[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest zupełnie inny. - Za niski jak na mój gust - odparł spokojnie Sokół. Kruk zachichotał, a potem uścisnął mocno Sokoła w taki sposób, jak mężczyzni obejmują braci. - Stęskniłem się za tobą. Cieszę się, że mogłeś się wyrwać na parę dni. - Ja też. Nieczęsto widujemy cię w Vancouver. - Byłem... niespokojny. . - Tak. - powiedział cicho Sokół. - Też byłem kiedyś niespokojny. Kiedyś. - Spojrzał na Angel. - Ale już nie jestem. Angel odpowiedziała mu uśmiechem. Jeśli Janna miałaby jeszcze jakieś wątpliwości co do pozycji, jaką zajmował Kruk w życiu Angel, to teraz zniknęły one bez śladu. Uśmiech Angel świadczył, że ta kobieta bardzo kocha swojego męża. To samo odnosiło się do Sokoła. Jedno pieszczotliwe dotknięcie jej policzka świadczyło, że Angel jest dla niego blaskiem rozświetlającym każdą ciemność. Janna spojrzała na Kruka i dostrzegła łagodny uśmiech, gdy czuł niemal dotykalnie fluidy miłości, płynące pomiędzy parą jego przyjaciół. I nagle ogarnął ją smutek, jakieś dziwne, przytłaczające współczucie dla Kruka: Angel i Sokół byli połówkami przepięknej, silnej całości. Kruk nie tylko się z tym pogodził, ale cieszył się tym, kochając ich oboje. Nie jestem tak wielkoduszna, uświadomiła sobie Janna. Nie zazdrościła Sokołowi i Angel uczucia, które ich łączyło. Ale nic nie mogła poradzić, że pragnęła takiej miłości dla siebie. Pragnęła jej mocno do bólu i czuła się nieszczęśliwa, wiedząc, że nigdy jej nie zazna. - Janno? Co się stało? - szepnął Kruk. Uświadomiła sobie, że opiera się o twardą, ciepłą pierś Kruka. - Nic nowego - odparła, uśmiechając się do niego najmilej jak potrafiła. Pewnie niezbyt dobrze jej to wyszło, Kruk bowiem zmrużył oczy i przyjrzał się jej z uwagą. - Chyba trudno mi będzie się do tego wszystkiego przystosować - powiedziała, zataczając ręką półkole. - Mam na myśli życie w cywilizowanym świecie i w ogóle. Przyzwyczaiłam się do... raju. Oczy Kruka rozbłysły. Mocniej przytulił dziewczynę. - Przecież możesz tam wrócić - szepnął. Westchnął głęboko, słysząc własne słowa. Robił to, z czym postanowił skończyć. Naciskał na nią, wykorzystywał to, że ma wobec niego dług wdzięczności. - Spędzisz ze mną kilka dni, prawda? Jeśli chcesz? - Chcę - szepnęła Janna, poddając się potrzebie serca. Objęła Kruka. - Bardzo chcę. Uniósł ją w górę. Kiedy w końcu postawił Jannę na ziemi, dostrzegł rozbawioną twarz Angel. - Załatwione. Spotkamy się na kolacji u Janny o piątej. Ja przyniosę jedzenie, Angel je przyrządzi, a Sokół pozmywa naczynia. - Dla mnie już nic nie zostało - zauważyła Janna. - Ty - rzekł Kruk, dotykając palcem czubka jej nosa - zostajesz skazana na długą, gorącą kąpiel. A potem usiądziesz mi na kolanach i będziesz opowiadać szeptem o życiu i pragnieniach płomiennookich Dżabbersmoków. - Chyba jesteś jeszcze za młoda, żeby słuchać takich rzeczy - oświadczył Sokół, zasłaniając Angel uszy.. - Zdaje ci się - odparła, drobnymi dłońmi chwyciła go za szyję i przyciągnęła do siebie. Szepnęła coś, a on uniósł brwi i roześmiał się głośno. - W chodzę w to - oznajmił i uśmiechnął się do żony. Janna właśnie skończyła pierwszą część swojego wyroku , kiedy usłyszała pukanie do drzwi. - To ty, Kruku? - zawołała, sięgając po ręcznik. - We własnej osobie - odparł, wchodząc i zatrzaskując za sobą drzwi. - A