[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ły spróbować szczęścia gdzie indziej. Przepraszam, że cię niepokoiłam. Zamknij się i siadaj powiedział Lodziarz. Nie podniósł głosu, ale jego ton był tak władczy, że Mysz ku swemu zdumieniu stwierdziła, iż jest mu posłuszna. Tak już lepiej dodał. Ty i dziewczynka jesteście bezpieczne tak długo, dopó- ki pozostajecie na Ostatniej Szansie. Przerwał. Ale Wieczny Chłopiec musi sobie radzić sam. A teraz idz do hotelu i zostań tam przez pół godziny. To da mi czas na puszczenie wiadomości w obieg. Co będzie z Chłopcem? Może zostać albo odlecieć, jego wola. Ale jeśli szuka kogoś, kto raz na zawsze po- łożyłby kres nudzie, równie dobrze może go znalezć tutaj jak gdziekolwiek indziej. Masz na myśli siebie? Nie. On nie ma żadnego powodu, by chcieć mnie zabić, a ja nie muszę się niczym wykazywać. Jeśli będę tu jeszcze za trzy tygodnie powiedziała Mysz ktoś do mnie dołą- czy... iluzjonista nazwiskiem Merlin. Chcę, abyś także jego chronił. Przyjrzał się jej uważnie, aż wreszcie kiwnął na zgodę głową. Mysz odsunęła krzesło od stołu i wstała. Zobaczymy się jeszcze stwierdziła. Tak sądzę. Kelnerka powiedziała, że mam nie płacić za pokój ani za drinki. Twoje posiłki też będą na koszt firmy. Cholernie klawo oświadczyła. To nader niska cena za uspokojenie wyrzu- tów sumienia. Nie czuję żadnych wyrzutów odparł. Ale sądzę, że mam wobec ciebie pew- ne zobowiązanie. Potęga twoich uczuć wprost mnie obezwładnia odpaliła ironicznie Mysz. Jestem zadowolony, że nadal żyjesz. Zaraz mi powiesz, że nadal mnie kochasz odrzekła zgryzliwie. Nie, nie kocham. Albo że nigdy mnie nie kochałeś. Owszem, kiedyś przyznał. To był błąd. Nie można wystawiać na niebezpie- czeństwo kogoś, kogo się kocha. Więc przestałeś wystawiać Ludzi na niebezpieczeństwo? Lodziarz ze smutkiem pokręcił głową. Nie. Przestałem ich kochać. 10 Tego samego popołudnia Mysz wstąpiła do urzędu probierczego i zainkasowała za swe diamenty standardowe trzydzieści trzy procent wartości rynkowej. Wyszła z biu- ra mając sto sześćdziesiąt pięć tysięcy kredytów. Zapłaciwszy Wiecznemu Chłopcu za cały tydzień, skierowała się do pokoju, który dzieliła z Penelopą. Tam ukryła resztę pie- niędzy za diamenty w poduszce dziewczynki wraz z dwudziestoma tysiącami kredytów, które znalazła, obszukując ciała górników. Czy pieniądze są tu bezpieczne? zapytała. Penelopa, która bawiła się lalką, wzruszyła ramionami. Tak przypuszczam. Ale nie jesteś pewna? W tej chwili nikt ich nie chce mieć. Czy będą chcieli dzisiejszej nocy, gdy pomyślą, że śpimy? Prawdopodobnie nie powiedziała Penelopa. Czemu prawdopodobnie nie ? spytała Mysz. Dlaczego nie powiedziałaś: tak , nie albo nie wiem ? Nie potrafię dostrzec wszystkich możliwych sytuacji z przyszłości tak daleko przed nami. W tych, które widzę, nikt nie próbuje zabrać pieniędzy stwierdziła. A po chwili dodała: No, może oprócz jednej. A co się dzieje w tej jednej? Człowiek, którego nazywasz Lodziarzem, zabija kobietę próbującą się tu wkraść, by cię obrabować. Naprawdę zabiłby ją? Tylko wtedy, gdyby próbowała się tu dostać. W innych przypadkach, które potra- fię zobaczyć, ona nie zatrzymuje się koło urzędu probierczego, a jeśli to robi, to mężczy- zna, który tam pracuje, nie mówi jej o twoich pieniądzach. Próby oddzielania terazniejszości od przyszłości albo przyszłości realnej od wszystkich imaginacyjnych muszą być niekiedy dla ciebie bardzo męczące. One wszystkie są imaginacyjne, póki jedna z nich nie nastąpi odparła Penelopa, starannie wygładzając sukienkę swej lalki. Dawniej bardzo mnie to męczyło. Uczę się je coraz lepiej odróżniać. 80 Czy kiedykolwiek widzisz przyszłość, w której ktoś nie próbuje nas skrzywdzić albo okraść? zapytała Mysz. Prawie nigdy. Cóż, przypuszczam, że jest w tym jakaś pokrętną logika przyznała Mysz. Mam uczucie, że połowa mieszkańców Galaktyki chce nas skrzywdzić, a większa część tej drugiej połowy z przyjemnością by nas obrabowała. Westchnęła i położyła się na łóżku. Przynajmniej w tej chwili jesteśmy bezpieczne. Zachichotała krótko. Do diabła, gdy chroni nas Wieczny Chłopiec i Mendoza, jesteśmy zapewne najbez- pieczniejsze od chwili, gdyśmy się spotkały. Mysz? spytała Penelopa po dłuższym milczeniu. Co? Ile czasu do kolacji? Przecież ledwie godzinę temu jadłaś lunch. Znowu jesteś głodna? Prawdę mówiąc, nie przyznała Penelopa. Ale tu nie ma nic do roboty, a Wieczny Chłopiec powiedział mi, że mogę wychodzić z pokoju tylko na posiłki, a na- wet wtedy musi iść ze mną. Cóż, za to mu właśnie płacimy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|