[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rość i uczciwość? Nie protestowaÅ‚ nawet przeciw przesÅ‚uchaniu starej sÅ‚użącej, choć jeszcze kil- ka dni wczeÅ›niej urzÄ…dziÅ‚by karczemnÄ… awanturÄ™ i zażądaÅ‚ sprowadzenia mniej wykwalifikowanego Prawdomówcy, utrzymujÄ…c, że nie bÄ™dzie marnowaÅ‚ swych cennych zdolnoÅ›ci dla plebsu. Gryfica miaÅ‚a racjÄ™, staruszka powinna pozostać pod ochronÄ…, ale nie ona byÅ‚a najważniejsza tego wieczoru: udaÅ‚o im siÄ™ uratować honor cesarza. Bursztynowy %7Å‚uraw uchroniÅ‚ nas od boskiej klÄ…twy tuż przed Zaćmieniem! Cóż za szczęście. WolÄ™ nawet nie myÅ›leć, co mogÅ‚oby nas spotkać. Leyuet rozważaÅ‚ zalety cudzoziemca, izolujÄ…c siÄ™ od reszty towarzystwa, a Bursztynowy %7Å‚uraw, Shalaman i Skan zaczÄ™li planować kolejne posuniÄ™cia. MyÅ›lÄ™, że powinniÅ›my nadal twierdzić, że jestem głównym podejrzanym mruknÄ…Å‚ %7Å‚uraw ponuro. WÅ‚aÅ›ciwie. . . Laniu, jeÅ›li nie masz nic przeciwko temu, proponujÄ™ udawać, że siÄ™ straszliwie pokłóciliÅ›my i przyjęłaÅ› oÅ›wiadczyny króla. Leyuet powróciÅ‚ do rzeczywistoÅ›ci, usÅ‚yszawszy te sÅ‚owa. W innych okolicz- noÅ›ciach wpadÅ‚by w panikÄ™, ale wiedziaÅ‚, że Shalaman, przerażony wizjÄ… boskich klÄ…tw, w jednej chwili porzuciÅ‚ wszelkie plany dotyczÄ…ce Zimowej Aani. Owszem, pogwaÅ‚ciÅ‚em zwyczaj, czytam w duszy króla, ale to dla dobra naszego ludu. Gdyby Shalaman nadal pożądaÅ‚ tej kobiety, musiaÅ‚bym go chyba zamknąć w areszcie domowym. Nie mam nic przeciwko powiedziaÅ‚a Zimowa Aania, a potem oblaÅ‚a siÄ™ rumieÅ„cem. W granicach przyzwoitoÅ›ci, rzecz jasna! Król parsknÄ…Å‚ Å›miechem. Te blade istoty okazywaÅ‚y zakÅ‚opotanie w wielce zabawny sposób! Ciekawe, czy czerwieni siÄ™ tylko na. twarzy? zainteresowaÅ‚ siÄ™ Leyuet. Prawdomówca da ci klucz do komnat poÅ‚Ä…czonych z apartamentem gryfów rzekÅ‚ Shalaman. UrzÄ…dzisz siÄ™ tam jak na przyszÅ‚Ä… królowÄ… przystaÅ‚o, a przy- szÅ‚a królowa musi przebywać z rodzinÄ…. Bursztynowy %7Å‚uraw raczej nie wchodzi w grÄ™, mieszkanie z nim wystawiÅ‚oby na szwank twój honor i bezpieczeÅ„stwo. Gryfy bÄ™dÄ…. . . przyzwoitkami? Tak mówicie? No, no mruknÄ…Å‚ Skan. Nigdy nie byÅ‚em przyzwoitkÄ…, ciekawe, czy mi siÄ™ spodoba ta rola? Tylko nie budzcie nas po nocach, potykajÄ…c siÄ™ o sprzÄ™ty w salonie, sÅ‚yszaÅ‚eÅ›, %7Å‚uraw? Zgromadzeni parsknÄ™li Å›miechem. Leyuet odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ…: gdyby król miaÅ‚ dwuznaczne zamiary, przeniósÅ‚by ZimowÄ… AaniÄ™ do swoich apartamentów. Wy- ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ na poduszkach i pozwoliÅ‚ myÅ›lom odpÅ‚ynąć. 92 Powinienem brać udziaÅ‚ w naradzie, sytuacja nie przedstawia siÄ™ najweselej. WÅ›ród nas ukrywa siÄ™ morderca, zdrajca, zabijajÄ…cy w ohydny sposób. Cztery damy dworu poniosÅ‚y Å›mierć, a ja siedzÄ™ tutaj i marze o najbliższym posiÅ‚ku, który wreszcie zjem bez przeszkód. . . Shalaman nie potrzebowaÅ‚ już jego porad, zachowywaÅ‚ siÄ™ jak dawniej, a przy- bysze pokazali siÄ™ dziÅ› ze strony, której Leyuet nie znaÅ‚. Dotychczas uważaÅ‚ ich za podstÄ™pnych, sprytnych i niegodnych zaufania; Bursztynowy %7Å‚uraw byÅ‚ zbyt nieprzenikniony, aby mu zaufać. Jak on, Prawdomówca, mógÅ‚ nie zauważyć, że to tylko maska? MyÅ›laÅ‚em, że nikt nie może siÄ™ równać ze Srebrnym Trenem. Czy wszyscy pół- nocni kestra chern przypominajÄ… tych dwoje? Pewnie nie, przecież nawet w Khim- bacie zdarzajÄ… siÄ™ tacy, którym do tego miana wiele brakuje, a jednak cheÅ‚piÄ… siÄ™ tytuÅ‚em kestra chern. Obcy przestali być