[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyniku nierównych walk na arenie. - Co wy na to? - zagaiła rozmowę Hleid. - Zostali unieszkodliwieni - stwierdził zwięzle Godmund i uraczył komitet jednym ze swoich niezwykle rzadkich uśmiechów. - Svein odwalił kawał dobrej roboty. - Mnie zaś ciekawi to - myślał głośno Wilk, rozparty wygodnie za krześle, za które sięgał jego warkocz - że nie widać żadnego powiązania między autorami tego brukowca a Graczami Osterfjordu. - Chyba że chcą, abyśmy tak myśleli. - Ragnok był w nie najlepszym nastroju. - Nie, to już wydaje się zbyt skomplikowane. Nie sądzę, żeby autorzy Nowego Lewiatana" publicznie ich szkalowali, gdyby naprawdę uważali, że drużyna doprowadzi do przełomowych zmian. - Godmund splótł swoje pomarszczone palce i naprężył je, aż trzasnęły w kostkach.- Jest coś jeszcze? Bo chciałbym mieć wreszcie wolne popołudnie i zająć się własnymi sprawami. - Niestety, tak. - Svein rozdał dokumenty, które przekazano mu tuż przed rozpoczęciem obrad. - To ukazało się mniej więcej dwie godziny temu w każdej gospodzie w Newhaven i wszystkich naszych systemowych bibliotekach. Szukasz przygód i sławy ? Jeśli tak, przyłącz są do mnie, Cindelli Smokobójcy, i ruszaj w podróż, o której będą śpiewać bardowie w przyszłych pokoleniach. Kompletuję załogę wprawnych marynarzy i dzielnych wojowników, potężnych czarodziejów i niezłomnych uzdrawiaczy. Wypływam z portu w Newhaven w dniu św. Justyna w porze największego przypływu. Podróż potrwa prawdopodobnie dwa miesiące i mam wszelkie powody sądzić, że przyniesie niezłe profity. Kto po ukończeniu misji wróci ze mną do Newhaven, będzie miał równy udział we wszystkich zdobytych bogactwach. Cindella Smokobójca - Dziwne. - Dobry humor momentalnie opuścił Godmunda, który znów mówił właściwym sobie ostrym tonem. - Co o tym sądzisz, Svein? - Myślę, że odnalazł w smoczym skarbie coś, co naprowadziło go na trop. - Svein starał się usilnie panować nad głosem, żeby nie zdradzić swojego zainteresowania tą sprawą i związanych z nią obaw. Całkiem możliwe, że młodzieniec próbował ukończyć Epicusa Ultimę i natrafił na ważny ślad. - Jeżeli ktoś chce zostać bibliotekarzem, to naturalne, że interesuje się takimi pozornie błahymi rzeczami. - Halfdan uśmiechnął się szyderczo, gdy pochwycił spojrzenie Sveina. - Może i tak, ale mnie się to nie podoba. To pierwszy taki przypadek, kiedy ktoś ogłasza wszem wobec, że szuka wspólników. A zawsze tego, co jest nowe, trzeba się obawiać. Epic to dziwna gra i niewiarygodnie rozbudowana, być może bardziej, niż nam się wydaje. Lepiej więc przy niej nie majstrować. Mamy system, który działa, i nawet jeśli ta wyprawa okaże się niegrozna, należy w niej widzieć potencjalne zagrożenie. - Godmund mówił głosem, który tym razem wyrażał zaniepokojenie. - Zatem co proponujesz? - O dziwo, gdy Godmund wydawał się zatroskany, Ragnok się rozpromienił i wyraznie ożywił. - Mam pomysł - odezwała się Bekka, spoglądając na nich spod swojej siwej grzywki. - Mów śmiało. - Hleid machnęła ręką ze zniecierpliwieniem. - Może by tak Svein Rudobrody zgłosił się na wyprawę? Informowałby nas na bieżąco o rozwoju wydarzeń. - Niezła myśl - Thorkell pokiwał głową. - A zatem wniosek. Kto za? Wszyscy. A więc niech tak będzie. - Hleid popatrzyła na Sveina. - Zgadzasz się na to? - Jakżeby inaczej! - zadrwił Halfdan. Jego usta były cieniutką kreską w bezmiarze oblicza. - Może znajdzie klucz do zagadki Epicusa Ultimy? - Zgadzam się śledzić