[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobią coś, czego będą pózniej \ałowali. Chodzi o twojego ojca i tego Shawna McCallis tera. Kłócą się o jakąś nieruchomość i przed chwilą wyszli, gotowi się pozabijać. Musisz natychmiast tam pojechać! - Sekretarka wydukała adres, który Hillary zapisała odruchowo, choć czuła wielką pokusę, \eby pozwolić tym starym durniom załatwić to między sobą. Luke wrócił do pokoju Hillary, zapewniwszy przedtem sekretarkę swojego ojca, \e natychmiast wyrusza. - Twój ojciec znowu zaczyna! - krzyknęli jednocześnie. - Mój ojciec? - zapytali znowu razem. - To twój ojciec: .. - Będziemy tak stali i kłócili się, czy raczej pojedziemy i sprawdzimy, o co chodzi? Luke pojednawczo uniósł dłoń. - Nie denerwuj się. Zaraz wyruszamy. - Naprawdę myślisz, \e to dobry pomysł? - spytał Charles Shawna na podwórku wystawionego na sprzeda\ wielkiego wiktoriańskiego domu. - Nie wiem - odpowiedział Shawn. - Byłem przekonany, \e rozbicie ich mał\eństwa to świetny pomysł, ale myliłem się. Oni są stworzeni dla siebie. - Zaraz tu będą - Charles zerknął na zegarek. Hillary uparła się, \eby ka\de z nich jechało własnym samochodem, ale dotarli do celu w sekundowym odstępie. Rozpoznała samochód swojego ojca na podjezdzie wielkiego wiktoc riańskiego domu z tabliczką "na sprzeda\" u frontu. - Za samochodem ,twojego taty stoi wóz mojego ojca - powiedział Luke, gdy pędzili z Hillary do frontowego wejścia. Drzwi były uchylone, a ze środka dobiegały podniesione głosy. - No tak - westchnęła. - Znowu się zaczęło. Hillary deptała Luke' owi po piętach, a\. dotarli do pokoju usytuowanego na końcu korytarza. Gdy zauwa\yła, \e na środku pustego pokoju stoi magnetofon, z którego rozlegają się odgłosy kłótni, zatrzasnęły się za nią drzwi i ktoś natychmiast przekręcił, zamek. - Tu pachnie zdradą - powiedziała Hillary, ze złością wyłączając magnetofon. - To twój pomysł? - Spojrzała na Luke' a. - ,To nasz pomysł - Hillary usłyszała głos swojego ojca zza ,zamkniętych drzwi. - Wypuść nas stąd! -krzyknęła, waląc w drzwi. - Nie, nie wyjdziecie stąd, dopóki nie rozwią\ecie swoich problemów - oznajmił Charleś. - Sprawiłaś, \e my się opamiętaliśmy - dodał Shawn - a teraz my pomo\emy opamiętać się wam. Skończyliśmy z kłótniami, czas na was. - Wiemy, \e się kochacie, i przykro nam, \e wtrąciliśmy się w wasze sprawy - powiedział Charles. - Ter,az te\ się wtrącacie - odparła Hillary. - No dobrze, potem nie będziemy ju\ tego robić - odpowiedział Charles. - Teraz was zostawiamy. Wrócimy za trzy godziny. Macie mnóstwo czasu, \eby się pogodzić. - Nie mogę w to uwierzyć... - powiedziała, wsłuchana w oddalające się kroki. - Aja śięcieszę, \e to zrobili - mruknął Luke. - Oszczędziło mi to kłopotu wymyślenia czegoś podobnego. Musimy w końcu porozmawiać. - Ju\ rozmawialiśmy - przypomniała mu Hillary. - W moim biurze. - Nie. W twoim biurze kłóciliśmy się. Bardzo się o ciebie martwiłem i ukryłem to pod maską złości. Ostatnio du\o ukrywałem. - Na przykład prawdziwy powód naszego ślubu. - Chcesz wiedzieć, dlaczego naprawdę się z tobą o\eniłem? Bo ... - Luke wziął głęboki, uspokajający oddech, gdy\ najchętniej zapadłby się natychmiast pod ziemię. - Musiałeś mieć \onę, \eby udał się ten interes z Angusem - przerwała mu H'illary. - Ju\ to słyszałam. - Nie, do cholery! O\eniłem się z tobą, bo cię kocham! Zszokowana Hillary milczała. - Nie wiem, czy zauwa\yłaś, czy nie, ale mam problemy z wyra\aniem uczuć - przyznał cierpko. - Nie dawałem sobie \ z nimi rady, schowałem je więc w. szkatułce i zamknąłem na klucz. Tylko \e ty otworzyłaś tę szkatułkę i wszystkie moje uczucia wydostały się na zewnątrz z wielkim hałasem. - Dlaczego czujesz, \e musisz więzić swoje uczucia? Luke spoglądał przez okno na podwórze. To było łatwiejsze ni\ patrzenie w oczy Hillary. - Moi rodzice nie nale\eli do najspokojn~ejszych ludzi. Postanowiłem, \e nie powtqrzę ich błędów. Nie miałem zamiaru \yć na łasce swoich uczuć i emocji - podejmować nagłych decyzji, ranić ludzi, porzucać ich. Zawsze uwa\ałem, \e uczucia osłabiają mę\czyzn. Obna\ają. To dlatego broniłem jak lew swojej niezale\ności. Prawdopodobnie dlatego cztery lata temu zachowałem się tak głupio. Potem uświadomiłem sobie, \e bałem się uczuć, które zaczynały nade mną panować, bo zbyt wiele do ciebie czułem. No i wpadłem w panikę. Wyruszyłem na Bli- . ski Wschód, niszcząc nasz związek. - Ale dlaczego, Luke? Dlaczego się bałeś? Co złego widzisz w uczuciach? - Nie widzę w nich nic złego, dopóki mo\na je kontrolować. A ja czułem, \e tracę nad nimi panowanie. Moja mama odeszła od taty, bo nie mogła dłu\ej znieść tej ciągłej emocjonalnej huśtawki. Nie wiem ... - Luke wzruszył ramionami - mo\e my- ślałem, \e jeśli dowiesz się, \e cię kocham, to uznasz mnie za słabeusza i opuścisz, tak jak moja mama opuściła tatę. A ja nie chciałem się nara\ać na taki ból. I w końcu rzeczywiście mnie opuściłaś. - Nie opuściłam cię. Odeszłam, bo myślałam, \e mnie nie kochasz. Wiesz przecie\, \e zawsze cię kochałam. - Nie byłem pewny, czy wcią\ mnie kochasz. Od kiedy znowu jesteśmy razem, nigdy nie wyznałaś mi swojej miłości. - Bo nie chciałam jeszcze raz narazić się na cierpienie - od- powiedziała Hillary dr\ącym głosem. - Przepraszam, \e cię zraniłem. - Luke sięgnął po kosmyk jej niesfornych czarnych włosów i zało\ył go za jej ucho. - Prawda jest taka, \e kocham cię. Pewnie nawet za bardzo cię . kocham. - Nie mo\esz kochać mnie za bardzo - prawie ze szlochem odpowi.edziała Hillary. - To niemo\liwe, Luke! Kochaj mnie tak mocno, jak tylko chcesz. Tak długo, jak będę pewna twojej miłości, będę przy tobie. - Wiesz - szepnął Luke - jestem przekonany, \e nasi tatusiowie nie wrócą tu wcześniej ni\ za dwie i pół godziny. - Rozpiął górny guzik jej bluzki, a potem następny i następny - Naprawdę? - Hillary uśmiechnęła się na myśl o zręczności jego palców. - Wygląda na to, \e
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|