Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzenie na rosyjskiej ziemi, ale teraz to już jest zgodny ryk gniewu.
Zostaliście skierowani tutaj w związku z katastrofą samolotu z ekipą
BIB na pokładzie. Kiedy jednak zaczęliście się interesować działalnością
rosyjskich gangów narkotykowych i ich powiązaniami z rosyjskim lot
nictwem wojskowym, przekroczyliście swoje uprawnienia.
Teraz również i Thorn stracił cierpliwość.
- Co za bzdury! - wykrzyknął. - Major Aleksiej Koniew otrzymał rozkaz, żeby
wyjaśnić wszystkie szczegóły całej sprawy!
- Tyle że major Koniew nie żyje! - odparł gniewnie Clifford. - Co, nawiasem
mówiąc, jest kolejnym problemem, albowiem MWD w Mosk-
-
Larry Bond
wie nader podejrzliwie podchodzi do faktu, że jeden z ich najlepszych ludzi
ginie, zabity trzema pociskami, a wasza dwójka wychodzi z całej historii bez
draśnięcia. Nie wszyscy wierzą w waszą wersję tego, co rozegrało się na
pokładzie statku. - Helen spojrzała zdumiona na Petera i otwierała już usta,
żeby coś powiedzieć, kiedy Clifford powstrzymał ją ruchem dłoni. - Spokojnie. Ja
wam wierzę. Przejrzałem wasze akta personalne. - Clifford spojrzał spod oka na
Thorna. - Z dyplomatycznego punktu widzenia, jest pan w tym wszystkim nader
kłopotliwą osobą, panie pułkowniku. - Machnął ręką w kierunku okna. - Dla wielu
ludzi tutaj, w Moskwie, jako członek Delty jest pan nie zwykłym żołnierzem, lecz
odpowiednikiem tego, czym w Rosji jest Specnaz. A to znaczy, że w ich oczach
jest pan opłacanym przez rząd amerykański zabójcą. Mogli jakoś przełknąć pańską
tutaj obecność, dopóki sprawy toczyły się spokojnie. Ale to się radykalnie
zmieniło.
Thorn wiedział, że cokolwiek można było sądzić o zastępcy ambasadora, w tej
sprawie miał rację. Od samego początku poruszał się po kruchym lodzie, który
teraz niebezpiecznie trzeszczał. Spojrzał na Helen; z nią powinno być odrobinę
lepiej. W końcu była oficjalną pracow-niczką amerykańskiej ambasady.
Jakby słysząc jego myśli siadła na krześle i zaplotła ramiona na piersi.
- Doświadczenia pułkownika Thorna nabyte w Delcie okazały się
w tym przypadku nieocenione - oznajmiła spokojnym tonem.
Clifford prychnął z irytacją.
- To z pewnością zależy od punktu widzenia. Ktoś mógłby zasadnie
dowodzić, że z racji niejakiej porywczości pana pułkownika całe przed
sięwzięcie było od samego początku skazane na fiasko, a incydent
w Pieczendze tylko przepełnił czarę.
Thorn czuł się tak, jak gdyby powoli wznosiła się wokół niego klatka
biurokratycznych papierowych racji.
- Głęboko się pan myli, panie Clifford. Zrobiliśmy znaczny postęp, jeśli chodzi
o dochodzenie. Ustaliliśmy w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości, że
samolot z naszymi ekspertami na pokładzie rozbił się w wyniku sabotażu. Co
więcej wiemy, że sabotażu dokonał kapitan Grusztin, chociaż ciągle pozostaje
niejasne, dlaczego to zrobił czy też na czyj rozkaz.
- Tak czy owak, nie jest to już waszym zmartwieniem - stanowczo oznajmił
Clifford.
- Co takiego? - wybuchnęła Helen.
Clifford odetchnął głęboko, a potem spojrzał twardo na siedzącą przed nim dwójkę.
- Postaram się to sformułować możliwie jak najklarowniej. Wasza rola
w śledztwie skończyła się. Jest to już teraz czysto rosyjska sprawa, która
Dzień gniewu
rozegrała się na rosyjskim terytorium i będzie badana przez odpowiednie
rosyjskie organa. I tylko przez nie. Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? W
oczach Helen zamigotały błyski.
- Nie jestem pewna, czy nie pożałuje pan owej jasności. Pragnę
przypomnieć panu, że jako attache prawny ambasady mam prawo zaj
mować się tą sprawą, a na razie odnoszę wrażenie, że protesty zgłasza
ne przez Rosjan są dla pana o wiele ważniejsze od faktu, iż doszło do
wypadku, w którym zginęli amerykańscy obywatele, wykonujący obo
wiązki zlecone im przez amerykański rząd.
