[ Pobierz całość w formacie PDF ]
li święci; podczas wędrówek i budowy gniazda dopracowali odkrytą w Korpora- cji prawdziwą mowę i uczynili ją doskonałą. Opowiadali w tym celu historie ze swojego życia, które zapamiętaliśmy i nadal je powtarzamy. Jeszcze jedno wam powiem. Zanim nauczyliśmy się prawdziwej mowy, po rozmowie telefonicznej pozostawały zwykle wątpliwości, rodziło się poczucie krzywdy lub powstawały niesnaski, a gawędziarki mawiały wówczas, że to węzeł na linii. Węzeł na linii. Bardzo zabawne! 31 Wybuchnęła śmiechem donośnym, głębokim i zarazliwym. Chichotaliśmy wraz z nią. Jednodniówka zachowała powagę. Spoglądała na mnie z powagą, ale bez za- interesowania; tylko patrzyła. PITA FASETA Tej zimy przesiadywałem często z Barwą Czerwieni i niekiedy przychodziło mi do głowy, że gawędziarka prowadzi osobliwe i wspaniałe życie. Stare komna- ty w samym środku Małego Domostwa były gniazdem i siedliskiem naszej mą- drości, zrodzonej w umyśle gawędziarki przeglądającej Archiwum lub wspomi- nającej świętych. Myśli się łączą, a święty lub Archiwum staje niespodziewanie w innym świetle; ów nowy aspekt na podobieństwo Zcieżki zatacza coraz większe kręgi i wpływa na linie, co powoduje dalsze przemiany. Z wiekiem coraz bardziej pochłaniały mnie opowiadane przez Barwę Czerwieni historie o świętych; pew- nego dnia, gdy zostałem dłużej w nadziei, że coś jeszcze usłyszę, gawędziarka tak do mnie powiedziała: Zapamiętaj sobie, Potoku, że nie ma człowieka, który wolałby świętość od szczęścia. Skinąłem głową, chociaż nie rozumiałem jej słów. Wydawało mi się, że kto jest święty, staje się zarazem szczęśliwy. Nikomu jeszcze nie wspomniałem, że pragnę zostać świętym, ale sama myśl o tym sprawiała mi radość. Nie wyglądałem chyba na szczęśliwego chłopca; byłem nieśmiały, drobny i jak wszyscy spod znaku Dłoni spragniony wiedzy, rozkochany w tajemnicach, a przez to roztargniony i milczący; być może skrywane marzenia sprawiły, że dziwnie wspominam tamte lata. Ci spod Liścia pamiętają dalekie wyprawy, nie- zwykłe wyczyny, bieganie na golasa w letnie dni i budowę śnieżnego domku zimą; linia Klamry zapamiętuje umiejętności; dla tych spod znaku Nitki liczy się tajem- nica; linia Wody pamięta ludzi. Wydaje się, że inni, w przeciwieństwie do mnie, zapamiętują konkrety; moje wspomnienia dotyczą spraw, których nie można opi- sać słowami. Nie mogę o nich zapomnieć, bo nie ma słów, które mogłyby ulecieć z pamięci. Gdy wspominam teraz Barwę Czerwieni, wiem, że wolę szczęście od świętości. Czy jesteś w stanie pojąć, o co mi chodzi? Rozumiem to i owo. Znam kogoś, kto pojąłby więcej. Zapewne to linia Dłoni. Tu właściwie nie ma linii. . . Są. W pewnym sensie. Dłoń pasowałaby do mężczyzny, którego mam na myśli. Ty płaczesz? Dlaczego? 33 Nie. Mów dalej. Czy twoja nauka polegała jedynie na słuchaniu historii o świętych? Och nie. Uczyłem się wielu innych rzeczy. Barwa Czerwieni mówiła o daw- nych czasach; snuła długie, piękne opowieści, niemożliwe do zapamiętania w ca- łości chyba że słuchacz ma pamięć gawędziarki. Najdłuższa, jaką sobie przy- pominam, dotyczyła pieniądza, ciągnęła się przez kilka dni, obejmowała wie- le stuleci; pojawiło się w niej mnóstwo aniołów. Trudno uwierzyć, że tak było, ale przecież słyszałem tę historię z ust prawdomówczyni. Istniał także dowód niezbyt okazały i przekonujący, zważywszy, ile było zamieszania wokół tej oso- bliwości oraz jaką moc jej przypisywano. Ujrzeliśmy podłużny kawałek papieru zmarszczony i wymięty jak skóra pod koniec życia, pokryty wyblakłymi rysun- kami postaci, trudnych do rozpoznania liści oraz twarzy, które się na to listowie nakładały. Pieniądz wyglądał tajemniczo, ale kto by chciał dla niego umierać? Barwa Czerwieni twierdziła, że dla pieniądza wielu oddało życie. Historie gawędziarki były jednak sprawą drugorzędną; chodziło przede wszystkim o styl opowiadania. Często gadała o błahostkach, a jednak w sposób, którego nie umiem opisać, choć zdaję sobie sprawę z jego istnienia, zrobiła z nas prawdomówców. Od pierwszego spotkania z Barwą Czerwieni mieliśmy szczere intencje, bo takie są dzieci, nawet jeśli mijają się z prawdą. Pewnego dnia jednak,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|