[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na morzu?! - Tak. Zaskakujące, prawda? Podczas bitwy pod Sluys, kie dy Bóg dał nam przejąć część francuskiej floty. - Zachichotał na to wspomnienie. - Uważałem się wtedy za walecznego męż czyznę, ale widok tych olbrzymich okrętów w szyku bojowym, jaki ukazał się naszym oczom, wzbudziłby strach w każdym, tylko nie w naszym dzielnym królu Edwardzie... Bitwa była za cięta i krwawa, ale zwycięska. Zdobyliśmy wiele łupów. Potem kupiłem ziemię i zbudowałem sobie nowy dom. - Nagle znów spochmurniał. - Ale z kampanii, która skończyła się dla mnie tym, że zniesiono mnie z pola pod Crecy, łupy będą marne! - Zostałeś, panie, earlem... - Za wierną służbę! - burknął. - Bogactwo zdobywane w taki sposób mnie nie interesuje! Znów zmienił mu się nastrój. Eleanor zamilkła, lecz nie prze stała intensywnie rozmyślać. Usłyszawszy kroki na schodach, powiedziała szybko: - Chciałabym wprowadzić tutaj wiele zmian, panie, jeśli mi na to pozwolisz. Mogłabym wziąć się do pracy razem z Hugh, nawet jeszcze przed ślubem, gdybyś dał mi niezbędne pełno mocnictwa. .. Richard nie miał czasu odpowiedzieć, ponieważ spłoszony włodarz wysunął głowę zza arrasu. - Wzywałeś mnie, panie? - Tak, Hugh, ty nędzny sługo! Dlaczego w pokoju panny Clare nie ma ognia?! Nie pojmuję, jak można okazać taki brak gościnności! - Przepraszam, milordzie, ale... - Nie przyjmuję tłumaczeń! Natychmiast dopilnuj, żeby nadrobiono to zaniedbanie! Ale zanim stąd pójdziesz, posłuchaj uważnie. Ta panna, jeśli Bóg pozwoli, jeszcze w tym miesiącu zostanie moją żoną. Póki co, masz słuchać jej poleceń. Panna Clare występuje w moim imieniu we wszystkich sprawach do tyczących prowadzenia domu. I masz się nie ociągać, jeśli nie chcesz zgnić w lochu! Zrozumiałeś? - Tak, milordzie. - Na twarzy włodarza odmalowały się strach i poczucie winy. - Pani, zrobię wszystko, co w mojej mo cy, by zadowolić cię służbą... - Jutro rano, gdy dzwony wybiją prymę, będę czekać na cie bie w wielkiej sali, panie włodarzu - powiedziała zdecydowa nym tonem Eleanor. - Może razem uda nam się przywrócić tu porządek. - Idz już - polecił Richard włodarzowi. - I pamiętaj o og niu! Eleanor wstała. Nie miała ochoty opuszczać ciepłego, wy godnego pomieszczenia, ale chciała uciec od krępującego towa rzystwa Richarda i poszukać spokoju. - Ja też już pójdę, milordzie. Przed udaniem się na spoczy- nek muszę porozmawiać z bratem, więc tymczasem moja ko mnata na pewno zdąży się ogrzać. List wolałabym napisać w sa motności. Richard zmarszczył czoło, trochę zmartwiony, a trochę ziry towany jej oczywistym pragnieniem ucieczki. Ale mimo wszystko udało mu się osiągnąć pewien postęp. Nie potrafiłby wytłumaczyć, dlaczego zależało mu na tym, by mieć oblubie nicę, która chce tego małżeństwa. Mógłby wyegzekwować prawa męża, nie zważając na uczucia panny, w głębi serca wie dział jednak, że nie sprawiłoby mu to satysfakcji. - Dobrze, pani. - Podał jej przybory do pisania. - Znajdzie my twojego brata. Pewnie wciąż jeszcze tkwi w wielkiej sali. Rzeczywiście, tam właśnie zastali Godfreya, który lekko pi jany rozsiadł się w pobliżu największego ognia. - O, jesteś, siostro - powitał ją, wykonując szeroki gest dło nią trzymającą kielich. - Zastanawiałem się, gdzie zniknęłaś. Przed świtem musimy wyruszyć w drogę. - Ty musisz, Godfreyu. Zawieziesz list do ojca. Ja zostaję tutaj. Godfrey powoli opuścił kielich i wyprostował plecy. - Co przez to rozumiesz, siostro? Chyba nie przyjęłaś tych niedorzecznych oświadczyn, które miały miejsce podczas kolacji? Eleanor spłonęła rumieńcem. Nawet Godfrey to usłyszał! - A dlaczego nie, jeśli wolno spytać? - odparła wyniośle. - Jeśli obaj z ojcem byliście skłonni się zgodzić na lorda Wil liama, to czemu nie na jego syna? Napiszę list, a ty zawieziesz go do domu. W intercyzie wystarczy tylko zmienić imię pana młodego. - Spiesz się, panie - dodał Richard, nie zważając na opła kane maniery Godfreya. - Chcemy wziąć ślub ostatniego dnia kwietnia. Opatrzę list moją pieczęcią. Czasu jest dość, by kurier zdążył wrócić z intercyzą. Godfrey wzruszył ramionami. - Jak sobie życzysz, siostro. Tylko jak najszybciej daj mi ten list. - Gdyby nie było mnie w pobliżu, kiedy będziesz gotów do wyjazdu, przyślij do mnie służącego, to mu go dam - powie działa chłodno, zaraz jednak się zreflektowała. - Nie, nie. Po żegnam cię, bracie, osobiście, chcę życzyć ci szczęśliwej drogi. Ale teraz jestem bardzo zmęczona i muszę zaraz napisać ten list. Bóg z tobą, Godfreyu. Bóg z tobą, milordzie. Zanim Eleanor wróciła do komnaty, chłopiec kuchenny zdą żył już rozpalić ogień. Joan krzątała się przy kominku i wyda wała malcowi polecenia, a jednocześnie próbowała rozgrzać dłonie nad wątłymi płomieniami. - Najwyższy czas - burczała. - Przynieś więcej drewna, chłopcze. Te patyczki nie wystarczą na całą noc. - Dobrze, proszę pani - odpowiedział mały. Miał wyraz ny miejscowy akcent. Przemknął obok Eleanor, odwracając głowę. - Jak masz na imię, chłopcze? - spytała, zatroskana chudo ścią dziecka i jego postrzępioną odzieżą. Niechętnie przystanął. - Tamkin, proszę pani. - Dziękuję za rozpalenie ognia, Tamkin. Czy na dole jest dużo drewna? - Wystarczająco, proszę pani. - Wobec tego przynieś więcej, tylko nie za dużo naraz. Nie przedzwiga] się. - Gestem oddaliła chłopca i zwróciła się do Joan. Jej obecność była bardzo krzepiąca. - Nie bądz taka su rowa, Joan - zwróciła uwagę służącej. - Chłopiec jest mały i wątły. - Kilka ostrych słów krzywdy mu nie zrobi - odparła nie pewnie Joan. - Po co to wszystko? Eleanor wzruszyła ramionami. - Mimo wszystko bądz uprzejma. - Zawahała się, zrozu- miawszy, że służąca ma na myśli przybory do pisania. - Zosta jemy, Joan - powiedziała po chwili. - Jak to możliwe, gołąbeczko? - Joan zmarszczyła czoło. - Czy stało się coś złego? - Nie, nic złego. Postaw przy ogniu stolik i stołek. Joan wykonała polecenie, z trudem powstrzymując cieka wość, a jej pani tymczasem przygotowała sobie miejsce pracy. - Muszę napisać list do ojca. Poślubię lorda Wenfrith. - Pani! - Joan wydała okrzyk zaskoczenia, zaraz jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|