[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W takim razie zapakują cię w szorty przekomarzała się Alice. Też są przebojem sezonu. Ale nie dla mnie, nie ma szans zapewniła ją Holly. Zmieniła temat. Jak stoją sprawy z tymi ekologicznymi opakowaniami? Minął kolejny tydzień. Przez ten czas widziała Roberta tylko raz szedł ulicą, kiedy akurat była na zakupach. Na jej widok uniósł dłoń do góry i z uśmiechem ruszył w jej stronę. Spłoszyła się. Pośpiesznie odwróciła się i przeszła przez ulicę, udając, że wcale go nie widzi. Potem była wściekła na siebie, że zachowała się tak bezsensownie. Prawie zaraz po jej powrocie do domu zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę. Od razu poznała głos Roberta. Bez słowa rzuciła ją na widełki, i choć telefon dzwonił jeszcze wiele razy, nie odbierała go. Dlaczego tak ją prześladuje? Przecież żaden normalny człowiek nie byłby tak natrętny. Czyżby zależało mu na odnowieniu dawnego romansu? Jakoś nie potrafiła dopatrzeć się sensu w jego postępowaniu. Lato powoli dobiegało końca. Przez cały tydzień planowała, że poświęci weekend na prace w ogrodzie, ale okazało się, że jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, że sobotę i niedzielę musiała przesiedzieć przy biurku. Nie miała nawet czasu, by zrobić sobie coś do jedzenia. Dochodziła ósma, kiedy zadzwonił telefon. Oderwała oczy od papierów i zmarszczyła brwi. Kto mógł do niej dzwonić o takiej porze? Z ociąganiem sięgnęła po słuchawkę. Podświadomie się bała, że zaraz usłyszy głos Roberta. Ku jej zaskoczeniu po drugiej stronie odezwał się Paul. Odetchnęła z ulgą. Cześć! Zgadnij, skąd dzwonię zaśmiał się. Nie mam pojęcia. Gdzie jesteś? U siebie w domu. Przyjedz zaraz do mnie, tylko wstąp po drodze po butelkę szampana. Musimy coś uczcić. Jesteś w domu? zapytała z niedowierzaniem. Ale przecież... Przyjeżdżaj tutaj przerwał jej brat. Wszystko ci dokładnie opowiem. Właściwie nie powinna się dziwić. To w końcu był stary numer Paula. Nieraz już przyjeżdżał bez uprzedzenia i ściągał ją do siebie. Ale teraz była zbyt ucieszona, że już wreszcie jest na miejscu, by robić mu wymówki. Paul mieszkał zaledwie kilka kilometrów od niej. Miał niewielki, ale luksusowo urządzony apartament w dużym wiktoriańskim budynku, przerobionym na komfortowy kompleks mieszkalny z własnym ogrodem zimowym, parkiem i obiektami sportowymi, łącznie z krytym basenem. Holly zatrzymała się po drodze, by kupić szampana. Potem musiała chwilę poczekać przy bramie, nim została wpuszczona na teren. Samochód zostawiła na parkingu przeznaczonym dla gości. Wszystkie apartamenty były strzeżone. Znów musiała czekać, aż Paul potwierdzi jej przyjście. Dopiero wtedy mogła opuścić elegancki hol i wyciszoną windą wjechać na szczyt budynku, gdzie mieściło się mieszkanie Paula. Od razu, kiedy tylko otworzył drzwi, rzuciła się jej w oczy jego mocna opalenizna. W przeciwieństwie do niej Paul nie odziedziczył po mamie jasnej karnacji, a pobyt na drugiej półkuli zrobił swoje. Spłowiałe od słońca włosy wydawały się niemal złote przy jego śniadej, opalonej na brąz twarzy. Zanim jeszcze skończyła siostrzane wyrzuty, że zmienił wygląd na amerykańskiego złotego młodzieńca, zauważyła, że Paul nie był sam. Tuż przy oknie salonu, zapatrzony w ciemność, stał Robert. Och, wspaniale! Przywiozłaś szampana! ucieszył się Paul, zupełnie nie przejmując się jej zaskoczeniem na widok Roberta. Stała jak skamieniała. Co on tutaj robił? Spotkałem Roberta na lotnisku. Właśnie odprowadzał Angelę i był tak uprzejmy, że zaproponował mi podwiezienie do domu wyjaśnił Paul. Mam wspaniałe wiadomości, Holly dodał żarliwie. Dlaczego nie dałeś mi znać, że przyjeżdżasz? niejako automatycznie zapytała Holly. Wyjechałabym po ciebie. Nie było na to czasu. Kiedy tylko dowiedziałem się, że papiery zostały przygotowane, pojechałem na lotnisko, żeby zarezerwować sobie miejsce. Okazało się, że pózniejszy lot jest odwołany. Miałem tylko chwilę, żeby pędem wrócić do hotelu po rzeczy i zaraz musiałem być z powrotem na lotnisku. Nie zdążyłem zadzwonić. Holly słuchała w milczeniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|