[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bombie. Dwóch zabitych było Rosjanami, jeden zaś Niemcem. Mały i Porta tylko wymienili spojrzenia. * Nie jest zle * powiedział Porta. Obaj wskoczyli do dołu i zaczęli przeszukiwać mundury zabitych w poszukiwaniu pieniędzy i cennych pamiątek. Porta grzebał w kieszeniach, a Mały zaglądał zabitym w usta jak dentysta, sprawdzając, czy nie mają złotych zębów. Rozebrali nieboszczyków niemal do naga, gdy pojawili się Stary i Legionista. Legionista patrzył na rabunek zwłok bez emocji, natomiast Stary dostał szału. * Wyłazić stamtąd natychmiast! Zostawcie te ciała w spokoju! Już wam przecież mówiłem, że nie zniosę więcej takich scen. Rzygać się chce, zachowujecie się jak para dzikich zwierząt. Do diabła, jesteście nawet od nich gorsi! * W porządku * powiedział pojednawczo Porta. * Tylko przestań skrzeczeć. Przestań, bo pęknie ci przepuklina, jak tak się będziesz przejmować. * O co znowu to zamieszanie? * skarżył się Mały, jakby nie widział Starego. * Trup jest trupem i nie udajemy przynajmniej, że jest inaczej. Z rykiem wściekłości Stary wpadł pomiędzy szabrowników. Gdy tylko to zrobił, niebo rozbłysło setkami rakiet świetlnych. Instynktownie przypadliśmy do ziemi. * Idą na nas * powiedział ponuro Legionista. * No to będziemy mieli trochę zabawy. Gdzieś odezwał się karabin maszynowy, a kolejny strumień flar ponownie zamienił noc w dzień. * Rozproszyć się! Nie potrzeba było drugiego wezwania. Wzięliśmy nogi za pas i rzuciliśmy się do ucieczki, lecieliśmy pomiędzy drzewami, przedzieraliśmy się przez bagno, rozrywając na strzępy resztki ubrań o kolce jeżyn i akacji. W końcu spotkaliśmy się przy opuszczonym stanowisku karabinu maszynowego, zabrakło tylko Gregora. * Gdzie on, do cholery, jest? * biadolił Stary. * Gdzie on się podział? Czy ktoś go widział? Niestety, nikt. * Pójdę po niego * powiedział Porta. Stary zatrzymał go ruchem ręki. * Zabraniam się stąd ruszać! To rozkaz! * Wypchaj się * powiedział Porta, odtrącając rękę. Ruszył z powrotem szlakiem, który dopiero co przebyliśmy. Słyszeliśmy, jak krzyczał, gdy biegł. * Gregor! Gdzie ty, do diabła, jesteś, kretynie! Chwilę pózniej rozległ się huk radzieckich dział, a w powietrze poleciały kolejne flary. Stary przez chwilę się wahał, zaklął lekko pod nosem i ruszył za Portą. Ruszyliśmy za nim. Za dużo przeszliśmy razem, aby zostawić teraz Gregora na łaskę Rosjan. Przed nami zamajaczyły grozne cienie. Porta w biegu obrzucił je granatami. Biegliśmy nadal za nim. Znalezliśmy Gregora skulonego w lisiej norze i wyciągnęliśmy go bez ceregieli. * Co ty, do cholery, wyrabiasz? * darł się na niego Stary. * Siedzisz tutaj wygodnie jak robak w dywanie i kręcisz młynka palcami, a my latamy w kółko po lesie z dziewięcioma milionami ruskich na ogonie i szukamy ciebie! * To nie moja wina * powiedział ponuro Gregor. * Miałem za sobą całą ich bandę. A nie wierzę, że potrafiłbym ją zatrzymać. * Pewnie musiałbyś to zrobić, głupku * warknął Stary. * Gdybyśmy cię tu zostawili, abyś zgnił. Resztę drogi powrotnej odbyliśmy bez przygód. Gdy byliśmy już w pobliżu naszych transzei, Mały poinformował nas, że według wszystko wiedzącego Juliusa jest decyzja, że mamy być wysłani do Warszawy. * Jest tam ze sto tysięcy brytyjskich spadochroniarzy, tak powiedział Heide. Sto tysięcy brytyjskich parasoli i kupa polskich żołnierzy... Będziemy tam do Nowego Roku, tak twierdzi Julius. * O rany * zakpił Porta. * A ja myślałem, że w Sylwestra będziemy bronić się w Berlinie! Jeszcze przez pół godziny błąkaliśmy się, nim dotarliśmy do naszych linii. Stary poszedł złożyć raport, a my zapadliśmy się w materace, aby złapać choć chwilę snu. Ledwie zamknęliśmy oczy, przyszedł Stary i zaczął nas budzić. * Przykro mi, chłopcy. Jeszcze z nami nie skończyli. Rozłożył szeroko ręce w geście przeprosin. * Przyjdą pionierzy i będą próbowali przerwać linie obrony Rosjan, a my mamy ich wspierać. Aóżko polowe Porty zapadło się z powodu szoku. Na moment wszyscy zaniemówiliśmy z wrażenia. Stary uśmiechnął się jak zmęczony człowiek. * Wiem bardzo dobrze, że nie powinienem mówić wam o tym w tej chwili, ale chyba tego nie da się zmienić. Potem zgarbił ramiona w poczuciu winy. * A poza tym jest wojna. * Zjeżdżaj * powiedział Porta sarkastycznie. * Kto ci o tym powiedział? Gregor usiadł na ziemi i patrzył żałośnie zaspanymi oczami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|