[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę serdeczności. Będę z tobą szczery, Gino, i powiem ci, czemu tak mi zależy na odnalezieniu Svenda. Hannę i Jens mieli nadzieję, że syn będzie z nimi prowadzić gospodarstwo rolne, ale kiedy powiedział, że chce być inżynierem, nie okazali rozczarowania i pomagali mu w miarę swych możliwości, które zresztą nie są duże. - Westchnął ciężko. - Historia się powtarza. - Co masz na myśli? zapytała cicho, widząc, że Rune rzeczywiście nabrał ochoty do zwierzeń. Wrogość szybko ją opuściła. - Gospodarstwo należało do naszych rodziców. Tak jak Hannę i Jens, mieli nadzieję, że zostanę ich następcą, ale ja miałem inne zainteresowania. - Wspierali cię w tych dążeniach? - spytała. - Tak. - Oczy mu pociemniały, a na twarzy pojawił się bolesny grymas. - Byłem studentem, gdy oboje utonęli podczas katastrofy promu zmierzającego na jedną z greckich wysp. To były ich pierwsze zagraniczne wakacje - powiedział z goryczą. - Odeszli, nim zacząłem odnosić zawodowe sukcesy. Gina nie potrafiła znalezć właściwych słów, żeby wyrazić swoje współczucie. Ujęła delikatnie dłoń Rune'a, nieświadomie powtarzając jego gest. W przeciwieństwie do niej przyjął tę niemą pociechę, zamknął jej rękę w swoich dłoniach i ścisnął delikatnie, a potem ze smutnym uśmiechem spojrzał w-szare oczy. - Po śmierci rodziców gospodarstwo przejęła Hannę. Była ode mnie sporo starsza. Znacznie wcześniej poślubiła najmłodszego syna sąsiadów, który nie miał własnej ziemi, więc nasze sprawy ułożyły się pomyślnie. Oboje zapewnili mnie, że w ich domu zawsze będzie dla mnie ciepły kąt, i dotrzymali słowa. Mam wobec nich dług wdzięczności. Pieniądze go nie spłacą. Muszę odnalezć Svenda i przemówić mu do rozumu, żeby się im RS 65 odwdzięczyć za otrzymane dobro. Na szczęście nie muszę się spieszyć tak bardzo jak ty, bo kuzyn Jensa przyleci tu ze Stanów dopiero za tydzień. Mam nadzieję, że jego protegowany do tego czasu odzyska rozum i przestanie się zachowywać jak gbur i niewdzięcznik. - Jestem pewna, że Suzie zrozumie powagę sytuacji. - Gina ze smutkiem pokiwała głową. Zapewne ich krewni zajęci sobą woleli zapomnieć o wszelkich obowiązkach. Wyrwała dłoń z uścisku Rune'a i zdenerwowana uderzyła nią o blat. - Paskudna sytuacja! - Nie przesadzaj. - Popatrzył na nią z irytującym spokojem. - Gdy bez celu i pożytku krążyłaś po mieście, uruchomiłem rozmaite kontakty. Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy tamci dwoje nie zatrzymali się w hotelu, chociaż moim zdaniem nie stać ich na taki luksus. Popytałem w schroniskach młodzieżowych, lecz i tam się nie meldowali. Dostałem cynk, że kontaktowali się z miejscowymi hipisami i pojawili się w ich komunie. Moim zdaniem mieszkają teraz u przyjaciół Svenda. Badam już ten trop. - Wynająłeś prywatnego detektywa? - spytała zdziwiona. Nie wiedziała, czy podziwiać jego sprawność działania, czy lękać się metod. - Wierz mi, trzymam rękę na pulsie - zapewnił uspokajającym tonem i skinął na kelnera. - Co z deserem? - Dla mnie tylko kawa - odparła z roztargnieniem. Sięgnęła do torebki po portmonetkę i nagle przypomniała sobie, że kiedy spacerowali po parku, wspomniał o pokazie sztucznych ogni. - Jeśli mnie pamięć nie myli, kwadrans przed północą, czyli za dwadzieścia minut, będą tu puszczać fajerwerki. - Mówiła pospiesznie, bo sumienie nie dawało jej spokoju. Pamiętała wszystkie swoje kłamstwa. Była zawstydzona i dlatego próbowała się otoczyć nieprzebytym murem. Bała się przenikliwości Rune'a. Był jak nieprzewidywalny wróg, który w każdej chwili może zmienić front. Wyjęła z portfela kartę RS 66 kredytową. - Tym razem ja płacę. - Była przygotowana na gwałtowny protest i gorączkowo szukała argumentów. Wyprostował się powoli; już myślała, że odmówi, lecz odprężył się nagle i uniósł ręce w geście poddania. - Zgoda, skoro tak nalegasz, min skat, ale zapewniam, że jedna kolacja to za mało, żeby się wkupić w moje łaski. - A czego jeszcze oczekujesz? Pewnie chcesz, żebym ci pomogła odzyskać Lottę, tak? - mruknęła opryskliwie. Skąd ta nagła złość? Czyżby miała do niego pretensję, bo zachował się rozsądnie i znowu ją zaskoczył? Zamiast gardłować o prawach i obowiązkach mężczyzny po prostu uznał jej racje, obracając niezręczną sytuację w żart. - Obrażasz siebie i mnie, plotąc takie bzdury - odparł z ponurą miną, jakby udzieliła mu się jej irytacja. - Pomijając sprawy rodzinne, opiekuję się tobą całkiem bezinteresownie, bo obowiązuje mnie stare duńskie prawo gościnności: - Uśmiechnął się przekornie. - Zresztą jesteś warta znacznie więcej niż ta
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|