[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasu, żeby myśleć o zasadach. Pozwalasz po prostu, żeby obraz wylał się z ciebie na papier poprzez szybkie maznięcia i zakrętasy. Trzymam to wszystko w cuglach, gdy robię prawdziwe obrazy, ale to była taka zabawa, po prostu zapomnieć o zasadach. Zasady? Uniósł brew. Od kiedy przejmujesz się zasadami? Profesorowie wciskają uczniom tyle wiedzy na temat techniki, że coś z tego zostaje. Odwróciła się do niego. Dobra, oto moja propozycja. Propozycja? Na dziś. Na wszelki wypadek wzięłam zdjęcia moich prac, ale dzisiaj przede wszystkim chcę się zorientować w różnych galeriach. Jeśli nie będę czuła, że mogę pogadać z którymś z właścicieli, to poczekam, aż będę gotowa. Zobaczymy. Mówię poważnie, Joe. Pracowałam w jednej z najlepszych galerii w Austin, więc wiem, jak grać w te klocki. Nie można stracić szansy przez kiepskie pierwsze wrażenie. Poza tym naprawdę chcę zamienić kilka wczorajszych szkiców w obrazy, nim zrobię następny krok. Te obrazki są niezłe. Jest w nich energia, której od dawna brakowało w moich pracach. Nie mogę się doczekać, kiedy je zobaczę. Więc zgadzasz się? Yhm. Zwietnie. Westchnęła z ulgą, a potem zaczęła patrzeć na krajobraz. Nim dojechali do miasta, udało im się stworzyć miłą atmosferę na resztę dnia, nawet jeśli to było tylko powierzchowne. Santa Fe. Mekka artystów. Wspaniałe sklepy, modne restauracje, zabytkowe budynki... i korki! Maddy czuła się jak dzieciak, kiedy przyciskała twarz do szyby, podczas gdy Joe manewrował czarną półciężarówką w wąskich uliczkach zaprojektowanych z myślą o jezdzie konno. W końcu doczłapali się do Canyon Road, gdzie znalezienie miejsca parkingowego okazało się taką samą wojną nerwów jak gra w tchórza. Kiedy Joe upolował miejsce, Maddy wysiadła z wozu, wzięła głęboki wdech i rozejrzała się. Zamienione w galerie ceglane domy stały jeden obok drugiego, jak wzrokiem sięgnąć. Wysokie szpice kwiatów rozkwitały w maleńkich ogródkach skalnych, dodając kolorów do turkusowych framug okien i drzwi oraz obrazów wystawionych na gankach. Ponad płaskimi dachami urywana linia gór ustępowała potężnym, białym chmurom, przy których ziemia poniżej wydawała się maleńka. Gdzie Maddy spojrzała, jej umysł zbierał obrazy, które miały być zapamiętane, a potem namalowane. A za tym, co widoczne, wychwytywała niezwykłe wrażenie, mistyczne wezwanie ziemi, które popychało ją do sztalug. Joe ruszył razem z nią wąską, żwirową ścieżką za linią zaparkowanych samochodów. W dżinsowych spodniach i koszuli oraz w kowbojkach doskonale pasował do Santa Fe i wyglądał niesamowicie seksownie. Od czego chcesz zacząć? Nie mam pojęcia. Zaśmiała się. Jakieś sugestie? To zależy. Jakbyś określiła swoje obecne prace? Impresjonistyczne pejzaże, sceneria ogrodowa, kilka martwych natur. Mijał ich równy strumień wielbicieli sztuki wchodzących i wychodzących z galerii. Pewnie nie znasz tych miejsc na tyle dobrze, żeby mieć jakieś ulubione? Zaśmiał się. Mam ich z dziesięć. Serio? To ją zaskoczyło. Kiedy Mama przeniosła się do Nowego Meksyku, zacząłem kolekcjonować wytwory indiańskiego rzemiosła, a potem dzieła sztuki. W tych okolicach łatwo wpaść w taki nałóg. Zauważyłam. Pokiwała głową. Wychodzi na to, że jesteś idealnym przewodnikiem. Prowadz więc. Składam los w twoje ręce. Bardzo dobrze. Zacznijmy od tej galerii po prawej. Dołączyli do tłumu pieszych, ruszyli w górę ulicy i weszli przez pierwsze z wielu drzwi. Nim doszli do dziesiątej galerii, zmysły Maddy były przeciążone. I czuła się bardziej onieśmielona niż kiedykolwiek w życiu. Widziała obrazy od sielankowych po wydumane i awangardowe, niektóre z nich były naprawdę dziwne, ale wszystkie najwyższej jakości. Znam właściciela tej galerii powiedział Joe, gdy weszli do kolejnej. Pomieszczenie było labiryntem pokojów o grubych, białych ścianach, drewnianych, skrzypiących podłogach i punktowym oświetleniu skierowanym na kilka wielkich płócien. Z daleka dobiegała muzyka grana na bębnie i flecie oraz głos kobiety rozmawiającej przez telefon. W powietrzu unosił się zapach sosnowego kadzidła. Joe przyjrzał się Maddy. Chcesz, żebym cię przedstawił? Nie! odparła zbyt szybko, a potem wzięła oddech i rozluzniła się. Nie, chcę tylko popatrzeć. Na pewno?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|