[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jemioły. Kate porozkładała jemiołę wszędzie. Powiedziała, że Boże Narodzenie to czas całowania. Pozbierała zdjęcia i podeszła do niego tym śmiesznym krokiem. - Nie każdą minutę. Spójrz - powiedziała, pokazując jego zdjęcie w czasie gry w koszykówkę. - Co widzisz? Spojrzał. - Chudego nastolatka, który zabija czas w zimnej sali gimnastycznej. Pokręciła głową. - A ja widzę coś innego. Na co patrzysz? Sprawdził jeszcze raz, wciąż mnąc w ręku gałązkę jemioły. - Na kosz. Na co innego mogłem patrzeć? 123 R S - Spójrz na swoje oczy, jakie są skupione. Wyglądasz, jakby promień lasera szedł z twoich oczu prosto do kosza. Założę się, że trafiłeś. - Tak. I co z tego? - To, że już wtedy umiałeś niesamowicie skupiać się na celu. I to część twojego dzisiejszego sukcesu. - No dobrze - uznał jej argument. - A to? - spytała, pokazując mu zdjęcie przedstawiające trzymającego dyplom za wygranie konkursu matematycznego w czwartej klasie. - Za dumny, żeby się uśmiechnąć, ale i tak widać zadowolenie. - Wyjęła jego zdjęcie z matką. - To moje ulubione. Widzisz, jak jej ramiona otaczają cię kręgiem miłości? Dziwne, ale samo patrzenie na to zdjęcie bolało. - Umarła i krąg nie mógł mnie uchronić. - Nie, ale dała ci coś, co zrobiło z ciebie człowieka, który oddawał ciasteczka Haroldowi Grimleyowi, który daje komputery domom samotnych matek i wynajmuje ich mieszkanki do prac zleconych. Jej oczy wpatrywały się w niego, a on czuł, jak oświetlają jego ciemną duszę. - Lubię te zdjęcia, bo pokazują początki tworzenia się charakteru człowieka, którym jesteś. Ale nie muszą stać na widoku, jeśli ci przeszkadzają. Nawet jak je schowamy, i tak nic się nie zmieni. One po prostu odkrywają kilka powodów, dla których kocham chłopca, którym byłeś, i mężczyznę, którym się stałeś. Michael czuł się tak, jakby w jego wnętrzu eksplodowała bomba. Przełknął kurczowo. Nie spodziewał się wyznania miłości. Nie czuł się go wart. 124 R S - Dlaczego mnie kochasz? Jestem przecież człowiekiem bez serca. Nie mam serca, pamiętasz? - Kiedyś może i miałam wybór, ale teraz nie mogę cię nie kochać. Kiedy na ciebie patrzę, widzę coś więcej niż tylko mężczyznę bez serca. - Jej oczy lśniły od łez czułości. - Mam tylko nadzieję, że kiedyś poczujesz się przy mnie na tyle bezpiecznie, by podzielić się ze mną tym wszystkim. Ledwo mógł oddychać. Przyciągnął ją do siebie. - Kate, nie zasługuję na ciebie. Ale na pewno z ciebie nie zrezygnuję. - Przypomniał sobie o niemal zgniecionej gałązce jemioły w dłoni, podniósł ją wysoko i pocałował swoją żonę. Następnego dnia Kate nie mogła się skupić na zajęciach w domu dla nastoletnich matek. Martwiła się o Michaela. Jego tożsamość była tak mocno zrośnięta z firmą, że bała się o niego. Nie martwiła się o pieniądze czy jego pracę. Martwiła się o to, jak przejęcie firmy wpłynie na jego samopoczucie. - No dobrze, wystarczy - powiedziała do Tiny, która została już matką małego chłopczyka. - Ustroimy choinkę. Tina skinęła głową. - Rano przyniosłam ze strychu drabinę i lampki. Pójdę po ozdoby. Zaraz wrócę. Kate weszła do saloniku i podziwiała wysoki modrzew. Obeszła go, masując sobie krzyż i zastanawiając się, która strona powinna być skierowana do okna. Ostrożnie przyklękła i poprawiła stojak, po czym powoli wstała. Poczuła ruch dziecka i dotknęła brzucha. Ruchy dziecka zawsze wywoływały u niej uśmiech. Nucąc pod nosem kolędę, rozwinęła sznur lampek i rozłożyła go na podłodze. Rozwinęła drugi i spojrzała na drabinę. Michael zamordowałby 125 R S ją, gdyby na nią weszła, ale ona czuła się bardzo pewnie. To tylko kilka szczebli. Wzięła jeden sznur lampek, weszła na dwa szczeble i stanęła. - Chyba jest mocna - mruknęła i weszła jeszcze na dwa. Przechyliła się na bok i zarzuciła sznur na górne gałęzie. Nie bardzo jej wyszło, więc przechyliła się jeszcze trochę. Usłyszała za sobą jęk. - Pani Hawkins! - wykrzyknęła Tina. Kate odwróciła głowę i straciła równowagę. Jeszcze próbowała ją odzyskać, ale poczuła, jak szczebel wymyka jej się spod nóg. Upadła na bok. Natychmiast przeszył ją ból. - Och, pani Hawkins! - Tina upuściła pudełka i podbiegła do niej. - Nic pani nie jest? Między piersiami czuła kropelki potu, a puls walił jak oszalały. Kolejna fala bólu. - Nie wiem - powiedziała, usiłując wziąć się w garść. - Chyba nie. - Spróbowała wstać, ale ból na to nie pozwolił. - Boże! - Tina załamywała ręce. - To ja panią przestraszyłam. Kate zaczynała ogarniać panika. Odetchnęła głęboko. Poczuła, że tył sukienki jest mokry. - Wody odeszły - powiedziała, czując ulgę połączoną z podnieceniem. - To wody - powtórzyła. Ale gdy spojrzała na sukienkę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|