[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestępców? - Poza tobą i Stevem McQueenem w „Poszukiwany, żywy lub martwy"? Żadnego. - Więc upieram się przy swoim. Jak myślisz, jakie powinnam włożyć klipsy? Może te wiszące złote kółka? - Ależ Saro, to wszystko do ciebie niepodobne. - Wypada ci tylko się cieszyć. Przecież zawsze gderałaś, że nie należy być taką ostrożną, że trzeba szukać przygód w życiu, wreszcie - że powinnam być bardziej podobna do ciebie... No więc korzystam z twoich rad. 71 - Może dlatego czuję się za ciebie odpowiedzialna. Nigdy nie przypuszczałam, że potraktujesz moje rady tak dosłownie. Po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało. - Dzięki, ale na pewno nic mi się nie stanie. Wierz mi, nie mam zamiaru ryzykować. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Ale sama przyznasz, że w moim wypadku jest to spory krok naprzód. Wybieram się na randkę z mężczyzną, którego dziadkowie nie znali moich dziadków. Wprost trudno uwierzyć! - Właśnie to mnie niepokoi, Saro. O co właściwie chodzi temu Flynnowi? I jak się to stało, że ty, która zawsze celowałaś w zniechęcaniu do siebie wszystkich mężczyzn, pod jego wpływem zaczęłaś się zachowywać jak szesnastolatka, która wybiera się na tańce? Dobre pytanie. Sara przez całe popołudnie usiłowała bezskutecznie sobie na nie odpowiedzieć. Po doświadczeniach ze Stuartem mężczyźni raczej ją onieśmielali. Ale z Flynnem było jakoś inaczej. Co nie znaczy, że mu ufała, co to, to nie. Nie chciała nawet myśleć o tych nowych, nieznanych uczuciach, jakie wzbudzał w niej Flynn, a tym bardziej dyskutować o nich - nawet z Nancy. Sama nie mogła pojąć, dlaczego w ogóle się z nim umówiła - z człowiekiem, który jeszcze wczoraj trzymał ją na muszce rewolweru, co prawda nie nabitego, z człowiekiem, którego sposób zachowania i zawód były zupełnie niestosowne, i który napędził jej porządnego stracha. A może właśnie dlatego wydawał się jej tak atrakcyjny? Nie ze względu na rewolwer, ale na to, że jego życie było tak inne od jej 72 własnego, że zupełnie nie przypominał mężczyzn, których dotychczas znała? Czy to możliwe, żeby rozsądna Sara McAllister miała w głębi duszy słabość do niebezpiecznych mężczyzn? Nie, lepiej odrzucić takie podejrzenia, i to szybko. Sara westchnęła z ulgą, kiedy uświadomiła sobie, że może być też inne wytłumaczenie jej zachowania. - Już ci mówiłam, o co chodzi Flynnowi: o ujęcie Fortrella - powiedziała. - A mnie, oczywiście, zależy na forsie. Na tych pięciu tysiącach, jakie mi obiecał, jeśli mu pomogę. - No dobrze. Powiedzmy, że wynajmujesz Flynnowi pokój i że on zapłaci ci te pięć tysięcy dolarów. Ale co ma z tym wszystkim wspólnego romantyczna kolacja we dwoje? - Ponosi cię wyobraźnia. Nie ma mowy o żadnym romansie, tylko o kolacji. Pewnie wieczór upłynie nam na rozmowie o interesach - wyjaśniła Sara, starając się zachować obojętny wyraz twarzy. -I o tym, czego Flynn ode mnie oczekuje. A przecież wiesz, jak bardzo potrzebuję pieniędzy, i to szybko. Stuart nie ustąpi. W tej chwili poszłabym na kolację nawet z samym diabłem, gdybym tylko mogła spłacić ten dług. Nancy, muszę się już ubierać, on zaraz tu będzie! - zawołała, spoglądając z niepokojem na zegarek. - Rozumiem, już znikam - odparła Nancy, sięgając po torebkę. - Czy mogę po drodze pożyczyć dla Katie jeden tom twojej encyklopedii? Mała ma napisać wypracowanie o Tomaszu Jeffersonie, a nie bardzo mi się chce iść specjalnie do biblioteki. - Jasne, bierz, co ci tylko potrzeba. 73 - Dziękuję - odpowiedziała Nancy. -I, Saro, proszę cię, bądź ostrożna. - Uspokój się, Nancy, przecież mnie znasz. Zawsze jestem ostrożna. Oto jeszcze jedna niewzruszona prawda, która nagle stała się jakoś mniej niewzruszona i prawdziwa, pomyślała Sara, zrzucając z siebie dres i wyjmując z szuflady halkę. Kiedyś ostrożność i rozwaga były jej sposobem życia, jej credo. Kiedyś? To brzmiało jak zamierzchła historia, a przecież to „kiedyś" było jeszcze dziś rano. Co się takiego stało, co zmieniło jej sposób myślenia? Odpowiedź była jedna: pojawił się Flynn. Wystarczyło, że ją dwa razy pocałował i nagle słowa „ostrożna" i „rozważna" przestały figurować na czele jej listy priorytetów. W głębi serca Sara świetnie wiedziała, że godząc się na spędzenie wieczoru z Flynnem, nie zamierzała być ani ostrożna, ani rozważna. Dzwonek odezwał się, zanim Nancy zdążyła znaleźć książkę, której szukała. Skłamałaby mówiąc, że tego żałuje. Prawdę powiedziawszy, specjalnie się guzdrała w nadziei, że uda się jej zobaczyć Flynna. Wprawdzie Sara mówiła jej, że jest w nim coś z Clinta Eastwooda i z Mela Gibsona, ale ona nie zawsze trafnie oceniała mężczyzn. Jedno spojrzenie, a Nancy będzie wiedziała wszystko co trzeba o panu Flynnie. - Otworzę! - zawołała do Sary, która była na górze, najwidoczniej jeszcze nie gotowa. Świetnie, pomyślała sobie, mamy chwilę czasu na poznanie się i pogawędkę. Trzymając pod pachą 74 ciężkie tomisko, Nancy otworzyła drzwi, obrzuciła jednym spojrzeniem stojącego na progu mężczyznę i poczuła, jak uśmiech zamiera jej na ustach. - Och, nie - wymamrotała wstrząśnięta. John Flynn uniósł brwi, ciemne i wyraziste. Nancy gorączkowo zlustrowała wszystkie szczegóły jego aparycji, które w relacji Sary wypadły zbyt blado. - Słucham? - zapytał Flynn. - Zdawało mi się, że powiedziała pani „Och, nie". - Naprawdę? No, tak. Bo myślałam, że to dzwoni chłopak, który roznosi gazety. Ten cholerny dzieciak zawsze się spóźnia. - Nancy wyciągnęła do niego rękę. - Dzień dobry, nazywam się Nancy. Sara jest moją przyjaciółką. Pan John Flynn? - Wystarczy Flynn - odpowiedział mężczyzna, ujmując jej rękę i uśmiechając się ciepło. - Sara za chwilę będzie gotowa. Może pan wejdzie? Flynn wszedł za nią do salonu. - Zechce pan usiąść? - Dziękuję, ale dość się już dzisiaj nasiedziałem. Nancy obserwowała Flynna, gdy ten podszedł do fortepianu i oglądał ustawione na wieku rodzinne fotografie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|