Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolejce w lunaparku w stronę pierwszego szalonego zjazdu. Ciemność chciała opaść. Miała ochotę zapolować.
Ha'an spojrzał na mnie przez ramię.
- Mogę dać wam tylko trzy dni, moi Królowie. Trzy dni... czy też tyle czasu, ile oznacza to na tym świecie.
A potem poprowadzicie nas albo zabijecie.
Wyskoczył prosto w niebo, w stronę pęknięcia w zasłonie. Nie spodziewałam się, że będzie latać, ale
przychodziło mu to z taką łatwością, jak spacer po ziemi.
Pozostałe demony podążyły za nim, niosąc zmarłych. %7ładen się nie oglądał. Patrzyłam na nich, nie mogąc
się poruszyć ani oddychać. Czułam coraz większy zawrót głowy, kiedy te ciała niczym srebrne pociski znikały
w czerwonej mgiełce rozwartej więziennej zasłony.
Ciemność chciała podążyć ich śladem - a może ja miałam na to ochotę - moje serce tak mocno oplatało tę
istotę, że nie potrafiłam już stwierdzić, co jest mną. Wiedziałam tylko, że pragnę iść za Mahati. Chciałam
przejść przez zasłonę, zobaczyć zgromadzoną armię, odetchnąć tamtym powietrzem i dotknąć tych ciał, które
były moje, moje, ja miałam je prowadzić...
Dotknęły mnie czyjeś dłonie. Wzdrygnęłam się.
Grant przycisnął pierś do moich pleców. Oddychał, potem i ja zaczęłam. Brałam głębokie wdechy.
Uświadomiłam sobie, że przez cały ten czas wstrzymywałam dech. Bojąc się zachowywać przed demonem tak,
jakbym potrzebowała powietrza.
Obawiałam się samej siebie.
- Maxine - powiedział Grant.
Zdałam sobie sprawę, że się trzęsie. Drży.
- Nic jeszcze nie mów - wykrztusiłam i podniosłam miecz do ust. Pocałowałam ostrze; zamigotało jak
miraż i wtopiło się w zbroję. Zbroję także pocałowałam.
- Jack - powiedziałam. I spadliśmy.
Rozdział 12
Kobiety w mojej rodzinie prowadziły dzienniki. Nie po to, by notować własne przemyślenia, ale by nauczać
zza grobu.
Jedna z moich protoplastek - Angielka imieniem Re-becca - pisała kiedyś o Królach Kosiarzach. Nie podała
dokładnej daty, tylko rok - 1857. Przebywała w Londynie i, wróciwszy z podróży do Afryki, zamierzała się
przenieść do Paryża. Miała zamiar badać odległe dżungle, gdzie nie docierali biali ludzie.
Wspomniała o Królach Kosiarzach na końcu i jedynie mimochodem.
Jesteśmy z konieczności samotnymi kobietami, dryfującymi poniekąd w mroku i przemocy. Sądzę więc, że nic w tym
dziwnego, iż mam chęć zbadać Czarny Kontynent, o którym tak wielu mówi zarówno z wyższością, jak i obawą. Ja się nie
boję, gdyż jestem chroniona; nie uważam się za kogoś lepszego, ponieważ wiem, jak to jest z osądami. Wszyscy jesteśmy
51
ludzmi we wszelkich dziedzinach, jakie się liczą, ale nie wiadomo dlaczego z małostkowych powodów stajemy się ślepi na
siebie nawzajem.
Kiedy rozmyślam o ludziach, przychodzą mi na myśl demony. Za zasłoną znajduje się wiele demonów - ich armia jest
olbrzymia, jak głosi wieść gminna. Nie wszystkie będą takie same, jak ich bracia - wiem to. Nie wierzę też-po latach
polowania na słabsze rasy, które uciekły zza zasłony - że wszystkie demony mają tylko jedno wspólne
nerce i jedno oko, którym widzą świat. Tak nie może być. Słabsze boją się swoich Panów - mówiły mi o tym przed śmiercią,
jak również o tym, że ich Panowie są bardzo przebiegli i mściwi wobec siebie nawzajem.
Podobnie jak ludzie. Zupełnie jak ludzie.
Myślę, że to gorzej. Gdyż żadna armia skłóconych jednostek nigdy nie była prowadzona lekką ręką.
Królowie Kosiarze rzeczywiście muszą być przerażający.
Gdybym wiedziała, dokąd zbroja nas zabierze, byłabym bardziej konkretna. Powiedziałabym, że Jack może
zaczekać. Tak samo jak moje pytania. Demony za zasłoną też mogły poczekać i gnić w swoim piekle -
podobnie jak ja w swoim. Powiedziałabym to wszystko, gdybym wiedziała.
