[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie szukał jej? - Był chory, a po awanturze z rodziną przeżył załamanie nerwowe. Długo dochodził do siebie w prywatnej klinice w Bor- deaux. Wrócił odmieniony... zupełnie inny, jakby dawny Fabien umarł, a w jego ciele zamieszkał obcy człowiek. - Dlaczego pokłócił się z najbliższymi? Przecież nie opuścili go w nieszczęściu i zajęli się nim, gdy był chory. - Próbowali mu wmówić, że wygrał los na loterii, gdy Isa- belle go opuściła. Uważali ją za awanturnicę... albo i coś gor- 97 S R szego. Padły naprawdę straszne oskarżenia. .. słowa, których nigdy się nie wybacza. Dlatego po powrocie z kliniki zamieszkał samotnie w Les Hiboux. Mówił, że jeśli Isabelle tam wróci, jej dom nie będzie opuszczony i pozbawiony miłości. Na zamku go wyklęto i obłożono anatemą. Od tamtej pory Gaston nie zamie- nił z nim chyba ani słowa. - Rozmawiałam dzisiaj z baronem i z madame de Rochefort. Nie powiedzieli ani słowa o tym zajściu i kłótni... - To dla nich typowe. Kiedy Gaston uległ okropnemu wy- padkowi, miałam nadzieję, że zmieni się na lepsze i będzie szukał wsparcia u brata, ale się pomyliłam. Fabien z powodu choroby stracił prawo do opieki nad Rohanem, który wyjechał do Arrancay i zamieszkał u dziadka. To był dla nich kolejny bole- sny cios. Obaj bardzo się lubili, wręcz przepadali za sobą. Jedy- ną pociechą była dla Fabiena winnica. Kiedy zmarł Hercule Riquard, został jego następcą jako maitre de chai i resztę życia poświęcił doskonaleniu metod uprawy i produkcji. Był w tym naprawdę bardzo dobry. - Cieszę się, że przynajmniej to mu się udało. - Sabine po- kręciła głową. - Dużo było tu dramatów i nieszczęść. - Rzeczywiście tak to wygląda dla przybysza z zewnątrz. Prawdę mówiąc, po wyjezdzie Isabelle czasami wydawało nam się, że nad tą rodziną zawisła jakaś klątwa. .. ale to bzdura. 98 S R Klątwa rzucona przez zagłodzoną na śmierć Sabine de Ro- chefort? Brzmi to rzeczywiście głupio, ale... Dziewczyna przy- pomniała sobie wieżę i jej mroczne, ponure wnętrze. - Kiedy Rohan, to znaczy pan Saint Yves, wrócił z Arran- cay? - Przyjechał do ojczyma, który już zupełnie podupadł na zdrowiu. Fabien chciał, żeby jego ukochaną winnicę przejął ktoś, kto fachowo i z miłością się nią zajmie. Rohan był najlepszym kandydatem, chociaż dziadek nie chciał go od siebie puścić. - Pokręciła głową ze współczuciem. - Aatwo ten chłopak tutaj nie ma. Wkrótce Sabine poprosiła o rzeczy po Maman i pożegnała się, bo chciała w samotności uporządkować przeżycia dzisiejsze- go dnia. Choć bardzo się wzbraniała, madame Lavaux zapropo- nowała, że pomoże jej zanieść do willi paczki z bielizną. Kiedy dotarty na miejsce, weszła z Sabine do domu. Stanęła na środku salonu i smutnym wzrokiem rozejrzała się wokół. - Przygnębiający widok. Co masz zamiar zrobić z tym spadkiem? Przeniesiesz się do Francji? - Nie wiem. Jestem tłumaczką, więc muszę się najpierw zo- rientować, jakie możliwości pracy miałabym tutaj. Dopiero wte- dy zdecyduję. - Może wynajmiesz dom na wakacje jakiejś agencji tury- stycznej? Ciągle szukają starych rezydencji. - Nie pomyślałam o tym - przyznała Sabine. - To, bardzo dobre rozwiązanie. Wcale nie mam ochoty sprzedawać willi. 99 S R Przecież dopiero ją odnalazłam i dobrze się tu czuję. Wspo- mniała pani, że meble są w magazynie. Długo tam stoją? - zapy- tała niepewnie Sabine. - Pewnie będę musiała sporo zapłacić za ich przechowanie. - Ani grosza! Fabien zadbał o wszystko. Rachunki są opła- cane z jego majątku. No, wiesz: podatki, prąd, woda. Miał na- dzieję, że Isabelle tu wróci. Zrobił w testamencie osobny zapis. - To wspaniale! - Oczy Sabine błyszczały z radości. - Sama widzisz - powiedziała z łagodnym uśmiechem Mo- nique Lavaux. - Był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Ona go kochała, domyśliła się Sabine i poczuła w sercu bole- sne ukłucie. Pewnie w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Madame Lavaux poklepała Sabine po ramieniu. - W czym mogłabym ci jeszcze pomóc? Jeżeli w niczym, to na mnie już pora. O ile nie masz żadnych innych planów na jutrzejszy wieczór, zapraszam cię na kolację. Rozpromieniła się, gdy dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody, i ruszyła drogą prowadzącą na farmę. Sabine ugotowała wreszcie potrawkę z kury i posłała łóżko. Dzisiejszej nocy nareszcie będę;mogła wyspać się w normalnej pościeli, pomyślała z zadowoleniem. Kiedy zjadła posiłek i poło- żyła się spać, sen nie chciał jednak nadejść. Była zmęczona, lecz gonitwa myśli nie pozwoliła jej zmrużyć oka. Daremnie próbo- wała uporządkować dzisiejsze wrażenia. Wciąż stawał jej przed oczyma Rohan Saint Yves. Głęboki smutek, który do- 100 S R strzegła w oczach Monique Lavaux, jasno dowodził, że miłość do mężczyzny, który pokochał inną kobietę, nie wróży nic do- brego. W przyszłości będę się trzymać od niego z daleka, obie- cała sobie pełna goryczy. Byłam głupia, beznadziejnie głupia. Nawet gdyby nić było w jego życiu Antoinette, nigdy by się mną nie zainteresował. Dla niego jestem tylko córką awanturnicy, niewartą starań i niegodną szacunku. Po namyśle uznała, że jutro rano poprosi Marie--Christine, aby zaniosła Rohanowi wiadomość, iż nie pojedzie z nim na wycieczkę, bo musiała zmienić plany. Sama wyruszy do Les Eyzies, jak doradzała Monique Lavaux. Trzeba zwiedzić słyn- ne jaskinie. Stamtąd warto pojechać do La Roque-Gageac, re- klamowanej jako najpiękniejsza wioska w całej Francji. Zmę- czona, wreszcie zasnęła. Następnego dnia rano długo układała wiadomość dla Rohana. Wypiła kilka filiżanek kawy i zmarnowała mnóstwo papieru. Nie mogę przecież napisać do niego jak arogancka prostaczka, uzna- ła. W krótkich słowach dam mu do zrozumienia, że z nim nie pojadę, bo nie mam ochoty na jego towarzystwo. Gdy powstają- cy w ciężkich bólach list był wreszcie gotowy, nałożyła prostą, żółtą spódnicę i dobrała odpowiednią koszulkę, a ponieważ
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|