obcy, choć trudno nam zaakceptować ich dziwacznych skrzydlatych przyjaciół.. Może pewnego dnia odważę siÄ™ na czytanie gryfiej duszy. . . ? Przyjaciele %7Å‚urawia nie mogÄ… być grozni. . . Możesz odejść, Leyuecie powiedziaÅ‚ Shalaman i Prawdomówca ocknÄ…Å‚ siÄ™ gwaÅ‚townie. PowinieneÅ› siÄ™ wyspać. Rano porozmawiam z tobÄ…, Srebrnym Trenem i Palisarem. Mam nadziejÄ™, że zachowacie treść rozmowy dla siebie. Leyuet zrozumiaÅ‚ aluzjÄ™: nie powinien ani sÅ‚owem pisnąć o tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ dzisiejszej nocy. Ech, gdyby król wiedziaÅ‚, jak dobrze Prawdomówca go zna. . . WstaÅ‚, skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ i wyszedÅ‚. Srebrny Tren dowie siÄ™ wszystkiego od Bursztynowego %7Å‚urawia, jednak Pa- lisar powinien jak najszybciej usÅ‚yszeć nowiny. W przeciwieÅ„stwie do króla, do- radcy nigdy nie sypiali. MógÅ‚bym przenosić góry pomyÅ›laÅ‚, nucÄ…c cicho i Å›miejÄ…c siÄ™ do siebie. Ciekawe, dlaczego? ROZDZIAA ÓSMY Skan poderwaÅ‚ siÄ™ wczeÅ›nie rano i wyruszyÅ‚ na samotny lot. Nie mógÅ‚ spać, drÄ™czony pytaniami, na które nie znaÅ‚ odpowiedzi. Kto jest mordercÄ…? W jaki sposób zabija? Skan byÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y; nie byÅ‚ to jednak dawny, gorÄ…cy gniew, który tak czÄ™sto zaÅ›lepiaÅ‚ go w przeszÅ‚oÅ›ci. CzuÅ‚ gÅ‚Ä™bokÄ…, palÄ…cÄ… furiÄ™; powodowany niÄ…, zrobiÅ‚by wszystko, aby schwytać winnego. I gdy go zÅ‚apie, zbrodniarz gorzko pożaÅ‚uje, że nie dostaÅ‚ siÄ™ w rÄ™ce Oszczepów Prawa. Kimkolwiek jest to sketi, nie bierze siÄ™ z powietrza, wiÄ™c musi zostawiać Å›lady na dachach. Może je znajdÄ™. . . Ludzie Leyueta byli Å›wiÄ™cie przekonani o winie %7Å‚urawia i mogli przeoczyć takie drobiazgi StanÄ…Å‚ na balkonie i odbiÅ‚ siÄ™ mocno tylnymi Å‚apami, sÅ‚yszÄ…c tylko chrupniÄ™cie stawów. %7Å‚adnych zerwanych mięśni ani naciÄ…gniÄ™tych Å›ciÄ™gien: znów byÅ‚ w for- mie. Gdyby nie ta wilgoć, którÄ… czuÅ‚ w koÅ›ciach. . . No cóż, w Khimbacie nie bywaÅ‚o sucho i koÅ›ci gryfa w Å›rednim wieku bÄ™dÄ… musiaÅ‚y siÄ™ z tym pogodzić. Może widok piÄ™knych kwiatów uÅ‚agodzi ich narzekania? Za pózno przyszÅ‚o mu do gÅ‚owy, że zataczajÄ…c koÅ‚a nad paÅ‚acem tuż po wscho- dzie sÅ‚oÅ„ca, nie wykazuje siÄ™ przezornoÅ›ciÄ…. Niewiele stworzeÅ„ wielkoÅ›ci konia krąży sobie nad KhimbatÄ… o tej porze; gdy- by przyjaciel jednej z ofiar postanowiÅ‚ sam wymierzyć sprawiedliwość, znalazÅ‚- bym siÄ™ po uszy w. . . Nagle poczuÅ‚ dreszcz wzdÅ‚uż krÄ™gosÅ‚upa; uratowaÅ‚y go lata praktyki w uni- kaniu wymyÅ›lnych, zabójczych zabawek Ma ara i fakt, że przez kilka ostatnich dni jego zmysÅ‚y wyostrzyÅ‚y siÄ™ do granic możliwoÅ›ci. Pózniej, gdy o tym myÅ›laÅ‚, doszedÅ‚ do wniosku, że musiaÅ‚ pochwycić kÄ…tem oka ruch w dole i zareagowaÅ‚ instynktownie, rzucajÄ…c siÄ™ w bok. Co u. . . sketi! StrzaÅ‚a przeszyÅ‚a powietrze tam, gdzie jeszcze przed chwilÄ… byÅ‚a pierÅ› Skana, zahaczajÄ…c o lotki lewego skrzydÅ‚a. SkoczyÅ‚ w przód i zÅ‚apaÅ‚ jÄ…, dumny, że wróciÅ‚ do formy. ZnurkowaÅ‚ gwaÅ‚townie, zanim strzelec zdążyÅ‚ ponownie zÅ‚ożyć siÄ™ do strzaÅ‚u, i rozejrzaÅ‚ siÄ™ uważnie wokół, szukajÄ…c Å‚ucznika. OczywiÅ›cie nie znalazÅ‚ go; żaden czÅ‚owiek nie byÅ‚ na tyle gÅ‚upi, aby stać 94 w miejscu, widzÄ…c rozwÅ›cieczonego gryfa. StrzaÅ‚a byÅ‚a zwyczajna, bez znaków na brzechwie ani charakterystycznego opierzenia: setki podobnych zalegaÅ‚y na stra- ganach każdego handlarza. Może jakiÅ› bardzo kiepski Å‚ucznik ćwiczyÅ‚ strzelanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|