rozwój wydarzeń podczas tej wyprawy i informować komitet. - Svein nie dał się sprowokować ironicznymi docinkami Halfdana. Bądz co bądz, decyzja, którą podjęli spontanicznie, była całkowicie zgodna z jego pragnieniami. Przed spotkaniem obawiał się, że komitet nie zgodzi się na jego udział w ekspedycji. Kiedy nikt na niego nie patrzył, puścił oko do Halfdana i z satysfakcją dostrzegł jego skwaszoną minę. - Mam jeszcze jeden wniosek. - Ragnok podniósł rękę. - Tak? Słuchamy. - Hleid popatrzyła na niego przez swoje ogromne okulary. - Niech w wyprawie wezmie udział Kat, tak na wszelki wypadek. W efekcie rozległy się pomruki pełne zaniepokojenia. - Najpierw niech każdy się wypowie w tej kwestii - powiedziała Hleid. - Ragnok, ty pierwszy. - A o czym tu dyskutować? - Wyprostował się na krześle, zwracając się do ogółu. - Wszystko się może zdarzyć, zresztą przypuśćmy, że chodzi o zdobycie jakiegoś potężnego przedmiotu. Nie chcemy przecież, żeby wpadł w niepowołane ręce. - Ktoś jest przeciw? - Kat może zostać zdemaskowany w czasie długiej podróży statkiem, a jeśli sprawy przybiorą zły obrót, nie zdoła się wydostać. - Blade czoło Thorkella lśniło w blasku lamp; sprawiał wrażenie, jakby pocił się ze strachu lub wściekłości. Mimo to wyrażał się spokojnym tonem. - Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, wszystkich pozabijamy. - Ragnok wzruszył ramionami. - Ktoś chciałby coś dodać? - zapytała Hleid. - W takim razie głosujmy. Kto za wnioskiem Ragnoka? Ragnok, Halfdan, ja, Brynhild, Godmund. Zatem większość. Wniosek przyjęty. - Wejdę na pokład niewidzialny - dodał pośpiesznie Ragnok i stało się jasne, że pragnie wziąć na siebie kierowanie Katem. Przypatrując się wszystkim znad szkieł okularów, Hleid nie dostrzegła sprzeciwów, mimo że w zasadzie każdy mógł wywiązać się z tego zadania równie dobrze. - A więc w porządku. Nie mamy dziś nic więcej do omówienia. 19 Przypadkowa załoga Nabrzeże w Newhaven tętniło życiem, jakby odbywał się festyn. Poruszone tłumy, złożone zarówno z szarych graczy, jak i kolorowych komputerowych postaci, gromadziły się, żeby obejrzeć początek szeroko rozreklamowanej wyprawy Cindelli Smokobójcy. Wróżbici rozstawili namioty, z których wydobywały się zapachy egzotycznych olejków oraz aura magii. Sprzedawcy przekąsek, którzy przybyli wcześnie, żeby zająć jak najlepsze miejsca, uwijali się przy podawaniu grillowanych porcji ryby i królika. Ponadto wmieszane w ciżbę urwisy wraz ze swoimi doświadczonymi mistrzami praktykowały starożytną sztukę kieszonkowstwa. Dobrana grupa osób wchodziła na pokład Białego Sokoła". Nieproszonych gości odganiało białe upiorne psisko wielkości dorosłego człowieka, tkwiące czujnie na warcie u wejścia na trap. Koło niego stała dumnie czarodziejka Injeborg, która z dłonią na głowie swojego nowego opiekuna przesuwała spojrzenie po zatłoczonym nabrzeżu. - Przepiękny, córuchno, naprawdę cudowny. Z pewnością przegoniłby nawet Czarnego Sokoła". - Sędziwy kapitan Sharky zwiedzał statek w towarzystwie Cindelli i D.E. Pierścień Przenikliwego Widzenia otaczał ich bladym niebieskozielonym światłem; dzięki temu Erik widział w postaci kapitana złociste lśnienie, świadczące o ponadprzeciętnej obecności Awatara w jego strukturze. Nie była to wszakże ta szokująco silna osobowość, z którą Cindella rozmawiała w sklepie jubilera. Dokładnie sprawdzili wszystkie, nawet te najmniejsze pomieszczenia na statku, aby mieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|