[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwoniła na twój stary numer, wzięła mój od Jane i zadzwo niła do mnie. - Co? To Ellen cię tu ściągnęła? - Spytała mnie tylko, czy mam zamiar być tak samo głu pi jak ty. -A niech ją. - Powiedziałem, że to była twoja decyzja, a ona na to, że bym na wszelki wypadek zapisał sobie jej adres. To tu bę dziesz na sylwestra, więc jeśli odzyskam zdrowe zmysły, mo że dobrze by było, gdybym się zjawił. - A ty tak po prostu wsiadłeś w samolot i przyleciałeś? - Miała rację. Oboje byliśmy głupcami. - W takim razie po co tu jesteś? - O północy zmieniają się reguły. Te stare zupełnie mi nie odpowiadały. Spojrzała na zegarek. Do północy było jeszcze mnóstwo czasu. Niech to diabli. - Nie chciałem ryzykować. Muszę mieć pewność, że będę pierwszym mężczyzną, którego zobaczysz po północy. Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie wiedziała, co myśleć i co czuć. - Nie łudz się, że rzucę się na pierwszego mężczyznę, któ rego zobaczę w nowym roku. - Ty może nie, ale on na pewno rzuci się na ciebie. -Co? -Tym mężczyzną będę ja. - Och... Rozumiem. Ale... RS 156 - Możemy sobie gdzieś stąd pójść? Niedaleko zaparkowa- łem wynajęty samochód i nie bardzo mogę stać tam zbyt długo. Ujął ją za rękę i lekko pociągnął. Kiedy jej dotknął, po czuła bijące z jego ciała ciepło. Ogarnęło ją uczucie błogo ści podobne do tego, jakie odczuwała, gdy niósł ją na rękach z lasu. A może to tylko wytwór jej wyobrazni? Czy naprawdę od czasu jej wyjazdu z Alaski minęło tylko dziesięć ć dni? Dla niej była to wieczność. Jordan był tutaj jak by inny, a raczej otoczenie zupełnie do niego nie pasowało. Patrzyła, jak szuka w kieszeni kluczyków do. samochodu. - Jesteś taki... uporządkowany. - Uporządkowany? - No tak. Wyglądasz jakoś schludniej niż na Alasce. - Przed świętami byliśmy z Simonem u fryzjera. To jedna z naszych tradycji. Chcesz powiedzieć, że mój normalny wi zerunek ci nie odpowiada? - Wiesz, że kiedy się golisz, zawsze zostawiasz niedogolo- ny kawałek po prawej stronie na dole? - uśmiechnęła się. -Naprawdę? -I nawet jeśli wyszczotkujesz włosy, po pięciu minutach wglądają, jakby je rozwiał wiatr. - Nic na to nie poradzę. Od zawsze tak było i chyba już się nie zmieni. Spytaj moją mamę, na pewno chętnie pokaże ci moje zdjęcia, gdy byłem niemowlakiem. Jedyny sposób, by utrzymać je w kupie, to użyć jakiegoś ohydnego żelu. - Ale to zupełnie nie w twoim stylu, prawda? Jordan otworzył drzwi samochodu i z jego wnętrza dobie gło ich miauknięcie. RS 157 Hailey zajrzała do środka, otworzyła klatkę i wyjęła z niej Helenę. - Och, Boże! Ale za tobą tęskniłam! Och, Jordan, przywio złeś ją taki szmat drogi? - To urodzony podróżnik. - Naprawdę mogę ją zatrzymać? Jest moja? - Cała twoja. - Dziękuję, ale... - Jakieś wątpliwości? Naturalnie, że były. Nie może trzymać kota w mieszkaniu, ale nie powie mu teraz o tym. Jeśli będzie trzeba, to się prze prowadzi. Coś wymyśli. Nie może stracić Heleny. - Nie ma żadnych. . - Co u ciebie słychać? Wszystko dobrze, chciała powiedzieć, ale gdy spojrzała mu w oczy, zmieniła