Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziałam sobie. Bez sensu myśleć o rozpadającym się piecu,
kiedy za chwilę możesz stać się ofiarą morderstwa. Wtedy Lewis
przysunął się tak blisko, że poczułam zapach brylantyny na jego
włosach. Położył mi rękę na głowie. Byłam tak przerażona, że nie
mogłam się poruszyć. Odchylił mi głowę do tyłu i wsadził język do
ucha. Zmierdział nikotyną. Przysunął swoją kościstą twarz blisko
mojej i szepnął:
 Bradford, ciągle nie wiesz, kim jestem?
Lewis zdjął czapkę, spod której wysunął się długi czarny warkocz. W
dziurę z przodu wstawił brakujący ząb i uśmiechnął się. Nie
wiedziałam, co powiedzieć. Lewis zaczął się śmiać. Powiedział, że nie
chciał mnie przestraszyć i może trochę przesadził, ale lubi robić
ludziom kawały. Potem wziął mnie za rękę, pociągnął do ciemnej
szopy i zamknął drzwi.
17
Dzwięk, który słyszałam, nie wydobywał się z kotła. Lewis
powiedział, że to automatyczny podajnik węgla. Kazał mi posłuchać
rytmicznego pobrzękiwania. Przypominało ono odgłos obracającego
się łańcucha rowerowego, dzwięk metalu uderzającego o metal w
ciemności. Stałam za nim, cała się trzęsąc. Ucho wciąż miałam mokre
od pocałunku.
Nagle Lewis, to znaczy Paulie, zapaliła zapałkę, trzymając ją silnym
kciukiem i palcem wskazującym. Patrzyłam na nią, nie oddychając, nie
wiedząc, czego się spodziewać, ale też nie przejmując się tym zbytnio.
Płomień pełzł powoli po zapałce i bezgłośnie zgasł między palcami.
Oprócz siarki poczułam jeszcze coś dziwnego i nagle zdałam sobie
sprawę, że Paulie zgasiła zapałkę palcami. Zapaliła drugą i
powiedziała:
 Twoja kolej.
Płomyk zgasł w połowie zapałki. Poczułam ciepło, zanim ogień
dotknął skóry. Krzyknęłam i upuściłam zapałkę.
 Nie chodzi o to, że cię nie boli, chodzi o to, żeby nie zwracać na to
uwagi  stwierdziła Paulie.  Pamiętasz Lawrence'a z Arabii?
Powiedział to w filmie.
 Tak  odparłam potulnie.
Teraz Paulie zapaliła świecę i przysunęła ją tak blisko mojej twarzy,
że nie widziałam nic oprócz płomienia. Nagle na ramieniu poczułam
jej palce.
 Jesteś miękka, Bradford, jak dziewczyna.  Podała mi świecę i
zgięła ramię tak, że mięśnie poruszyły się pod skórą jak krety pod
ziemią. Nigdy wcześniej nie widziałam jej bicepsów schowanych pod
długimi rękawami szkolnej bluzy. Ale widziałam już mięśnie Lewisa.
O tak, nawet kilka razy. Nie można było nie zauważyć ramion
Lewisa wychylających się z podwiniętych rękawów jak dwie kobry.
%7ładna ze znanych mi dziewczyn nie miała ramion wyrastających z
tułowia jak węże. A teraz miałam przed sobą Paulie z muskularni
Lewisa.
Ale czy to była Paulie? Może było to jakieś stworzenie zdolne działać
z męską pewnością siebie w jednej chwili, a zaraz potem chichotać jak
dziewczyna? Widok był jednocześnie nieprzyjemny i fascynujący,
jakbym przyglądała się czarnoksiężnikowi przybierającemu na
przemian kształt mężczyzny i kobiety. Kiedy zachowywała się jak
Lewis, chciałam pozbyć się odpowiedzialności za samą siebie jednym
wydechem; kiedy zachowywała się jak Paulie, znów byłam sobą. To
znaczy, prawie sobą, na tyle, na ile to możliwe w przypadku Myszki.
Nagle w uszach zabrzmiał mi głos Sal:  Widzisz, Mary Beatrice, jesteś
tylko dziewczynką, poddajesz się mężczyznie, tak jak powinna
kobieta." Zrobiło mi się niedobrze. Czyżbym nie różniła się od tych
manekinów w szpitalu Morleya noszących za nim sprzęt chirurgiczny
na salę operacyjną?
Zdezorientowana dałam poprowadzić się Paulie do pomieszczenia z
piecem. Czuć tam było męski pot, zobaczyłam też wiszące na ścianie
białe fartuchy woznych. Koło kotła zrobili sobie coś w rodzaju
saloniku. Z dwóch rozpadających się, pokrytych kretonem foteli
wyściółka sypała się jak nasiona ze strąka. Na odwróconym do góry
dnem kartonie po podpaskach Kotex ktoś równiutko ułożył numery
Playboya, dokładnie tak jak Sal układała medyczne czasopisma
Morleya na stoliku do kawy.
Za tym prowizorycznym salonikiem było wejście przysłonięte
oliwkowozielonymi kotarami w pasy, takimi samymi jak te, które
wisiały w biurze Dziewicy.
Paulie podeszła do kotary, uniosła ją i w środku zobaczyłam kolejny
maleńki pokoik z drewnianymi ścianami jak w stajni. Kiedy
weśzłyśmy do środka, dzwięk podajnika trochę przycichł. Ciągle
miałam w ręku świecę. Stałyśmy w starym zsypie węgla. Na środku
stał stołek do fortepianu, na którym leżała góra bananów.
Paulie zapaliła kadzidełko, zgięła kolano i przeżegnała się,
przyklękając sprawnie jak anglikanie, których widziałyśmy u Zw. Paw-
ła. Przysunęła świecę do ściany. Zobaczyłam stwora o wściekłych
małpich oczkach. W owłosionych łapach trzymał pioruny, jakby
chciał wbić je nam prosto w serca. O mały włos nie upuściłam
świeczki.
 Poczęstuj Konga  powiedziała Paulie, poklepując mnie po
kieszeni, w której miałam paczkę Sweet Caps.
Spojrzałam tylko na nią, a Paulie sama wyjęła mi papierosy i położyła
na ołtarzyku obok bananów. Paczka otworzyła się i fajki rozsypały się
po podłodze. W ciemności wyglądały jak białe palce. Miałam przed
sobą stary plakat filmowy z lat trzydziestych. W ciemności
dostrzegłam Nowy Jork u stóp King Konga  zarys garbów nie
wyższych niż jego masywne łydki.
Och, strasznie było patrzeć na Konga, kiedy był wściekły, ale bywał
też słodki jak pluszowy miś, kiedy robił coś, co lubił  na przykład,
kiedy trzymał Fay Wray w dłoni i delikatnie zdejmował z niej ubranie.
Nie dziwiłam się, że Paulie go lubiła. Ja sama też go lubiłam.
Obok papierosów zauważyłam szal należący do Ismay, zwiędłe
geranium z ulubionego klombu Dziewicy,  Księgę wspólnej
modlitwy", plik nowego papieru listowego z mottem szkoły i
bukiecikiem koniczynek oraz  musiałam spojrzeć raz jeszcze 
książkę Normana Vincenta Peale'a, którą dostałam od Sal.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Paulie zaczęła okładać się pięściami
po klatce piersiowej i wymachiwać ramionami w przód i w tył, jak
Kong broniący Fay Wray przed niebezpieczeństwem. Tak jak wtedy,
kiedy rozwalił szczękę dinozaura.
 Kong jest piękny, Kong jest odważny, Kong jest nieustraszony 
ryknęła Paulie.
Wycofałam się do pomieszczenia z piecem, zmieszana dziwnym
zachowaniem Paulie.
 Nabrałam cię, nabrałam  Paulie poszła za mną, paląc mojego
Sweet Capa.  I Dziewicę też. Połknęła każde kłamstwo o moim
bracie. Dziewica myśli, że jest taka mądra, ale łyknęła wszystkie
historyjki od początku do końca.
Choć czułam się nieswojo, byłam pod wrażeniem. Myszko,
pomyślałam, masz przed sobą mistrza łamania zasad, ty, która uginasz
się pod władzą jak trzcina na wietrze. Co za sztuka udawania! Na swój
sposób Paulie była geniuszem.
 A Tory?  szepnęłam.
 Mhmm  spojrzała na mnie z ukosa, jakby widziała mnie po raz
pierwszy.  Kong cię lubi, Myszko. Mówi, że możesz być chłopakiem
tak jak ja.
 To znaczy, przebierać się?  spytałam nerwowo.
 Mhmm.  Papieros przekręcił się i zniknął w ustach Paulie. 
Ale najpierw musisz przejść testy  wymamrotała.
Smużka dymu z zapalonego papierosa wznosiła się w kierunku
nozdrzy. Jak Paulie mogła wytrzymać z papierosem wewnątrz ust?
Czekałam, aż zacznie kaszleć. Tymczasem Paulie zacisnęła usta tak
mocno, że dym nie mógł się wydostać. Być może wilgoć języka chro-
niła przed oparzeniem podniebienia. A może nie. Wydawało mi się, że
dym zaraz zacznie wylatywać uszami.
 No nie wiem.
 Wiesz, wiesz.  Paulie szybkim ruchem języka wyrzuciła
papierosa z ust.  Jako facet będziesz lepiej wyglądać. Aatwiej będzie
to zakryć  kiwnęła głową w stronę mojego garbu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 267 DUO Stephens Susan Włoski temperament
     : Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
     : Susan Sontag Odrodzona. Dzienniki. tom 1
     : Crosby Susan Zmowa aniołow
     : Howatch Susan Tajemnica April
     : Austen Jane Lady Susan
     : Stephens Susan Karnawał w Wenecji
     : 161. Donald Robyn Królewski śÂ›lub
     : 032 Romantyczne podróśźe Wells Angela Romans po DuśÂ„sku
     : Roberts Nora MacGregors 6 Rebelia_ tom_ 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT