[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kapitan. Domyślam się, że macie coś ważnego, bo kazałem do domu przekazywać mi tylko ważne spra- wy. Trudno mi ocenić, panie kapitanie, ale wydaje mi się. że to będzie ważne. Zgodnie z rozkazem sze- dłem za Ziębą, miałem po drodze możność zadzwonić do Kamińskiego, który miał mnie zmienić. Powie- działem mu, że idziemy Marszałkowską od placu Konstytucji do domów Centrum, dogonił mnie przy tych domach, przekazywałem mu takie drobiazgi, wie pan kapitan... I szliśmy za podopiecznym, a on skręcił na- gle w Sienkiewicza i wszedł do kawiarni Pod Kurierem". Tam ja zostałem przy księgarni, zawróciłem, Kamiński wszedł do środka. Zacząłem iść do Jasnej, aż słyszę szybkie kroki, kłusuje brodacz w brązowej kurtce, leci w ten pasaż. Odruchowo ruszyłem za nim, bo to w takiej sytuacji nigdy nie wiadomo, co się mo- że zdarzyć, wbiegam między te słupy, staję za jednym i widzę brodacza, jak pędzi do Domu Chłopa", a z tyłu, zza tej księgarni wybiega Zięba i goni za nim co sił. Brodacz wpadł do Domu Chłopa" i tu Zięba się sfrajerował. bo wpadł za nim. a ja sobie stanąłem spokojnie na tych schodach przy restauracji Stolica" i patrzę, co się dzieje. Nic minęło pół minuty i z drugich drzwi wysuwa się czarna broda, facet rozgląda się, dochodzi do błędnego wniosku, że nikt go nie obserwuje... Czy nie możecie się trochę streszczać? kapitan przerwał potok słów Walczaka. Ja tylko najważniejsze, chciałem, żeby dokładnie i nie pominąć żadnych szczegółów kontynu- ował Walczak nie speszony. Więc wysunął się z tych drzwi, szybko do Wareckiej i przepada za rogiem. Dobiegam cło tego rogu, mam go, idzie do Nowego Zwiatu, ogląda się co Zwiętokrzyskiej, łapie pospieszną dętkę i rozpoczyna podróż w kierunku Pragi, a wraz z nim wywiadowca Walczak, niestety na gapę, bo ma miesięczny, ale tylko na normalne... Dobrze, że nie mam was tu bliżej . przerwał kapitan bo chyba bym czymś rzucił. Masz tego faceta, człowieku, czy nie? Nie zatrzymałem go przecież, bo za co? Stoję pod domem, gdzie się ukrył, z domu jest jedno wyj- ście, ale nie chciał- , bym zostać sam, jeżeli to naprawdę ważny facet. Jestem w budce na ulicy Zrodkowej i proszę o pomoc. Poza tym chciałem zameldować, że jestem blisko osobistej tragedii, bo umówiłem się na randkę, uczucia podporządkowałem służbie, ale nie wiem, czy znajdę zrozumienie... Dam ci na piśmie zaświadczenie i przestań że wreszcie, bo mnie uszy bolą. Dam ci zaświadczenie na piśmie, ale wniosę tam zastrzeżenie, że o ile chce pozostać przy zdrowych zmysłach, niech broń Boże za ciebie nie wychodzi, bo zagadasz ją na śmierć lub wpędzisz w ciężką chorobę, niech się z tobą spotyka, ale nie dłużej niż dwie godziny dziennie. Szczerze mówiąc to dla mnie w sam raz. panie kapitanie. Ja nie jestem taki zachłanny, jak to się zdarzają mężczyzni, co chap i zaraz chce na własność... Pilnuj brodacza głos kapitana zabrzmiał służbowo i Walczak zorientował się, że koniec z żarta- mi. Za kwadrans powinieneś otrzymać posiłki. Człowiek, który przyjdzie, otrzyma dokładniejsze instruk- cje, co robić. Mam nadzieje, że Kamiński nadal zajmuje się Ziębą, nie chciałbym być w jego skórze... Za Kamińskiego ręczę własną... to znaczy chciałem powiedzieć własnym małym palcem. Nic mi po waszych poręczeniach. Nie zauważyliście, jak się zachował Kamiński? Nie zauważyłem, Ziębę oddałem Kamińskiemu i to już jego sprawa, mogę tylko powiedzieć, że ta- kie przebieżki to dla niego nic wielkiego, przy mnie miał na naszej spartakiadzie 11,4 na setkę. Dobrze. Trzymajcie się. W Paprotce" sprząta się między dziesiątą a południem, gospodyni prosi gości, żeby w tych godzinach nie zostawiali zamkniętych pokoi. O kradzieże nie ma się co martwić, oczywiście ponosi ona pełną odpo- wiedzialność za wszystkie rzeczy gości, z wyjątkiem biżuterii, którą chętnie przechowa u siebie, gdzie bę- dzie bezpieczna. To są jednak zapewnienia dawane na wszelki wypadek, bo w czasie pięcioletniej historii pensjonatu nie zanotowano ani jednego wypadku kradzieży. Porucznik Kowalczyk rozejrzał się po korytarzu. Było cicho i pusto. Chwilę nasłuchiwał, potem deli- katnie zapukał do drzwi sąsiedniego pokoju. Klucz tkwił w dziurce. Na pukanie nikt nie odpowiedział, po- rucznik nacisnął klamkę; drzwi nie ustąpiły, przekręcił więc klucz i wsunął się do środka. Stojąc w progu wyjął klucz, wsadził go do dziurki od wewnątrz i przekręcił w zamku. Zbliżył się do nocnej szafki, ostrożnie wysunął szufladę. Odgarnął przybory toaletowe, przejrzał całą szufladę. %7ładnych dokumentów, żadnych papierów. W kieszeniach ubrań wiszących w szafie znalazł jedynie papierosy, drobne monety, zużyte bilety z warszaw-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|