ty? W czym jesteś? - W tym samym. Przyszedłeś za wcześnie, czy ja się spózniłam? - zapytała, wyglądając zza drzwi łazienki. Uśmiechnął się i otworzył szeroko drzwi. - Moim zdaniem, przyszedłem w samą porę. Janna wstrzymała oddech, widząc w jego oczach podziw dla swego ciała. - O Boże - powiedział chrapliwie. - Jesteś zbyt piękna, by być prawdziwa. Dreszcz, który wstrząsnął Janną, wywołany był czymś jeszcze prócz chłodnego powietrza, które wtargnęło do zaparowanej łazienki. - Kruku - zaczęła cicho, ale nie potrafiła powiedzieć nic więcej. - Jeszcze raz - mruknął. - Co ? - Powtórz moje imię. Głos Kruka był tak głęboki, że z trudem rozróżniała słowa. Pochylił się i wolnymi, zmysłowymi ruchami języka sprawdzał, jak smakuje jej zaróżowiona skóra. - Kruku - powiedziała. Chciała dodać coś jeszcze, ale gorącymi wargami dotknął jej piersi. Opadające na jasną skórę włosy przypominały czarną satynę. - Kruku - szepnęła i drżąc, wsunęła palce w te czarne kosmyki. Ukląkł przed nią. - Tak - wymruczał cicho w sam środek jej brzucha. - Dokładnie tak. Tak to mów. Tak, jakby było to jedyne słowo w jedynym zrozumiałym dla nas języku. Janna czuła palący dotyk dłoni Kruka, gdy gładził jej ciało od stóp aż do zaokrąglonych bioder. Uczył się jej na pamięć, kreśląc językiem zmysłowe linie na skórze. Zwiat wirował jej przed oczami niczym diamentowa migotliwa mgła. - Kruku - szepnęła niepewnie, czując rozbrajające ciepło jego dotyku. - Tak - powiedział tryumfalnie. - Powtarzaj moje imię, kiedy cię kocham. Kiedy je wymawiasz, pragnę cię do szaleństwa. Z tobą. Tutaj. Teraz. Na zawsze. Janna przylgnęła do Kruka i powtarzała jego imię niczym miłosną litanię. Kiedy już nie mogła utrzymać się na nogach, przeniósł ją w ramionach i położył delikatnie na pościeli. Potem stanął po prostu obok i czarnymi oczami obserwował jej ciało, jakby nigdy wcześniej nie widział kobiety. - Kruku? - spytała drżącym głosem. Nie odrywając od niej wzroku, zaczął się rozbierać. - Teraz będę się z tobą kochał - powiedział. - Aż stanę się dla ciebie jedyną rzeczą na świecie, a moje imię jedynym słowem, jakie pamiętasz. I będę patrzył, jak twoje oczy stają się srebrzyste i płoniesz; leżąc pode mną. A potem scałuję każdą łzę z twojej twarzy i zacznę wszystko od początku. Usiłowała coś powiedzieć, lecz po pierwszej intymnej pieszczocie straciła władzę nad ciałem. Próbowała odezwać się znowu, ale wydała z siebie tylko jęk rozkoszy, wywołując tym jego uśmiech. A potem w pokoju rozległ się głos Janny, powtarzający jego imię niczym chrapliwą miłosną pieśń dla kruka. ROZDZIAA DZIEWITY Ostatniego dnia sierpnia Janna obudziła się, ocierając policzek o pierś Kruka. Zamruczał coś z zadowoleniem, przytulił ją mocniej i zasnął znowu. Gładziła jego ciepłą skórę, ale sama nie mogła zasnąć. W ogóle nie chciała spać tej ostatniej nocy po powrocie z rejsu rzeką Yakoon. Nie chciała tracić ani jednej chwili z tych, być może ostatnich, godzin w towarzystwie Kruka. Dziś postanowiła mu powiedzieć, że go kocha. Dziś miała nadzieję, że raczej przyjmie jej miłość niż delikatnie ją odepchnie. Dziś zmusi go, by ją wysłuchał, albo będzie musiała odejść, gdyż wiedziała, że jeśli zostanie z Krukiem dłużej, nie zdoła go już opuścić. Nie była nawet pewna, czy teraz potrafi wyjechać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|