Clifford ledwie już panował nad sobą.
- To właśnie następna wiadomość, którą mam pani przekazać, agen
tko Gray. Nie jest już pani attache prawnym ambasady. FBI przenosi
panią do Waszyngtonu, a pan ambasador podziela w tej kwestii opinię
władz pani agencji.
Thorn patrzył na pobladłą twarz Helen. Tak jak on kończył swoją przygodę z Armią
USA, tak ona kończyła swoją z Federalnym Biurem Zledczym.
- To zresztą będzie jedynie z korzyścią dla pani - dorzucił Clifford tonem
dobrego opiekuna. - Nic więcej już by pani tutaj nie zdziałała, prowadząc swoje
śledztwo, gdyż nikt nie chciałby z panią rozmawiać. -Rozłożył ręce. - A poza tym
chodzi przecież o wasze fizyczne bezpieczeństwo. Trudno za nie ręczyć po tym,
czego dokonaliście na pokładzie  Biełomorskoj Zwiezdy".
- Mówiąc szczerze, panie ambasadorze, pewniej się czuję, kiedy sama troszczę się
o siebie, co zaś do ludzi, to z pewnością znajdę takich, którzy będą chcieli ze
mną rozmawiać.
Clifford pokręcił głową.
- To rozkaz, pani Gray, i radzę, żeby się pani do niego stosowała. Co
zaś do pana, pułkowniku - ciągnął, zwracając się do Thorna - także i pan
wraca do Waszyngtonu. Otrzyma pan jakieś tymczasowe zajęcie w Pen
tagonie do chwili, gdy zostaną załatwione wszystkie formalności zwią
zane z przeniesieniem pana w stan spoczynku.
Peter siedział nieporuszony. Nie mógłby powiedzieć, że jest zdumiony. Biały Dom
zachował do niego urazę o to, że sprzeciwił się prezydentowi, więc wiele szych
od dwóch lat tylko czekało na okazję, żeby się go pozbyć, a jeśli coś je
powstrzymywało, to pozycja jego dawnego dowódcy. No cóż, na dobrą sprawę od
czasu Teheranu żył w wojsku na kredyt, który, jak się zdawało, został właśnie
wyczerpany. Nie spodziewał się jedynie tego, że pociągnie za sobą także i Helen.
Clifford podszedł do okna i z uwagą zaczął się przypatrywać ulicy, przez ramię
zaś rzucił:
- Macie czterdzieści osiem godzin na załatwienie wszystkich spraw
osobistych, spakowanie się i tak dalej. W tym czasie nie wolno wam się
Larry Bond
na krok ruszyć z Moskwy i dwa razy dziennie, o siódmej i dziewiętnastej, macie
się telefonicznie meldować w ambasadzie. Poza tym macie ograniczyć swoje
kontakty z Rosjanami do minimum nieodzownego do zakończenia wszystkich waszych
spraw tutaj.
- Mówiąc inaczej, dostajemy domowy areszt - mruknęła Helen.
Clifford obrócił się i oparł o parapet.
- Wprost przeciwnie, pani Gray - odparł. - Może pani swobodnie
poruszać się po mieście i powinna to pani docenić. W ramach przysłu
gujących mi uprawnień mógłbym pani zabronić opuszczania terenu
ambasady i kazać odtransportować do kraju najbliższym samolotem ze
wszystkimi tego konsekwencjami. - Potrząsnął głową. - A jednak tego
nie zrobię, aczkolwiek wiele wysiłków i zdolności będzie teraz wymaga
ło ode mnie i moich współpracowników zatarcie niedobrego wrażenia,
jakie zostawiacie po sobie. Tak czy owak, nie popełniliście żadnego
przestępstwa i tutaj nie zamierzam ani odrobinę poddać się naciskom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Flemming, Ian James Bond 09 Thunderball By Ian Fleming
     : Mercedes Lackey & Larry Dixon Cykl Heroldowie z Valdemaru (02) Trylogia wojen magĂłw (2) Biały Gryf
     : Kozioł Anna Frywolny. Uwodzenie w dzień
     : Dana Marie Bell [True Destiny 02] Eye of the Beholder (pdf)
     : Alan Burt Akers [Dray Prescot 17] Captive Scorpio (pdf)
     : Dumas, Aleksander Napoleon Bonaparte
     : 057. Webber Meredith Subtelny urok
     : Flint, Kenneth S
     : Brenden Laila Hannah 05 Zdrada
     : Dexter in the Dark (Vintage Crime_Black Jeff Lindsay
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yours.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT