[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kochaj mnie, Matt - zawołała. - Pragnę cię! Nawet nie wiesz... Najpierw bardzo powoli, potem szybciej i szybciej Matt rozpoczął odwieczny taniec namiętności. Byli jednym ciałem. Byli mał\eństwem. Matt lśnił od potu. Oddychał gwałtownie. A ona przywarła do niego całym ciałem. Głaskała go szaleńczo. Wbijała palce w jego potę\ne ramiona. W pośladki. I tylko jednego nie zrobiła. Chocia\ bardzo chciała. Nie wykrzyczała mu, \e kocha go do szaleństwa. Nie chciała jego litości ani współczucia. Było to najtrudniejsze dokonanie w jej \yciu. A\ wreszcie namiętny rytm doprowadził ich do kresu rozkoszy. - Matt! - krzyknęła nieprzytomnie. Wpiła mu się w usta namiętnym pocałunkiem. - Olivio! - wydusił. Le\eli bez sił, dysząc cię\ko. Olivia głaskała jego wilgotną skórę. Czuła jego dłonie na całym ciele. - Wykończyłeś mnie - wyszeptała po chwili. - Jesteś wspaniała. - Pocałował ją. - Dziękuję - szepnęła słabo. - Ty te\. Tworzymy wspaniałą parę. - Połowa tej pary nie ma sił, \eby się ruszyć. - Objął ją i przytulił. - Całkiem dobrze nam poszło - zauwa\yła. - Tak myślisz? - spytał powa\nie. - Tak. - Nie kryła zdziwienia. - Uwa\asz, \e nie? - No, nie wiem. Za kilka minut sprawdzimy jeszcze raz. Dała mu kuksańca. - śartujesz sobie ze mnie - zawołała. Zachichotał. - Spróbujemy jeszcze raz, ale za chwilę. Kiedy będę w stanie się ruszyć i podnieść głowę. - Co podnieść? - Kocica! Znowu próbujesz mnie podniecić. - Wcale nie. Kiedy będę próbowała cię podniecić, zorientujesz się. Pogłaskał ją i przytulił mocniej. - Jest wspaniale, Olivio. Lepiej ni\ mogłem sobie wymarzyć. Przez resztę tygodnia nie wyjdziemy z łó\ka. - Tak ci się tylko wydaje. Głód prędko to zmieni. Ja jadam teraz za dwoje, wiesz o tym. I chciałabym zobaczyć pla\ę. Woda wyglądała cudownie. - Zaczynam myśleć, \e miałaś doskonały pomysł z tym ślubem. Sam powinienem był o tym pomyśleć. Jej serce ścisnęło się boleśnie. Wiedziała, \e nie miał na myśli miłości. - Wspaniale! Nie będę miała wyrzutów sumienia. - Szkoda. Chciałbym, \ebyś miała wyrzuty sumienia. Wtedy bardziej starałabyś się mi sprawić przyjemność. - Naprawdę? No to chyba ju\ zacznę się uczyć, co ci sprawia przyjemność. Mo\e... to? - Pocałowała go w kark. Przytulił ją mocno. - Daj mi złapać oddech. Na razie ledwo zipię. Nie mogę wstać. Nie mogę się nawet ruszyć. - Uśmiechnął się. Odgarnął jej włosy z czoła. - Jest wspaniale, Olivio. - To dobrze. Pamiętaj o tym, kiedy przyjdą złe czasy. - Co masz na myśli? - spytał bez uśmiechu. - Nie wiem. Ale przecie\ nie zawsze będziemy się zgadzać. Zdarzyło się tak ju\ kilka razy. A znamy się przecie\ tak mało. - Mamy doskonały kontrakt. Ty dostaniesz swoje studia. Ja zostanę ojcem. Moja rodzina dostanie dziecko. Czy mo\na chcieć więcej? Zacisnęła usta. Bo przecie\ chciała du\o więcej. Chciała jego serca. Chciała, \eby ją pokochał. Tak jak ona jego. Odruchowo pogłaskała go po policzku. Nie mogła się powstrzymać od dotykania go. Chwycił zębami jej palce. Potem pocałował ją w czoło. - W przyszłości będziesz mogła otworzyć kancelarię adwokacką w Rincon. A mo\e nawet w Fort Worth. To wcale niedaleko. - Nie myślę o tym dzisiaj. Zanim się to stanie, czekają mnie lata cię\kich studiów. - Być mo\e się rozmyślisz, kiedy na świat przyjdzie więcej dzieci. Popatrzyli sobie w oczy i uśmiechnęli się. Ku jej zdumieniu wstał i wziął ją na ręce. - Myślałam, \e jesteś kompletnie wyczerpany. - Wracają mi siły, kiedy cię dotykam i patrzę na ciebie. - Dokąd idziemy? - Niedaleko jest pla\a, pamiętasz? Tylko dla nas. Wszedł z nią do wody i powoli opuścił w dół. I znów poczuła jego gotowość. - Jesteś nadpobudliwy - droczyła się. - To twoja wina. - Pocałował ją. Głaskał ją przy tym łagodnie. Z ka\dym ruchem o\ywiał jej po\ądanie. - Chodz. - Złapała go za rękę i pociągnęła na brzeg. Tam zarzuciła mu ramiona na szyję i zaczęła całować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|