[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żankami, ale gdzie nam do ciebie! Kiedy się wprowadzasz? - Za jakieś dziesięć dni, więc już muszę zacząć myśleć o umeblowaniu. Powłóczysz się ze mną po sklepach, prawda? - Zrobię co w mojej mocy. Ale to ma być twoje miesz- kanie, nie moje. A już na pewno nie nasze. - Bezlitosna z ciebie kobieta, siostro Cabot. Ale chyba nawet ty masz serce. Zobaczyła, że palcami lewej dłoni znów pociera zagłębie- nie prawej. Czyżby był zdenerwowany? Zerknęła na zegarek. S R - Pózno już. Odwiez mnie. Gdy zatrzymali się przed jej domem, padał ulewny deszcz. Zamiast jak zwykle wysiąść i wypuścić ją, David siedział zamyślony, bębniąc palcami w obciągniętą skórą kierownicę. - Uświadomiłaś mi, że urządzenie mieszkania to niełatwa sprawa, nawet gdy się ma pieniądze i dużo katalogów. Po- możesz mi chociaż przy salonie? - Pomogę. Uwielbiam szastać nie swoimi pieniędzmi. - No to kamień spadł mi z serca. Jesteś dla mnie taka dobra. -. Nachylił się ku niej i zbliżył usta do jej ust. Podejrzewała, że to zrobi, i chciała tego. Z zamkniętymi oczami, półleżąc w wygodnym siedzeniu, poddała się jego pieszczotom i szybko je odwzajemniła. Krople deszczu bęb- niły o dach, a w samochodzie było tak ciepło, tak przytulnie i bezpiecznie... Z Davidem żadna kobieta nie jest bezpiecz- na, przemknęło jej przez głowę. A jednak czuła coś wręcz przeciwnego. Jego pocałunki stawały się coraz śmielsze, coraz bardziej namiętne. Objęła go dłońmi za szyję, przeczesała palcami włosy. Nie umiałaby powiedzieć, jak długo to trwało. Wie- działa jedynie, że jest niezmiernie szczęśliwa. Zreflektowała się w momencie, gdy spróbował dotknąć jej piersi - nie mo- gli posunąć się za daleko. - Muszę już iść - szepnęła. - Naprawdę musisz? - Tak. Mam próbę chóru i obiecałam, że się nie spóznię. - Nie miałabyś ochoty opuścić tej próby i zostać ze mną przez resztę wieczoru? - Może bym i miała, ale na pewno tego nie zrobię. Do zobaczenia w szpitalu, Davidzie. S R - Spotkamy się w najbliższych dniach? - Szczerze mówiąc, mam sporo spraw do załatwienia. Wysiadł i otworzył jej drzwi, a ona szybko wbiegła na ganek. - Nie zmoknij mi, bo się przeziębisz! - usłyszała za sobą jego głos. Poszła do swojego pokoju, zrzuciła ubranie i wzięła pry- sznic. Ale i tak wciąż czuła na sobie jego cudowne pocałunki. - W sobotę rano mogę pojechać z tobą po zakupy do Manchesteru - oznajmiła Jane Davidowi w czwartek po po- łudniu. - Mam nadzieję, że nic mi nie grozi z twojej strony? - dorzuciła żartem. - Tylko musimy wcześnie wyruszyć, że- bym zdążyła wrócić na mecz. - Dobrze. I obiecuję być grzeczny. Spodziewam się po tobie tylko tego, że pomożesz mi wybrać meble i jakieś tam dodatki. Potraktuję cię jak matkę i siostrę w jednej osobie. - I całować mnie będziesz też jak matkę i siostrę? - Z pewnych rzeczy nie wolno żartować - odrzekł po- ważnie. - Moje uczucia do ciebie są jak najdalsze od ojco- wskich, synowskich czy braterskich. Ale nie będę ci się z ni- mi narzucał. To co, o ósmej u ciebie? - Będę gotowa. Nie zapomnij książeczki czekowej. - Mógłbym zrobić zakupy przez Internet - powiedział, gdy jechali do Manchesteru. - Ale wolę wszystko sam obejrzeć. - Nie wyobrażaj sobie tylko, że kupisz wszystko za jed- nym zamachem - ostrzegła go. - Najpierw trzeba kupić rze- czy podstawowe, a potem stopniowo dobierać do nich nastę- pne. Zastanów się, czego najbardziej potrzebujesz. S R - Specjalnie tak mówisz, bo jako kobieta chcesz, żeby- śmy często jezdzili po zakupy... Jane wiedziała, że powiedział to żartem, ale musiała przy- znać, że było w tym ziarenko prawdy; faktycznie chciała spędzać z nim jak najwięcej czasu. Zaczęli kupowanie od wybrania łóżka. - Pojedyncze czy podwójne? - spytała, lekko się rumie- niąc. - Oczywiście, że pojedyncze - dodała szybko. - Niby po co ci podwójne... - A właśnie że podwójne - zaprzeczył - i to jak najwię- ksze. Ale wcale nie z takich powodów, jak myślisz. Po prostu jestem dużym mężczyzną, który potrzebuje dużego, wygod- nego łóżka. - Jasne - mruknęła. - Gdzieżbym śmiała podejrzewać cię o coś innego... Dość szybko udało im się znalezć takie łóżko, jakiego szukali. Obiecano im dostarczyć je następnego dnia. - A co z bielizną pościelową? - spytała. - Jakiego ma być koloru? - Może niebieska, tak jak kafelki? Wybrali więc niebieską, a także pasujący do niej komplet dużych i małych ręczników. Do kuchni kupili sztućce, szklanki, kieliszki do wina, komplet talerzy, kubków, patelni i garnków - znów w kolorze niebieskim. - Jesteś tak zagubiony i bezradny, jakbyś nigdy nie my- ślał o tym, żeby mieć prawdziwy dom - zauważyła. Nie odpowiedział, więc odwróciła głowę i spojrzała mu w twarz - malował się na niej smutek. - Owszem, kiedyś o tym myślałem - wyznał cicho - ale nie zaszedłem zbyt daleko... No, skończmy już z tą kuchnią, S R łazienką i sypialniami i pomyślmy wreszcie o salonie. To dla mnie najważniejsze. Jego słowa poruszyły ją i wzbudziły w niej ciekawość. Ale uznała, że to niedobry moment na zadawanie pytań. Zaproponowała, że najpierw wybiorą zasłony. - Tylko błagam, nic wyszukanego - zaznaczył zdecydo- wanie. - %7ładnych lambrekinów, firaneczek, ani nic z tych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|