[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gabby nieufnie popatrzyła na ręcznik, wyrwała go Rafikowi i owinęła się. Opatu- lona od stóp do głów poczuła się trochę bezpieczniej, ale nadal dygotała i szczękała zę- bami. - Jeżeli tkniesz mnie choć palcem, to... Co mogła zrobić? Jak dotąd, nikt nie przybiegł na ratunek. R L T ROZDZIAA CZWARTY - Proszę się uspokoić. Nic pani nie grozi. Nie jest pani szczególnie pociągająca... Zawsze podobały mu się chłodne, wyniosłe boginie, więc teoretycznie rzecz bio- rąc, pożądania nie powinna budzić mokra, krzycząca, wyrywająca się jędza. A jednak! Wsunął ręce głęboko do kieszeni, aby zamaskować fakt, że jest bardzo podniecony. Teo- ria nie sprawdziła się w kontakcie z rzeczywistością... z mokrą i śliską blondynką. Gabby zmarszczyła brwi. Usiłowała przypomnieć sobie zdarzenia, które doprowa- dziły do tego, że znalazła się w ramionach Rafika. - Jak doszło...? - zaczęła niepewnie. - Do czego? Wejście do pachnącej wody było ostatnią rzeczą, którą pamiętała. Pokręciła głową i z wyrzutem popatrzyła na Rafika. - Chciałam się odświeżyć. Czy pan zawsze chyłkiem wchodzi do łazienki i pod- gląda kąpiące się kobiety? Rafik spąsowiał ze złości. - Nie wszedłem chyłkiem. - Dlaczego pan nie zapukał? - Pukałem. Dziecinny wykręt! A ciało w eleganckim garniturze nie jest ciałem dziecka. Prze- wróciła oczami, udając obojętność, której nie czuła. Widocznie podczas kąpieli zasnęła i straciła rachubę czasu. Jak długo leżała w wodzie? Zamyśliła się. Czyżby do herbaty wsypano środek nasenny? Nie, przecież nic nie piła. Zreflektowała się. Arab w eleganc- kim, świetnie skrojonym garniturze nie jest dzikusem. Lecz mógłby być szejkiem... Nie- ważne, jak jest ubrany. W głębi duszy jest barbarzyńcą, więc słusznie się go boi. Czy czuje jedynie strach i nic więcej? Spuściła wzrok, aby nie patrzeć w czarne oczy, - Zasnęła pani podczas kąpieli. R L T Gabby otworzyła usta, aby zaprzeczyć, ale spojrzała na Rafika i nic nie powiedzia- ła. Pamiętała niejasno coś, co rozsądek radził zignorować. Arabski lubieżnik mógłby wymyślić lepszą historyjkę. - Może zdrzemnęłam się, ale to pana nie upoważnia do tego, żeby... - Ocalić panią przed śmiercią. Gabby parsknęła ironicznym śmiechem. - Robi pan z siebie bohatera. Mnie ocalić przed śmiercią? Też pomysł! Udawała niedowierzanie, a przez cały czas zawstydzona myślała o tym, że widział ją nagą. Miała ochotę zwinąć się w kłębek, zamknąć oczy i wmawiać sobie, że to wszystko jest snem, a raczej nocnym koszmarem. - Mogła się pani utopić. Na myśl o tym, co jej groziło, ponownie ogarnął go gniew. Chciała pogardliwie skomentować niedorzeczne przypuszczenie, ale się rozmyśliła. - Zamknęłam oczy tylko na chwilę - oświadczyła. W jej głosie zabrzmiała jednak nuta niepewności. - Aadna mi chwila. Gdy wszedłem do wanny, woda była zimna. Spała pani jak ka- mień. Wskazał palcem w dół, więc spojrzała na nogawki spodni. Były mokre do kolan. A na koszuli i marynarce widniały mokre plamy. Niósł ją nagą! Gabby pokręciła głową, aby usunąć sprzed oczu żenujący obraz. Zaczerwieniła się jak piwonia. Przez długie lata będzie wspominać przygodę w zantarskim pałacu... - Mocno spałam? To znaczy... byłam... - jąkała się. - Bardzo nierozsądna - dokończył Rafik. Speszona przygryzła wargę. - Nie zrobiłam tego z premedytacją. - Zakryła twarz i jęknęła: - O, Boże! Taki wstyd! - Dlaczego? - zdziwił się Rafik. Gabby zerknęła na niego przez palce. Czy jest tępy i dlatego nic nie rozumie? - Bo byłam... R L T - Naga? - dokończył rozbawiony. - Lepiej umierać ze wstydu niż umrzeć napraw- dę. Na pocieszenie powiem, że widziałem niejedną nagą kobietę. Lecz w tej chwili żadnej nie pamiętał. - To nie pocieszenie - gniewnie syknęła Gabby. Pomyślała, że tamte kobiety na pewno miały urodę hollywoodzkich aktorek, były piękne, posągowo zbudowane. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię. - Pan wybaczy, ale chciałabym się ubrać. Rafik ani drgnął. - Bez świadków - dodała ostrzejszym tonem. - Rozumiem. Ukłonił się i odwrócił. - Dziękuję - szepnęła Gabby. - Cała przyjemność po mojej stronie - rzucił przez ramię. Po jego wyjściu Gabby mruknęła: - Właśnie to mnie martwi. Widocznie usłyszał, bo za drzwiami rozległ się głośny śmiech. Gabby poczuła się do reszty upokorzona. Wolałaby się ubrać we własne rzeczy, ale bluzka była podarta i brudna. Wzięła do ręki długą suknię, którą pokojówka zostawiła. Zachwycona oglądała szatę z delikatnego jedwabiu w kilku odcieniach błękitu. Piękna, elegancka suknia. Nawet w marzeniach nie widywała siebie w takim stroju. Suknia pasowała jak ulał. Gabby podeszła do lustra i gdy zobaczyła, jak wygląda, uśmiechnęła się od ucha do ucha i zalotnie pokręciła biodrami. - Nawet mój dekolt niezle wygląda - szepnęła. Lecz czekający w salonie mężczyzna nie zachwyci się, ponieważ widział ją nagą i wie, że nie ma ponętnie pełnych kształtów. Gdzieś kiedyś przeczytała, że mężczyznom nie zależy na idealnej sylwetce kochanki. Kobiety same uważają, że powinny być nie- skazitelnie piękne. Gabby spoważniała i odeszła od lustra. Paul marnieje w więzieniu, a ona się zasta- nawia, co królewicz Rafik o niej myśli, co powie, gdy zobaczy ją w sukni. Zawstydziła R L T się, że jest płytka, samolubna, a na dodatek ulega złudzeniom. Nauczycielka ze szkoły podstawowej w Cheshire nie jest żadną atrakcją dla arabskiego następcy tronu. Pokręciła głową, aby zapomnieć o tym, że w oczach Rafika widziała pożądanie. Gdy weszła do salonu, Rafik wstał. Był elegancki, pewny siebie i... bardzo atrak- cyjny. W milczeniu patrzyli na siebie. Gabby czuła, jak wzrok Rafika prześlizguje się po niej. Drżącą ręką poprawiła suknię. - Moje rzeczy są brudne. Dziękuję za czysty strój. - Bardzo korzystna zmiana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|