietrzu, po tym wszystkim, przez
co przeszli. – Podeszła bliżej drzwi i otworzyła siatkę
szeroko w przyjacielskim powitaniu. – Wejdźcie
i zobaczymy, co da się zrobić, żebyście mogli bez-
piecznie dojechać do rodziny.
Dean pochylił głowę z wdzięcznością.
– Dziękuję pani, jesteśmy bardzo wdzięczni.
– Ja również dziękuję – powiedziała Jo i weszła
za Deanem do małego, ale przytulnego domu.
Owionął ich zapach pieczonego mięsa i warzyw
oraz czegoś słodszego, przypominającego pieczone
jabłka i cynamon. Żołądek Deana zaburczał głośno,
bezwstydnie. Jo musiała powstrzymywać śmiech,
a Dean zaczął przepraszać.
Słysząc to, Iris otworzyła szeroko oczy i ruchem
ręki uciszyła Deana.
– Nie ma za co przepraszać. Musicie umierać
z głodu. Zaraz was nakarmimy.
– Ależ nie, naprawdę nie trzeba – powiedziała Jo,
czując jak stojący obok niej bardzo głodny mężczyz-
na ściska jej dłoń w wyrazie protestu.
– Mamy mnóstwo jedzenia i nalegamy, żebyście
przyjęli zaproszenie, prawda, Frank? – Nie dała
mu nawet chwili na odpowiedź i mówiła dalej:
– Żyjemy tutaj na wsi, nie mamy sąsiadów, a nasze
dzieci i ich rodziny rozsiane są po całym stanie.
Nieczęsto mamy towarzystwo. Poza tym, będę
czuła się znacznie lepiej, wiedząc, że odjedziecie stąd
z pełnymi żołądkami.
– Dziękujemy, z rozkoszą zjemy z wami kolację
– powiedział szybko Dean, zanim Jo zdołała po raz
drugi zaprotestować.
– Cudownie. – Iris uśmiechnęła się uszczęśliwio-
na. – Usiądźcie w pokoju jadalnym. Frank, pomo-
żesz mi ponakładać wszystko na półmiski i przy-
nieść do stołu.
Para starszych ludzi zniknęła w kuchni, a Dean
poprowadził Jo do jadalni, gdzie obydwoje usiedli na
dwóch z sześciu otaczających dębowy stół krzes-
łach. Jo odwróciła się do Deana i korzystając z okazji,
dała wyraz swojemu oburzeniu.
– Twoja żona? – wyszeptała z niedowierzaniem.
– Co to miało znaczyć?
Zamrugał niewinnie oczami.
– Czy wolałabyś powiedzieć tym ludziom, że
jestem przestępcą, którego eskortujesz do San Fran-
cisco na proces w sprawie kradzieży samochodów?
Słysząc jego ton, musiała powstrzymywać
uśmiech.
– Nie, raczej nie. Ale małżeństwo to już chyba
przesada, nie uważasz?
– A co to szkodzi? – Wzruszył leniwie ramiona-
mi i podniósł jej dłoń do swoich ust – udając przed
gospodarzami czy z wewnętrznej potrzeby? Tak
czy inaczej było to miłe i sprawiło jej przyjemność.
– Frank był odrobinę nieufny, widząc nas przed
drzwiami, a to najwyraźniej przekonało ich do nas,
więc czemu nie?
Westchnęła, nie mogąc walczyć z jego logiką.
– I na dodatek dostaniesz jeszcze darmowy
posiłek.
– Czego o mały włos nie popsułaś. – Rzucił jej
spojrzenie pełne udawanego rozczarowania. – Po
całym wysiłku, do którego zmusiłaś mnie dziś po
południu, potrzebuję energii. A to, co gotuje Iris,
pachnie o wiele lepiej niż batoniki i wafelki, którymi
mnie nakarmiłaś.
Zmarszczyła nos, w najmniejszym stopniu nie
przejmując się jego skargą.
– Biedny chłopiec. Ciesz się tą kolacją i nie
spodziewaj się niczego wyszukanego, kiedy do-
jedziemy do Oakland, bo nic takiego nie do-
staniesz.
Wyglądał na rozczarowanego.
– Nie umiesz gotować?
– Całkiem nieźle wychodzi mi rozmrażanie je-
dzenia w mikrofalówce. – Podniosła papierową
chusteczkę ze stołu i rozłożyła sobie na kolanach
– Nauczyłam się tej szczególnej umiejętności od
Cole’a i Noaha, kiedy miałam dziesięć lat.
– Nie ma czym się chwalić – dokuczał jej. – Na-
wet ja potrafię zrobić coś poza mrożoną kolacją.
– Moje motto to: szybko i łatwo. Nie mam czasu
na nic więcej.
Dean objął ramieniem tył jej krzesła i pochylił się
ku niej tak, że wyglądało, jakby prowadzili bardzo
prywatną rozmowę.
– Wydaje mi się, że zbyt dużo czasu spędzasz,
polując na przestępców i nie wystarcza ci go na to,
żeby spróbować czegoś innego.
Czy rozmawiali o gotowaniu, seksie, czy pielęg-
nowaniu związku? Nie była pewna, ale zjeżyła się
cała, słysząc słuszną skądinąd sugestię, że jej praca
i styl życia wpływały na te rzeczy.
– To wszystko kwestia wyboru. Mojego wyboru
– wyjaśniła mu.
Obronna nuta w głosie Jo zaskoczyła go. Wy-
trzymał jej spojrzenie, w którym błyszczało zbyt
wiele upartej dumy. Była przewrażliwiona na punk-
cie swojego zajęcia i uważała, że musi go bronić
w każdej sytuacji. Tymczasem Dean miał tylko na
myśli że powinna spróbować otworzyć się na nowe
możliwości, na coś więcej niż tylko krótkie spot-
kanie między nimi, ale nie zdążył jej tego wyjaśnić,
bo Frank i Iris wkroczyli do jadalni, niosąc półmiski
pełne pachnącego jedzenia.
Kilka minut później Dean zajadał się pieczenią,
ziemniakami i warzywami, niewątpliwie pochodzą-
cymi z przydomowego ogródka. Jego pomruki uzna-
nia i komplementy wywoływały rumieniec na twa-
rzy Iris, chociaż widać było, że sprawiają jej przyje-
mność.
Iris nalała mrożonej herbaty do szklanki swojej
i męża.
– Zostawcie trochę miejsca na szarlotkę.
– Z tym nie będzie problemu – odpowiedziała Jo,
rzucając Deanowi słodki uśmiech, który kontra-
stował z prowokacyjnym błyskiem czającym się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 2002 03. Świąteczne podarunki 3. Merritt Jackie Dzieci szczęścia Marzenie Maggie
     : Fielding Liz Ogrody szczescia (Niecoddzienny spadek, OgrĂłd szczęścia)
     : 032 Romantyczne podróşe Wells Angela Romans po Duńsku
     : Brzechwa Pan Kleks 02 Podróşe pana Kleksa
     : Wojciech Eichelberger Jak wychować szczęśliwe dzieci
     : Mather Anne Podróş do Rio
     : Kopeć J. Dziennik podróşy po Kamczatce
     : W pogoni za szczęściem(2)
     : Angelsen_Trine_ _Córka_Morza_27_ _Wiosna_prawdy
     : 10,5 Tekstura IntymnośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yours.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT