[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrezygnować. * Wilhelm Hallwachs (1859 1922), niemiecki fizyk. 128 Na to student wstaje, zabiera tekÄ™, z powrotem przepycha siÄ™ miÄ™dzy kolegami i bez sÅ‚owa opuszcza salÄ™ wykÅ‚adowÄ…. Hallwachs spoglÄ…da za nim w milczeniu, wreszcie kiwa gÅ‚owÄ…. Ano, cóż, panowie, pobiÅ‚ mnie. (56) Jak wy siÄ™ tam mieÅ›cicie Mimo że na wykÅ‚ady u n s e n a uczÄ™szczano bardzo licznie, znajdowali siÄ™ i tacy studenci, którzy wagarowali. Zjawiali siÄ™ dopiero pod koniec semestru po podpis w indeksie, a Bunsen na ogół nie robiÅ‚ im trudnoÅ›ci. W koÅ„cu jednak powiada do jednego z takich wolnych sÅ‚uchaczy". Nie przypominam sobie pana. Jak to siÄ™ staÅ‚o, że nigdy pana nie widziaÅ‚em na moich wykÅ‚adach? A bo, panie profesorze, ja zawsze siadywaÅ‚em za kolumnÄ… i dlatego pan profesor mnie nie dostrzegaÅ‚. Hm, możliwe, ale bÄ…dz co bÄ…dz dziwne, że aż tylu was potrafi siÄ™ zmieÅ›cić za jednÄ… jedynÄ… kolumnÄ…. Mimo to jednak podpisaÅ‚ studentowi indeks. (64) Jak Å›niegi i lody... Ekonomista Antoni Kostaneclci, brat sÅ‚ynnego chemika StanisÅ‚awa, wykÅ‚adaÅ‚ swego czasu na politechnice lwowskiej. W zimie audytorium byÅ‚o dość liczne, natomiast na wiosnÄ™ topniaÅ‚o. Nic dziwnego. W tym czasie parki i ogrody sÄ… przyjemniejsze od dusznej sali wykÅ‚adowej. KiedyÅ›, gdy na wykÅ‚ad przyszÅ‚o zaledwie kilka osób, Ko-stanecki podszedÅ‚ do okna, spojrzaÅ‚ w niebo i powiedziaÅ‚. PiÄ™kne dziÅ› mamy sÅ‚oÅ„ce, panowie. Zniegi i lody stopniaÅ‚y pod jego promieniami zupeÅ‚nie tak samo, jak moje audytorium pod promieniami nauki. (98) 9 Uczeni w anegdocie 129 Tres faciunt Collegium Tres faciunt Collegium. wystarczy trzech, aby kolegium uznano za peÅ‚ne. Lecz cóż robić, gdy nawet nie ma jednego sÅ‚uchacza? Trzech docentów, którzy znalezli siÄ™ w takiej sytuacji, jeden prawnik, jeden medyk i jeden filozof, poradzili sobie w sposób niezwykle dowcipny wzajemnie chodzili na wykÅ‚ady do siebie. (2) Niemniej dowcipnie postÄ…piÅ‚ profesor Ignacy MoÅ›cicki (1867 1946). WykÅ‚adaÅ‚ on na politechnice lwowskiej chemiÄ™ fizycznÄ…, a w owym czasie nie byÅ‚ to jeszcze przedmiot obowiÄ…zkowy. Na dodatek MoÅ›cicki miaÅ‚ wadÄ™ wymowy i z tego powodu jego wykÅ‚ady byÅ‚y mÄ™czÄ…ce. Skutek byÅ‚ taki, że MoÅ›cickiego sÅ‚uchaÅ‚o zaledwie kilka osób. KtóregoÅ› dnia MoÅ›cicki wchodzi na salÄ™ wraz ze swym asystentem i widzi w Å‚awkach tylko jednego jedynego studenta. ZawahaÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™, lecz wnet odzyskawszy pewność siebie, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i powiada. % Jest nas Å‚Ä…cznie trzech, a tres faciunt Collegium. Wobec tego wykÅ‚ad może siÄ™ odbyć. I MoÅ›cicki odbyÅ‚ wykÅ‚ad przed jednym sÅ‚uchaczem. (98) X Nowoczesne laboratorium chemiczne czyste i przestronne, z aparatami lÅ›niÄ…cymi niklem i chromem, z mnóstwem szkÅ‚a, w niczym nie przypomina swych poprzedników sprzed stu lat. Nawet sÅ‚ynne laboratorium Liebiga w Giessen, z którego wyszÅ‚o tylu chemików, wyglÄ…daÅ‚o raczej jak kuchnia alchemiczna. Choć trudno w to dziÅ› uwierzyć, ale uważano wówczas, że czystość, porzÄ…dek, blask nie dadzÄ… siÄ™ pogodzić z tym przybytkiem nauki. Oto dowody. * ! ~" Myć? Po co? Asystent E u A : e n a zaproponowaÅ‚, aby w czasie ferii oczyszczono szklany dach krużganku prowadzÄ…cego do laboratorium. Jest tak brudny, że zupeÅ‚nie nie przepuszcza Å›wiatÅ‚a dowodziÅ‚. Na to Eucken. Myć? Po co? Czy jesteÅ›my fotochemikami, żeby nam Å›wiatÅ‚o byÅ‚o potrzebne? (33) a' 131 BielÄ… kominy SÅ‚ynny laborant L i e b i g a w Giessen, A u b e i, też uważaÅ‚, że czystość nie przystoi poważnemu laboratorium. KiedyÅ› odwiedziÅ‚ kolegÄ™ na uniwersytecie marburskim, również laboranta. Zapytany po powrocie o wrażenia, pogardliwie wydÄ…Å‚ wargi. NiezwykÅ‚e laboratorium! Podczas mego pobytu wÅ‚aÅ›nie bielono tam kominy. (8) NaprawdÄ™ tam sÄ… Jeden z dawnych asystentów Nernsta opowiada o nowym laboratorium, w którym obecnie pracuje. % Jest tam peÅ‚no szaf i szuflad, a na każdej szufladzie sÄ… odpowiednie napisy. Jest na przykÅ‚ad szuflada z napisem węże gumowe". No i? pyta Nernst. Niech pan sobie wyobrazi, panie profesorze, że tam naprawdÄ™ sÄ… węże gumowe. (56) Mimo jednak tak maÅ‚ej dbaÅ‚oÅ›ci o wyglÄ…d zewnÄ™trzny laboratoriów dawni chemicy niezmiernie cenili umiejÄ™tność zrÄ™cznego eksperymentowania. Już w poprzednim rozdziale pisaliÅ›my, jak dokÅ‚adny byÅ‚ Black, ale on sam uważaÅ‚, że nie dorównywa swemu nauczycielowi Broughamowi. To byÅ‚ chemik! Z jakim zachwytem Black pisaÅ‚ o Broughamie! WidziaÅ‚em, jak przelewaÅ‚ wrzÄ…cÄ… wodÄ™ lub gorÄ…ce kwasy z jednego naczynia do drugiego. NależaÅ‚o na przykÅ‚ad przelać ciecz z naczynia bez dziobka do wÄ…skiej probówki. Brougham manipulowaÅ‚ tak zrÄ™cznie, że z naczynia 132 wypÅ‚ywaÅ‚ wÄ…ski i prostopadÅ‚y strumieÅ„, który trafiaÅ‚ do rurki tak dokÅ‚adnie, że nie rozlaÅ‚a siÄ™ ani jedna kropla. DÅ‚ugi stół, na którym przeprowadzaÅ‚ swe doÅ›wiadczenia, byÅ‚ pod koniec wykÅ‚adu tak samo lÅ›niÄ…cy jak na jego poczÄ…tku. Nie widać na nim byÅ‚o ani jednej kropli, ani jednego pyÅ‚ku." (15) %7Å‚yjÄ…cy przeszÅ‚o 100 lat pózniej Winkler byÅ‚ równie pedantyczny jak Brougham. We fraku Winkler wymagaÅ‚ od swych uczniów, aby pracowali z najwiÄ™kszÄ… zrÄ™cznoÅ›ciÄ… i ostrożnoÅ›ciÄ…. Nie pozwalaÅ‚ im nosić fartuchów. Chemik powinien umieć pracować we fraku mawiaÅ‚. Gdy ktoÅ› przyszedÅ‚ do laboratorium w fartuchu, karciÅ‚ go. Czy pan ma zamiar gasić wapno? (15) Jakich odkryć dokonaliÅ›my dzisiaj? W. H. P e 3 : i n jr.° też byÅ‚ niezwykle zrÄ™cznym eksperymentatorem. MawiaÅ‚ o sobie, że mógÅ‚by zrobić jedwabnÄ… sakiewkÄ™ ze Å›wiÅ„skiego ucha.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|