Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu mi nie wierzysz, kiedy powtarzam, że nie
poluję na twojego brata? Nigdy nie interesowałam
się nim matrymonialnie. Chodziło wyłącznie o to,
żeby udzielić mu pomocy, nawet nie przeszło mi
przez myśl, że mogłabym go ograbić z pieniędzy.
Poza tym powinieneś wiedzieć, że następnego
ranka rozmawiałam z Aidenem. Powtórzył, że jest
gotów związać się ze mną, a ja ponownie od�
rzuciłam jego oświadczyny.
- Wiem o tym - oznajmił Zavier krótko, nie
odrywając wzroku od swoich zadbanych paznokci.
- Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło. Czy
liczysz na lepszą ofertę?
W milczeniu pokręciła głową.
- Nie winię cię - ciągnął. - Ostatecznie Aiden
to marny kandydat na męża. - Uśmiechnął się
ironicznie. - Oboje wiemy, że nie stronisz od
hazardu, ale po co miałabyś stawiać na ubogiego
artystę, który w dodatku może zostać wydziedzi�
czony? Wystarczy, że jego rodzina pozna prawdę
o twojej kiepskiej sytuacji finansowej i skończysz
na dnie.
- Bzdury.
- Jestem innego zdania. Zresztą to bez znacze�
nia, ponieważ, moja droga, wygrywasz. Po raz
pierwszy w życiu jesteś górą. Rozbiłaś bank.
- Jaki znowu bank? - skrzywiła się, słysząc
jego szyderstwa.
- Podbijam stawkę. - Zmrużył oczy, tym ra�
zem koncentrując spojrzenie na twarzy Tabithy.
- Lubisz te chwile, prawda? - syknął.
Nie miała zamiaru bawić się w jego gierki.
Rzeczywiście, budził w ludziach lęk. Z całą pew�
nością nigdy dotąd nie spotkała równie potężnego
człowieka. Ale widziała też inną stronę Zaviera,
kiedy ją obejmował, tulił, pieścił.
- Przyznam, że mnie zaskoczyłeś - odparła
i lekko westchnęła. - Nie wiem, co o tym wszyst�
kim myśleć.
- Może to ci rozjaśni w głowie? - spytał szorst�
ko i sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Wyciągnął z niej czek, który położył na stole.
- To żart, zgadza się?
- Nigdy w życiu nie byłem bardziej poważny.
Spojrzała do lustra i niecierpliwie wyciągnęła
kilka spinek z włosów. Nie miała zamiaru spoglądać
na czek, nie interesowała jej żadna suma, jaką
mógł na nim wypisać.
- Lepiej rzuć okiem na to, co ci proponuję
- oświadczył, wbijając wzrok w jej ramię. - Rzadko
się zdarza, by ludziom proponowano takie sumy.
- Rzadko się zdarza, by ktoś mnie traktował jak
dziwkę.
Zavier mimowolnie drgnął, zaskoczony dosad-
nością jej słów.
- Nie miałem takiego zamiaru - wymamrotał
szczerze. - To tylko sposób na rozwiązanie prob�
lemu.
- Jakiego problemu?
- Ty masz kłopoty finansowe, a ja mam ojca,
który pragnie zobaczyć swoje dziecko na ślubnym
kobiercu. Czas działa na moją niekorzyść, a z tego,
co mi powiedział Aiden, wywnioskowałem, że tobie
zależy na pieniądzach. Tkwisz po uszy w długach.
- Nie - zaprotestowała gwałtownie. - Nie�
prawda.
Na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień.
- Dlaczego zatem potrzebujesz pieniędzy?
Była bliska wyjawienia mu prawdy. Nawet ot�
worzyła usta, żeby to uczynić, ale uświadomiła
sobie, że w ten sposób momentalnie zakończyłaby
znajomość z nim, a wcale nie miała na to ochoty.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Nic dziwnego - parsknął i odetchnął głęboko.
- Proponuję ci korzystną transakcję, dzięki której
wykaraskasz się z tarapatów, a ja załatwię ważną dla
mnie sprawę. - Ponownie podsunął jej czek. Tym
razem sprawdziła, na jaką kwotę opiewa, i zamruga�
ła powiekami. Nie spodziewała się, że ujrzy tak
zawrotną sumę. - Oczywiście, to tylko pierwsza
płatność.
- Pierwsza?
- Za wyrażenie zgody - uzupełnił rzeczowo.
- Tyle samo dostaniesz po ślubie, a po pół roku
małżeństwa jeszcze dwa razy tyle. Pod warunkiem
że będziesz dobrą żoną, rzecz jasna.
- Dobrą żoną? - Nawet sama usłyszała zdu�
mienie we własnym głosie.
Skarciła się w myślach, za ciągłe powtarzanie
słów Zaviera. Zachowywała się jak papuga.
- %7ładnych skandali, żadnych wywiadów, żad�
nych problemów przy szybkim rozwodzie.
- R-rozwodzie? - Tabitha pomyślała, że tym
razem zrobiła z siebie papugę-jąkałę.
- Nie oczekuję, że poświęcisz dla mnie całe
życie. Wystarczy pół roku. - Wzruszył ramionami,
ale Tabitha wiedziała, że za tym nonszalanckim
gestem kryje się prawdziwy ból. - Mój ojciec nie
pożyje dłużej niż trzy miesiące. Za pół roku moja
rodzina ponownie trafi na czołówki gazet, ale to
już nie powinno nikogo szokować. Nie chcę, żebyś
szargała sobie reputację. Dziennikarze mogą zro�
bić z ciebie nieczułego babsztyla, który opuszcza
mnie zaraz po śmierci taty.
- Wystarczy, że sama stracę do siebie szacu�
nek, tak?
- To się już stało, prawda? - zauważył zgryz�
liwie. - Poza tym nie ma mowy o hazardzie.
Naturalnie, mam świadomość tej twojej słabości
i zapewniam cię, że bez trudu otrzymasz wysokie
alimenty. Aiden zdradził mi, że narobiłaś sobie
długów w kasynie, więc proszę cię, byś powstrzy�
mała się od chodzenia do tego przybytku, chyba że
będę przy tobie. Po rozwodzie nadrobisz zaległo�
ści, jeśli będziesz miała ochotę, ale osobiście suge�
ruję, byś poszukała pomocy specjalisty. Chętnie
opłacę twoje leczenie.
- To nie będzie konieczne.
- Dobrze - westchnął Zavier. - Nałogowcy
zawsze na końcu dostrzegają, że mają problem.
Jeśli jednak zmienisz zdanie, moja propozycja
pozostaje aktualna. Wszystko jest wyszczególnio�
ne w kontrakcie.
Tabitha miała ochotę powtórzyć jego ostatnie
słowo, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.
Zavier wyciągnął z teczki dwa dokumenty.
- Teraz usiądz i zapoznaj się z treścią tych
papierów. To może potrwać, ale chcę, żebyś do�
kładnie wiedziała, w co się angażujesz.
Mówił tak, jakby już się zgodziła. Tabitha ponow�
nie się rozgniewała.
- Naprawdę sądzisz, że przystanę na tę absur�
dalną propozycję?
- Jak najbardziej - potwierdził. - Te pieniądze
całkowicie odmienią twoje życie.
- Jestem zadowolona ze swojego życia, dziękuję.
- Jak długo zamierzasz tak żyć? - spytał
wprost. - Ile lat można być tancerką?
- Mam zaledwie dwadzieścia parę lat - oświad�
czyła wymijająco. - Mówisz tak, jakbym musiała
o kulach wychodzić na scenę.
- Dobiegasz trzydziestki - wytknął jej bezlitoś�
nie, nie zwracając uwagi na to, że policzki Tabithy
gwałtownie poczerwieniały. - Poza tym kazano ci
wystąpić w eliminacjach do roli, którą dotąd przy�
znawano ci automatycznie.
- To czysta formalność - burknęła niezadowo�
lona. - Aiden nie miał prawa rozmawiać z tobą na
ten temat.
- Jesteśmy braćmi. - Wzruszył ramionami.
- Poza tym nie wdawał się w szczegóły. Przypad�
kiem przeczytałem w gazecie artykuł o wysypie
uzdolnionych artystów w Melbourne i trudnoś�
ciach, których doświadczają tancerze poszukujący
pracy...
- Nie przypominam sobie takiego artykułu.
- Zmrużyła oczy. - Dla twojej informacji: czytam
gazety, nie jestem kompletnym tumanem.
- Och, w przeciwieństwie do mojego brata.
Masz rację: taki artykuł nie istnieje. Ale Aiden
poskarżył mi się, jak okrutny jest świat dla takiej
kruchej istoty jak ty.
- Dlaczego interesuje cię moja kariera? Albo
jej brak, jak wolisz?
- Wcale mnie nie interesuje. - Potarł palcem
skroń. - Podobno wiedza to potęga. Wiem, że nie
tak dawno temu agenci sami podsuwali ci kontrak�
ty do podpisania. Teraz potrzebujesz pieniędzy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Carol Lynne Seb's Surrender (pdf)
     : CHRISTA SCHROEDER Zeznania Sekretarki. 12 Lat u Boku Hitlera
     : Ransom Candice Orle gniazdo
     : Lois Mcmaster Bujold Chalion 1 The Curse Of Chalion
     : 1. Królowa Lata
     : Lowell Elizabeth (Maxwell Ann) Diamentowy tygrys
     : Becky Black Shoot the Humans First
     : Anthony de Mello Niczego sić™ nie wyrzekać‡, do niczego sić™ nie przywić…zywać‡
     : Gordon Abigail Recepta na śźycie
     : Anthony de Mello Kontakt z Bogiem. Konferencje rekolekcyjne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT