[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lającego dom, podbiegła do samochodu i wskoczyła. W przyćmionym świetle bły- skały białka jej oczu i zęby. Drżała z podniecenia. Wsunęła się na siedzenie tak, że jej ciasno opięte dżinsem udo przywarło do uda Dave a. Dave nie odezwał się. Starał się stwarzać wrażenie, jakby takie nocne randki były dla niego chlebem powszednim. Wyciągnął tylko rękę i włączył silnik. Ale dłoń mu drżała i kluczyki zabrzęczały. W obawie że się zdradza, rzucił ukradkowe spojrzenie na Christinę. Złowił jej uśmiech i zmartwił się, że uzna go za frajera. Za rogiem ulicy włączył światła. Z mroku wyłoniły się poruszane wiatrem liście i głębokie cienie. Miałaś jakieś trudności? spytał, skupiony na drodze. Betka. Nie mogę pojąć, czego się tak bałam. Moi starzy są kompletnie nieprzytomni. Zamiast gramolić się przez okno mogłam śmiało wyjść frontowymi drzwiami. Jechali ulicą wśród pogrążonych w ciemności domów. 245 Gdzie jedziemy? spytała nonszalancko Christina. Zobaczysz odparł Dave. Za chwilę będziemy na miejscu. Przejeżdżali właśnie obok mrocznego rozległego cmentarza Greenlawn. Przy- tulona do Dave a, Christina spoglądała przez jego ramię na sterczące jak gigan- tyczne ściernisko nagrobki. Dave zwolnił. Christina nagle się wyprostowała. W żadnym wypadku nie tam oświadczyła buntowniczo. Teraz Dave odsłonił w uśmiechu białe zęby. A dlaczego nie? W chwili gdy wypowiadał te słowa, gwałtownie skręcił w lewo. Samochód podskoczył na kamiennym progu i wjechał na cmentarz. Dave szybko wygasił przednie światła i zwolnił do prędkości odpowiadającej niezbyt szybkiemu truch- towi. Spomiędzy liści ledwo było widać drogę. O Boże! powiedziała Christina, obracając głową na wszystkie strony i omiatając otoczenie szeroko otwartymi oczami. Majaczące w ciemnościach na- grobki sprawiały niesamowite wrażenie. Od czasu do czasu ich wypolerowane powierzchnie rzucały nagłe błyski bladego światła. Christina odruchowo przywarła mocniej do Dave a. Jedną ręką ścisnęła go za wewnętrzną stronę uda. Na twarz Dave a wypłynął błogi grymas. Zatrzymali się nad cichym nieruchomym stawem okolonym przez wierzby płaczące. Dave wyłączył silnik i zablokował drzwi. Nigdy nie dość ostrożności oświadczył. Może otworzymy okna powiedziała Christina. Inaczej za chwilę bę- dzie tu jak w łazni. Dave przystał na tę propozycję, jakkolwiek wyraził nadzieję, że nie będzie komarów. Nastąpiła chwila niezręcznego wahania. Dwoje nastolatków mierzyło się wzrokiem. Wreszcie Dave powoli pochylił się ku Christinie i pocałowali się de- likatnie. Kontakt fizyczny natychmiast wzniecił płomień namiętności. Spletli się w szaleńczym, pożądliwym uścisku. Niewprawnie odkrywali sekrety swoich ciał, podczas gdy szyby zachodziły parą. Mimo burzy młodzieńczych hormonów zarówno Christina jak i Dave w pew- nej chwili wyczuli jakieś poruszenie samochodu, które nie miało nic wspólnego z ich ruchami. Oderwali się od siebie i spojrzeli przez zamgloną przednią szy- bę. To, co zobaczyli, przeraziło ich śmiertelnie. W ciemności nocy rzucało się na nich jakieś białe widmo. Nieziemski ten stwór, kimkolwiek był, całym ciałem ze straszliwym impetem wskoczył na maskę samochodu, po czym stoczył się z boku od strony pasażera. Co do cholery? wrzasnął Dave, gorączkowo walcząc ze spodniami, które ulokowały się w połowie jego ud. 246 Christina piszcząc usiłowała uchylić się przed brudną ręką, która wdarła się przez opuszczoną szybę i wyrwała jej garść włosów. Kurwa mać! ryknął Dave. Dał spokój spodniom i zaciekle bronił się przed inną ręką, która znalazła się w środku od jego strony, zatopiła mu paznokcie w szyi i oderwała kawałek ko- szulki. Po jego karku potoczyły się cieniutkie strużki krwi. W skrajnym przerażeniu Dave uruchomił camaro. Gwałtownym szarpnięciem wrzucił wsteczny bieg. Podskoczyli na kamieniach. Christina zawyła rąbnąwszy głową w sufit. Samochód huknął o nagrobek, który pękł u podstawy i zwalił się na ziemię. Dave wcisnął gaz do dechy. Potężny silnik rzucił ich naprzód. Gdy on zmagał się z kierownicą, Christina odbiła się od drzwi i upadła mu na kolana. Odepchnął ją w samą porę, aby wyminąć następny marmurowy pomnik. Dave trzepnął włącznik świateł. Wzięli ostry zakręt i wyjechali na wijącą się przez cmentarz drogę. Christina oprzytomniała na tyle, że zaczęła płakać. Kto to był, do cholery? krzyknął Dave. To były dwie osoby wykrztusiła Christina przez łzy. Wydostali się na ulicę. Dave zawrócił do miasta, pozostawiwszy na jezdni ślad gumy. Spazmatyczny płacz Christiny przeszedł w kwilenie od czasu do czasu przerywane szlochem. Skręciła w swoją stronę lusterko wsteczne i badała szkody, jakie poniosły jej włosy. Kompletnie zniszczona fryzura jęknęła. Dave poprawił lusterko i spojrzał w nie, aby się upewnić, czy nikt ich nie ściga. Dłonią wytarł szyję i z niedowierzaniem spojrzał na krew. Psiakrew, co to były za przebrania? spytał gniewnie. Czy to ważne? załkała Christina. Jakieś białe szaty, jak duchy czy co? Nie powinniśmy byli tam jechać! krzyknęła. Od razu wiedziałam. Zamknij się! Guzik wiedziałaś. Właśnie że wiedziałam, tylko ty nie słuchałeś. Gówno prawda odparł Dave. Musieli być pomyleni. Bardzo możliwe. Może uciekli ze szpitala stanowego Danvers. Ale jak się stamtąd dostali taki kawał drogi aż na cmentarz? Christina zasłoniła sobie usta i wymamrotała: Niedobrze mi. Dave wcisnął hamulec i podjechał do krawężnika. Christina otworzyła drzwi i zwymiotowała na ulicę. David bezgłośnie podziękował Bogu, że wszystko po- szło poza samochód. Christina z trudem wydzwignęła się do pozycji siedzącej. Oparła głowę o za-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|