zdanie. -Nic dobrego - wyznała. - Tęsknię za śniegiem. To za bawne. Nigdy wżyciu nie miałam białych świąt Bożego Na rodzenia, a tęsknię za nimi. Jordan się uśmiechnął. - Myślisz, że moglibyśmy zabrać Helenę do twojego miesz kania? Jest bardzo wyrozumiała, ale wydaje mi się, że musi pójść do toalety. - Naprawdę myślisz to, co powiedziałeś? - spytała cicho. - O co konkretnie pytasz? - O to, czy się na mnie rzucisz, gdy minie północ. - Tak. Mogłem wprawdzie powiedzieć to w bardziej roman tyczny sposób... -- Nie szkodzi. Tak też jest dobrze. -Cieszę się. RS 158 - Tęskniłam za Alaską - szepnęła. I to bardzo. - Ja,.. Ona też za tobą tęskniła. - Wiesz, że na Wschodnim Wybrzeżu jest już po północy? - spytała pełnym nadziei głosem. -Naprawdę? - Tak. I to ładnych parę godzin. W Australii jest już pew nie koło dziesiątej rano. - Nie jesteśmy na Wschodnim Wybrzeżu. -No nie. - Ani w Australii. - Nie - westchnęła. - To jeszcze tylko czterdzieści minut. - A potem się na mnie rzucisz? - Wkrótce się przekonasz. -Kiedy wracasz na Alaskę? - Jutro. Muszę być w domu przed weekendem. Simon bę dzie na mnie czekał. - Założę się, że nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że Helena zniknęła. -Nie martw się. Wyjaśniłem mu wszystko. Pożegnał się z nią i spytał mnie, czy będziesz brała ją na surfing. - Kota na surfing? - Helena uwielbia zjeżdżać na sankach, więc uznał, że bę dzie lubiła również surfing. Chyba nie wie dokładnie, na czym ten sport polega. Nic nie znaczące rozmowy. Wymieniali zdania, które nie były ważne, podczas gdy to, co było naprawdę istotne, zosta ło niewypowiedziane. - A więc do domu? - spytała z nagłą niecierpliwością. Nagle zapragnęła znalezć się w domu, pozbierać myśli i wy- RS 159 ciągnąć jakieś wnioski. Teraz bała się go pytać, bała się mieć nadzieję. Czy to możliwe, aby to, co myśli, było prawdą? Dom. Muszą się znalezć w domu. Tam będą mogli bezpiecz nie porozmawiać i wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Naturalnie dodatkową korzyścią ze znalezienia się w do mu będzie fakt, że wkrótce minie północ, a ona będzie wol na. Będą mogli oboje rzucić się na siebie i nikt ich za to nie aresztuje. Ale to były tylko dodatkowe korzyści. Priorytetem była Helena. - Jasne. Powiedz mi tylko, dokąd mam jechać. Mieszkanie Hailey znajdowało się blisko. W windzie było bardzo tłoczno, gdyż sporo osób jechało na przyjęcie orga nizowane przez jej sąsiada z góry. Przycisnęła się do Jordana. Nadal pachniał dobrze. A więc nie była to tylko Alaska. Drżącą ręką próbowała włożyć kluczyk do zamka, ale Jor dan nie pospieszył jej z pomocą. Czyżby zbyt dobrze go wy szkoliła? Hmm, to że kobieta chce być niezależna, nie ozna cza wcale, że czasami nie może przyjąć pomocy. Jak ona teraz. Albo za dwadzieścia minut, przy założeniu, że nie będą udawać, iż są na Wschodnim Wybrzeżu albo w Australii. Pokazała Jordanowi mieszkanie, opowiedziała o sąsiadach, spytała o Simona, panią Crumbs i, potknąwszy się o własną nogę, wylądowała na sofie. Jordan jednak nie wykorzystał
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|