Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiecznymi i zawsze niespodziewanymi nawrotami mojej choroby, ile razy chciałem
zawyć nad naszym rozdartym, rozdzierającym losem, Gałązko Jabłoni, ty tam, ja tu,
ty tu, ja tam, i wkładałem pięść w usta i gryzłem palce, żeby nie wyć. Ty nie wiesz o
tym i dobrze. Ja ci nie powiem. Bo po co? Ale to się skończy. To się musi skończyć.
 To skoczymy po bimber do tej Czerniawy w trójkę z Peresadą  powiedział
Michał Karny.
 Ja już nie. Biorę we wtorek wypłatę i wybywam stąd.
Do ciebie jadę, dziewczynko najmilsza, Gałązko Jabłoni, moja cudowna piękna
mądra cierpliwa. Jakaś ty ze mną cierpliwa, duszko moja. Bądz jeszcze trochę
cierpliwa. Bądz!
 Wyjeżdżasz. To szkoda. Szkoda, że wyjeżdżasz.
 Posłuchaj, Michał. Tobie to mogę powiedzieć od razu i wprost. Umówmy się
na te parę dni, które zostały, że nie będziesz mnie pytał, gdzie jadę, do kogo, skąd
jestem, czy mam rodzinę i tak dalej. Ja cię też nie będę pytał, jaki (tu chwilkę
szukałem słowa) niebieski wiatr cię przygnał w te dzikie strony ani skąd jesteś, i tak
dalej, ani kim jesteś, choć to mnie cholernie ciekawi. Będziesz chciał mówić o tym 
ja będę słuchał, nie zadając pytań. Ja będę chciał mówić  ty będziesz słuchał, jeżeli
oczywiście będziesz chciał słuchać. Bo nie zawsze się chce.
 Tak powinno być, jak mówisz. I chcę ci powiedzieć, że cię o nic takiego nie
pytałem.
 Nie pytałeś. Michał, wiem, ale powiedziałem to, bo bałem się, że zapytasz. A
nie lubię o tym mówić. Zwłaszcza pytany. Twoje zdrowie, Michał.
 Niepotrzebnie się bałeś, Janek. Ja też nie lubię o tym mówić. Ale skąd
możesz wiedzieć. Nasze!
 Nasze!
Spełniliśmy po łyku i ja wstałem i wyszedłem na dwór, bo przycisnął mnie
pęcherz. Znieg jarzył się nisko na polach i gwiazdy jarzyły się wysoko tam na tamtych
polach. Zimno było, mróz, a ja cały rozgorączkowany byłem. Tym, że, ech, straszliwe
manowce, tym, że już za trzy, cztery dni, będę jechał do niej, Gałązki Jabłoni mojej
ukochanej, ale cicho sza, cicho sza. Byłem też bardzo rozgorączkowany tym
chłopakiem, jego niebieskimi dymnymi oczami, tym, co mówił i jak to mówił i w
ogóle. A ja, który myślałem, że na pewno się rozczaruję Nowym na kwaterze. Ale skąd
mogłem wiedzieć, jak to on powiedział. Zawsze przecież tak było, prawie zawsze tak
było, że nic, tylko rozczarowania nowymi znajomościami.
Tak, że te znajomości nowe ja je zawierałem już tylko bardzo przelotnie.
Powiedziałem sobie, że nie mam czasu na tiutiutiu z pięknymi kobietami ani na
hohoho z męskimi postaciami, ani na paraeunuchoidalne dyskusje z poetami (d ileż
wolę fantazyjne dialogi z miasteczkowymi fryzjerami). Powiedziałem sobie, że tylko
Gałązka Jabłoni, tajemnice świata świdrujące toń i ten dym, ta mgła ta mgła, którą
muszę przejść, muszę zwyciężyć, bo inaczej zadusi mnie ona któregoś pięknego dnia.
Od Remizy Och. Straży Pożarnej słychać było obereczkowe dzwięki zabawy.
Była gdzieś pierwsza godzina nad zimowym pózno wstającym ranem i bumstarara
trwała tam w najlepsze. Tych dwóch typów w towarzystwie może jeszcze dwóch
innych typów daremnie wypatrywało za nami oczy, krążąc i buszując po sali, płosząc
zamelinowane w ciemnych zakątkach parzące się pary. Letnią porą Bogdan
wyprowadziłby swoją Bogdankę na świeże powietrze w jakiś ustronie pod drzewko o
gęstym folium, czyli gęstym liściu. A teraz co? Znieg, mróz i szczękanie zębami.
Zanim wróciłem do kwatery  gdzie w piecu buzuje pięknie, na stole bimber, a przy
stole siedzi jedna z tajemnic świata: Michał Kątny  usłyszałem od strony pola tętent
galopującego konia. Poszedłem za stodołę i zamajaczył mi w dali koń, a na nim
jezdziec. Koniokrad syn koniokrada cwałował na łupie dzisiejszej nocy przez pola w
stronę lasu. Ustaliłem kierunek jego jazdy pomiędzy Czerniawą a szosą na Nową Dolę
i wtedy wróciłem do kwatery, gdzie w piecu pięknie buzowało, na stole bimber, a przy
stole siedziała jedna z tajemnic świata świdrująca moją toń: Michał Kątny.
Robota była skończona. Michał poszedł rano ze mną na zrąb i we dwójkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Balcerzan Edward Poezja polska w latach 1918 1939
     : Swami Krishnananda Realisation_of_the_Absolute
     : Cabot Meg Pamić™tnik ksi晜źniczki 03 Zakochana Ksi晜źniczka
     : Kiyosaki Robert Mć…dre Bogate Dziecko
     : Anthony de Mello Niczego sić™ nie wyrzekać‡, do niczego sić™ nie przywić…zywać‡
     : Magia Ceremonialna Aleister Crowley 58 stron oUtLaWzZz
     : Françoise Sagan Witaj, smutku
     : Chris Ewan Charlie Howard 03 Dobrego zlodzieja przewodnik po Las Vegas
     : Wharton William Niezawinione śÂ›mierci
     : Bond Larry DzieśÂ„ gniewu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • m-jak-milosc.pev.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT