Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Była na niego zła, gdyż wiedziała, że znowu nie może mu wyjawić
prawdziwych przyczyn.
- To przecież dorośli ludzie - zaoponował. - Dadzą sobie radę, jeśli
postanowisz zmienić zawód.
Miał tyle pewności w głosie, że Annabelle jeszcze bardziej się
rozzłościła. Cóż on mógł o tym wiedzieć? Powody, dla których
trzymała się handlu nieruchomościami, były bardzo złożone,
powiązane z zadawnionym, głębokim bólem i gniewem. Nie miała
ochoty tego wszystkiego wspominać. Dlaczego Ben pyta i drąży
sprawy, które lepiej pozostawić w spokoju?
Zwłaszcza teraz, gdy odpoczywała. Nie chciała psuć sobie dobrego
64
RS
samopoczucia, nie chciała, by on je popsuł. Pragnęła, by czas nadal
biegł leniwie. Dziś chciała chłonąć świat zmysłami, a nie myśleć.
- Przepraszam. - Ben najwyrazniej wyczuł jej złość. - Sam
doskonale pamiętam, jak to jest, gdy robi się coś, czego by się chętnie
nie robiło. Jestem jak ten palacz, który rzucił palenie i myśli, że
wszyscy powinni pójść w jego ślady. - Podniósł się. - Może byśmy
trochę powędkowali? To wspaniały sposób na poprawę humoru.
Wędkowanie? Annabelle nigdy nie łowiła ryb. Nie lubiła ich
nawet, chyba że to był tuńczyk z puszki.
- To świetny sposób na spędzenie popołudnia - zapewnił.
Początkowo z oporami, a potem z coraz większym zapałem
Annabelle uczyła się, jak trzymać wędkę, jak ją zarzucać, jak
podrywać. Plątały jej się żyłki, ale Ben był bardzo cierpliwym
nauczycielem. Zmiali się przy tym tak, że ledwo mogli ustać.
Słońce schowało się za górę i nad jeziorem utrzymywała się
niebieskawa mgiełka upału. Ben złożył wędki. Nic nie złowili. Na
szczęście, bo Annabelle nie chciałaby mieć niczego żywego na
haczyku.
- Może rozpalimy ognisko? Zabrałem kiełbaski, upieczemy je na
kolację.
Nazbierali gałązek i Ben rozpalił niewielkie ognisko, przy którym
smażyli kiełbaski, a potem jedli je, popijając resztką wina.
Zapadał zmierzch. Annabelle weszła do jeziora, by obmyć ręce i
przepłukać usta. Gdy wróciła na brzeg, Ben stał przy ognisku i
patrzył na nią takim wzrokiem, że przeszedł ją dreszcz.
- Chodz do mnie, Annabelle - poprosił chropawym głosem.
Szła powoli, zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Gdy podeszła
dostatecznie blisko, Ben pochwycił ją w ramiona. Na karku czuła
jego wielką rękę, którą delikatnie przyciągał ją do siebie, aż ich ciała
się zetknęły.
- Cały dzień czekałem na to, że będę cię tak trzymał. - Odgarnął jej
włosy i nosem dotknął jej nosa. - Tak się starałem, by cię nie
przestraszyć, nie ponaglać. I minął prawie cały dzień, a my nie po-
trenowaliśmy tego pocałunku.
65
RS
Dotknął ustami jej warg. Tym razem Annabelle nie miała ochoty
chichotać. Poczuła dreszcz. Ben otoczył ją ramionami i piersi
Annabelle rozpłaszczyły się na jego torsie.
- Tak wspaniale smakujesz i pachniesz.
Ujął jej głowę, a potem dłonią sunął w dół, głaskał delikatnie
szyję. Język Annabelle nieśmiało spotkał się z jego językiem. I wtedy
w jej trzewiach rozlał się ogień, a pocałunek stał się żarłoczny.
Na spodenki kąpielowe Ben włożył dżinsy, ale tors miał nadal
obnażony. Annabelle uniosła ramiona i objęła go podniecona
ciepłem jego skóry, twardą, szorstką od włosów powierzchnią ciała.
Czuła, jak serce łomocze mu w piersiach, i zrozumiała, że on się
powstrzymuje, zwalnia, zaprasza ją, by nadawała tempo.
Przesunęła dłońmi po jego plecach.
- Annabelle... Boże, Bello... - słowa stłumił zachłanny pocałunek -
jesteś piękna.
Znów powiodła dłońmi po jego plecach, dotykając obnażonej
skóry, rozkoszując się tym dotykiem. Odkrywała, w jaki sposób jego
plecy przechodzą w wąską talię i biodra.
Poddała się tej chwili.
To mimo wszystko tylko pocałunki. Nie będę myśleć. Będę tylko
odczuwać.
To tak naturalne i stosowne, tak bardzo właściwe, że znajduje się
w jego ramionach. Piersiami przywarła do torsu Bena. Przez tkaninę
dżinsów, tuż przy swym brzuchu, czuła jego męskość, twardą i
kuszącą. Poruszyła mimowolnie biodrami kołyszącym ruchem.
Jęknął.
Chwiała się na nogach, jakby nie mogła ustać bez oparcia.
Annabelle była głodna, głodna jego ciała. Czuła ten głód od
tamtego wieczora na plaży, kiedy Ben pierwszy raz ją pocałował.
Dłońmi powędrował niżej, poznawał intymne zakamarki jej ciała,
obejmował pośladki, podnosił ją w górę i mocno przyciskał do siebie.
- Bella? - pytał zduszonym głosem, a ją ogarnęły płomienie.
Odpowiedziała gorączkowo wargami, dłońmi i tańcem ciała.
- Zdejmijmy to, muszę dotknąć twej skóry... Wyciągnął jej
66
RS
koszulkę z szortów, a potem jednym zdecydowanym ruchem
przeciągnął ją przez głowę Annabelle i rzucił na trawę. Tylko chwilę
rozszyfrowywał umieszczone z przodu zapięcie jej koronkowego
staniczka.
- Tylko na ciebie patrzeć! Boże, jesteś taka śliczna! Dłońmi ujął jej
obnażone piersi, drażnił kciukami już nabrzmiałe sutki. Kiedy
wypuścił ją na chwilę, by rozpiąć zatrzask swych dżinsów, dla
Annabelle było to nie do wytrzymania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 0930. Major Ann Bracia Storm 01 W ogniu miłości
     : 10 SPEAR Sala Sharon Czas trudnej miłości
     : Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 123 Diabelska intryga
     : 04 Hudsonowie z Hollywood Rose Emilie Miłość jak w filmie
     : 0543. Wilkinson Lee Zobacz moją miłość
     : Legut Lucyna Miłosne niepokoje pana Zenka
     : Craven Sara Wakacyjna miłość WieĹźa mrokĂłw
     : 0281. Jordan Penny Stara miłość nie rdzewieje
     : Cartland Barbara Nie wyrzekaj się miłości
     : 255. Hardy Kate Miłość na urodziny
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yours.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT