[ Pobierz całość w formacie PDF ]
palcem zeskrobując kilka plamek czerwonej farby. -Jesteś drugą osobą, której kiedykolwiek zdradziłem swój sekret - powiedział cicho. - Kim była pierwsza? Przez chwilę badał wyraz mojej twarzy, po czym powiedział, - Jillian Montrose. Wzięłam głęboki wdech. - To ta dziewczyna, która zapoczątkowała pogłoski. Kiwnął głową. - Kolegowaliśmy się w szkole, gdy miałem dwanaście lat. Moje pierwsze zauroczenie, myślę, że tak właśnie można to nazwać. Wyznałem jej prawdę, a ona się roześmiała i powiedziała mi, że mogę być wilkołakiem, bo ona jest czarownicą. Moje oczy pociemniały - I była? - Nie, nie. Zgrywała się. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale wtedy jej rodzina odwiedziła naszą posiadłość na weekend, kiedy mój tato koncertował w Japonii. Nikt nie wiedział, że byłem na skraju mojej pierwszej przemiany. - Nic się nie stało, prawda? - Shelby, to był weekend krwawej pełni księżyca. Moje serce stanęło. - Oh, nie. - To była letnia noc, Jillian i ja oglądaliśmy do pózna telewizję. Poszliśmy do ogrodu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zanurzała stopy w fontannie, kiedy ja zbierałem truskawki blisko płotu. I wtedy uderzył mnie blask księżyca. Następna rzecz, która 138 Heather Davis się wydarzyła, to moja przemiana w postać wilka. To mnie przeraziło. Nie jestem pewien, co widziała Jillian, ale kiedy pobiegłem do lasu się ukryć, słyszałem jej krzyk. Rano obudziłem się nagi w szczerym polu. Kiedy dotarłam do domu, moja guwernantka zgłosiła moje zaginięcie i policja rozpoczęła poszukiwania. Rodzina Jillian wręcz wyburzała nasz podjazd swoim Range Roverem. Myśleli, że coś okropnego musiało się jej stać. Dostałam gęsiej skórki. - Więc widziała twoją przemianę - powiedziałam - I ześwirowała. - Nie wiem. To wszystko jest jak rozmyte wspomnienie. Ale nie zaatakowałem jej; uciekłem - bałem się tego czym się stałem. Ciągłe przecieki tej historii dotarły do angielskiej prasy, i reszta roku stała się koszmarem. Jillian była cicho - ale nigdy więcej już się do mnie nie odezwała. Zapewne mentalnie przestraszyłem ją do życia. Nadal okropnie się czuję jeśli chodzi o całą tą sprawę. -Austin, tak mi przykro przez to co ci się stało. Wyglądał na zakłopotanego. - Wybacz. Nie chciałem obarczać cię jeszcze większą ilością wyznań - zamilkł na chwilę i ścisnął moją dłoń. -Ale teraz już wiesz, że nie mogę ryzykować z prasą, nawet jeżeli oznacza to, że będę musiał opuścić kogoś na kim mi zależy. A zależy mi na tobie. Musisz o tym wiedzieć. W jego oczach pojawiło się czułe spojrzenie, co było tylko dodatkiem do mieszanki zauroczenia i strachu, które do niego czułam. Zmusiłam się do oddychania. Czekał aż coś powiem, więc wymamrotałam - Taa. - Od lat nie doświadczyłem księżycowej przemiany - od tego pierwszego razu. Słyszałem, że może być ona nieprzewidywalna. A teraz, kiedy dojrzałem, sądzę, że będzie silniejsza niż wcześniej. - Austin patrzył na grupkę dzieciaków pracujących nad kompletem kostiumów, stojącą po drugiej stronie sali. -Nienawidzę tego - powiedział w końcu. - Wolałbym być wszystkim, oprócz tego. 139 Never Cry Werewolf Moje serce rozbiło się na tysiąc małych kawałeczków, z jego powodu. Czułam potrzebę powiedzenia czegoś, czegokolwiek, by tylko mógł poczuć się lepiej. Jednak nie wiedziałam, co to takiego mogłoby być. Mogłam zrozumieć, dlaczego nienawidzi przemiany, dlaczego tłumi wilka. Dla niego istniał powód, i dla nas chyba też, powinniśmy się bać. Ale w tym samym czasie, tym chłopcem był po prostu Austin. Uzdolniony, opiekuńczy, inteligentny chłopak, który właśnie taki był i zdecydowanie nie był zwierzęcy czy brutalny. - Więc, co mogę zrobić, żeby ci pomóc? Mam na myśli dekoracje - dodałam, widocznie potrzebując zmiany tematu. Wypchnęłam wilka z umysłu i myśli skupiłam na słodkim chłopaku znajdującym przede mną. Austin wskazał na farby i pędzle. -Możesz wypełnić liście przy gałązkach różanych - odpowiedział. Kiwnęłam głową i wstałam. - Shelby, dzięki za wysłuchanie mnie. - Od tego są przyjaciele. Uśmiechnął się słabo i podniósł się z miejsca. - Nie mam ich za wielu. Jesteś pierwszym już od bardzo, bardzo dawna. Jak możesz sobie wyobrazić, to prawie niemożliwe jest zaufać komuś. - Tak, rozumiem. Posłał mi wdzięczny uśmiech, i odszedł, by wziąć paletę z farbami i pędzel. Pracowaliśmy w ciszy, aż do momentu, w którym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|