Razem z Grantem wyszliśmy z pustki prosto do kuchni.
Była to stara kuchnia z kremowymi szafkami, zakurzonymi zasłonami w zielone kropki i linoleum w sza-
chownicę na podłodze, po niemal siedmiu latach wciąż poplamiona krwią, której nawet chłopcy nie byli w
stanie usunąć.
Dom. Pomieszczenie, gdzie została zamordowana moja matka.
Przez okna wpadało światło słoneczne. Powietrze smakowało upałem i pachniało stęchlizną oraz
zmęczeniem. Nie miałam sił. Moje serce i mózg były gdzie indziej.
Ale kiedy zobaczyłam plamę - gdy to do mnie dotarło -zebrałam się w sobie.
Kolana się pode mną ugięły. Usiadłam ciężko na podłodze, zataczając się do tyłu. Wyciągnęłabym się na
całą długość, gdyby moje ramiona nie dotknęły starej lodówki. Oparłam się o nią, przytłoczona, zagubiona
wśród ścian popękanych jak skorupki jaj, obok blatu z odlepiającym się laminatem. Ciężkie drewniane
krzesła i kuchenny stół wciąż stały tak, jak je zostawiłam; podobnie jak tablica, jaką zawiesiłam nad
północnym oknem, przez którego szybę wpadł kiedyś pocisk i rozerwał głowę mojej matce.
Wciąż czułam zapach ciasta. Czekoladowego.
- Maxine - powiedział Grant, osuwając się na podłogę obok mnie.
Uniosłam głowę, pragnąc, aby milczał. Za wiele tego wszystkiego. Demony. Moja matka. Ja.
My, odezwał się głos ciemności, zwijającej się pod moim sercem. To nie jest skomplikowane.
Traciłam rozum. To było to. Jack się obawiał, że taki właśnie los spotkał moją poprzedniczkę. Traciła rozum
na rzecz czegoś spoczywającego wewnątrz - co zarazem było częścią mnie i nie było. Przytłoczona przez głosy,
pełzająca z głodu, pożerająca demony...
Czułam popiół w ustach i, krztusząc się, pochyliłam się na bok.
Grant objął mnie ramionami. Próbowałam go odepchnąć, ale był silny, a ja chciałam, by mnie trzymał.
Potrzebowałam jakiegoś zakotwiczenia. Zacisnęłam dłoń na jego koszuli.
- Jestem potworem - oznajmiłam. Pokręcił głową.
- Nic podobnego.
- Widziałeś, słyszałeś...
- Maxine - przerwał mi ostro, ale nie dodał nic więcej.
Przypomniałam sobie ten błysk w jego oczach, kiedy patrzył na mnie, jakbym była kimś obcym - a wstyd i
żal, które zawyły po tym wspomnieniu, stały się czymś, co ledwie mogłam znieść. Zee się przekręcił, a
pozostali zrobili to samo, najpierw mocno, a potem delikatnie, ciągnąc mnie za skórę, aż miałam ochotę
uderzyć siebie, ich i w końcu wrzasnąć. To ciało nie należało do mnie. Ani od środka, ani od zewnątrz.
Wpatrywałam się w plamę krwi na podłodze. Moja matka.  Do nikogo nie należysz - mawiała. - Tylko do
siebie".
- Przykro mi - szepnął Grant. - Za wszystko.
Poprosiłam o to - odparłam. - Tamtej nocy. O ciasto, znieruchomiał, a potem rzekł bardzo cicho:
- Maxine.
- Mogłyśmy wyjść - powiedziałam, nie mogąc przestać mówić. - Znalezć się w jakimś publicznym miejscu.
Ale ja chciałam zjeść ciasto. Jej ciasto.
Znowu zamilkł na długą chwilę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 2.Longin Jan Okoń Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom II CzerwonoskĂłry Generał
     : Carpenter Leonard Conan Tom 49 Conan Bohater
     : 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika Sędziwoja
     : Jerzy Janicki & Andrzej Mularczyk Dom Tom III
     : Moorcock_Michael_ _Znikajaca_Wieza_ _Sagi_o_Elryku_Tom_V
     : Roberts Nora MacGregors 6 Rebelia_ tom_ 1
     : Susan Sontag Odrodzona. Dzienniki. tom 1
     : Kleypas Lisa Promises (Three Weddings And A Kiss)
     : Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
     : 6 strategia lizbonska_poradnik
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • m-jak-milosc.pev.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT