[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie w proporcji do tego, co posiada Jane - wtrąciła szybko hrabina. - Będę z panem szczera i przyznam się, że ponieważ mój maż nie był zbyt hojny, to ja płaciłam za jej ubrania z bardzo mizernej sumy, którą sama posiadam. Ja również pomogłam mężowi wyremontować dom i urządzić go tak ekskluzywnie, przed powrotem Jane. - Rozumiem, oczywiście, że rozumiem - zapewnił książę - ale będziecie musieli dać mi trochę czasu, zanim się na to zgodzę. To jest w końcu kwestia, którą powinienem omówić z powiernikami i adwokatami mojej żony, a także, ponieważ ja będę zarządzał jej pieniędzmi w przyszłości, również z moimi adwokatami. Znowu nastąpiła wymiana spojrzeń pomiędzy Hornem a hrabiną i w końcu hrabina powiedziała: - Uczyniłoby mnie to bardzo szczęśliwą wiedząc teraz, że się zgadzasz i ponieważ sprawy papierkowe i dokumenty zawsze zabierają tak dużo czasu, to im szybciej powiernicy zostaną poinstruowani, żeby zrobić, to co Jane i pan sobie życzycie, tym lepiej! - Będę o tym pamiętał. - Proszę wybaczyć mi, że tak mówię - wtrącił się Kane Horn - lecz skoro moja kuzynka jest raczej bez pieniędzy od śmierci hrabiego, to chciałaby mieć pańskie stanowcze zapewnienie, że ta suma zostanie jej przekazana zaraz po waszym ślubie, zanim przejmie pan pełną kontrolę nad majątkiem Jane. Wyjął z kieszeni jakieś papiery i kontynuował: - Właściwie ułatwi to panu sprawę, książę, jeżeli podpisze pan ten prosty dokument, który w rzeczywistości zaoszczędzi panu wielu kłopotów. - Jak to miło z pana strony, że pan o tym pomyślał - odrzekł książę nie ukrywając sarkazmu. Kane Horn wyciągnął w jego stronę papier, ale książę nie uczynił żadnego gestu, żeby go wziąć. Spojrzał mu prosto w oczy i powiedział: - Wydaje mi się, panie Horn, iż zapomniał pan, że jestem Szkotem, a Szkoci są przysłowiowo skąpi. - To są pieniądze Jane - nalegała hrabina - a ona ciągle powtarzała, ile mi jest dłużna i jak bardzo chce mi pomóc. Wczoraj wieczorem powiedziała: Już nigdy więcej, najdroższa macocho, nie będziesz się musiała martwić tak jak kiedyś. Będę się tobą opiekować, ja i mój maż". Gdy skończyła mówić, przyłożyła do kącika oka malutką, wykończoną koronką chusteczkę. Byłoby to bardzo wzruszające, ale miała tak mocno umalowane rzęsy, że musiała bardzo uważać, by ich nie dotknąć, żeby się przypadkiem nie rozmazały. - Słyszałem, jak Jane to mówiła - przytaknął Kane Horn - i powiem panu, książę, że Jane jest bardzo przywiązana do swojej macochy. Trudno byłoby jej zaakceptować męża, który nie zgadzałby się z jej życzeniami wobec hrabiny. Zabrzmiało to jak grozba. Książę oparł się wygodnie w swoim fotelu i zamknął oczy. - Musicie mi wybaczyć - powiedział słabym głosem - to wszystko straszliwie mnie męczy, ale za dzień lub dwa będę w stanie podjąć decyzję. A teraz... Jego głos zamierał jak gdyby był zbyt słaby, żeby dalej mówić. Pomimo zamkniętych oczu doskonale wiedział, że hrabina patrzy z przerażeniem na Kane'a Horna. - Rozumiem - rzekł Horn - oczywiście, że rozumiem. Zawsze mi mówiono, że malaria jest cholernie nieprzyjemną chorobą. Więc proponuję, żebyś podpisał ten papier, a ja ci pomogę prowadząc twoją rękę we właściwe miejsce. Książę zastanawiał się, co powinien odpowiedzieć, żeby nie prowokować ich do otwartej wojny, kiedy drzwi do saloniku otworzyły się i wszedł Ross niosąc srebrną tackę, na której stał wypełniony do połowy jakimś płynem kubek. - Czas na lekarstwo, wasza wysokość. Widzę, że wygląda pan na zmęczonego. Moim zdaniem potrzebuje pan odpoczynku. Księciu ciężko było powstrzymać się od śmiechu. Wiedział, że Ross przez cały czas podsłuchiwał pod drzwiami i wszedł w ostatnim momencie, żeby wybawić go z opresji. - Dziękuję ci Ross, dziękuję! - wyszeptał unosząc kubek trzęsącą się ręką. Lokaj natomiast powiedział do hrabiny przyciszonym głosem: - Myślę, proszę pani, że jest przemęczony i zle byłoby gdyby teraz dostał nawrotu choroby po tym wszystkim, co przeszedł. - Tak, oczywiście - zgodziła się hrabina jednocześnie rzucając Kane'owi zdesperowane spojrzenie. Jakby wiedząc, że przegrał tę rundę, Kane schował do kieszeni papier, którym dręczył księcia i niechętnie podniósł się z krzesła. Nagle, jakby uświadomił sobie, że Jane mogłaby mieć większy wpływ na niego, powiedział: - Opuszczamy cię teraz książę, ale myślę, że powinieneś zamienić kilka słów ze swoją przyszłą żoną. Będzie wielce niepocieszona, jeśli się z tobą nie zobaczy. - Oczywiście - przytaknął książę słabym głosem - oczywiście, muszę się z nią zobaczyć, jeżeli wybaczy mi, że nie schodzę do niej na dół. - Ależ naturalnie, że tak. Przyślemy ją zaraz na górę ze ścisłymi instrukcjami, żeby została nie dłużej niż kilka minut. Ross odprowadził ich do drzwi. Kiedy już wychodzili, książę usłyszał, jak mówił im:
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|