[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochała ten jacht. Zrobiło mi się jej żal. Może była zła, przewrotna, ale widziałem w niej także wspaniałego żeglarza. ? ?Swallow? nie utonął ? powiedziałem ? leży rozbity na skałach. Wzięli?my z niego rzeczy Winnetou. ?Swallowa? można będzie wyremontować. Ma złamany maszt i rozdarte poszycie na dziobie. Zerwała się ze swego miejsca. ? Gdzie on jest? Pokażcie mi go. Musicie pomóc mi ?ciągnąć go na wyspę. Ukryję go w krzakach, popłynę statkiem do Mikołajek, kupię tam maszt i sprowadzę tutaj szkutnika. Naprawię ?Swallowa?. ? Zgoda ? przytaknąłem. ? ?ciągniemy ze skał ?Swallowa? i zabierzemy panią do Mikołajek. Na posterunek milicji. ? Dobrze. Wszystko mi jedno. Ale najpierw musimy tu przyholować ?Swallowa?. Milady i Krwawa Mary wyjęły z jachtu naszą kuchnię gazową i zabrały się do przyrządzania obiadu. A ja z Winnetou i Miss Kapitan dopłynęli?my do ?Swallowa?, ?ciągnęli?my go ze skał i przy pomocy liny przeciągnęli?my na płyciznę. Potem zdjęli?my żagiel, odwrócili?my jacht do góry dnem i przenie?li?my go w krzaki malin, które go dobrze ukryły. Obiad zjedli?my w milczeniu. Bo i o czym było mówić? O przestępstwach dokonanych przez Miss Kapitan? O jej kłamstwach i oszustwach? O czwartej po południu podnie?li?my żagle na ?Moby Dicku? i omijając skały podwodne popłynęli?my na południowy zachód, bo tak życzył sobie Winnetou. Nikt z nas nie pytał go, dlaczego tak postanowił. Szanowali?my jego tajemnicę. Po półgodzinie znale?li?my się na trasie statków pasażerskich płynących z Pisza do Mikołajek. Winnetou rozkazał zrzucić żagle. Zatrzymali?my się naprzeciw Nied?wiedziego Rogu z jego pięknym punktem widokowym na ?niardwy. Miss Kapitan stała na pokładzie wsparta o maszt i paliła papierosa za papierosem. Tymczasem Winnetou pogrzebał chwilę w skrzynce bosmańskiej i wyjął z niej kilka kolorowych flag międzynarodowego kodu. Wprawa, z jaką przebierał w prawie czterdziestu różnokolorowych flagach o najróżniejszych kształtach, upewniła mnie ostatecznie, że kiedy? był on żeglarzem. Lecz na ?Moby Dicku?, podczas całej naszej podróży, ani razu nie zasiadł za sterem. Wybrał sygnał dwuflagowy ?EJ?, który znaczył: ?Czy możecie mi pomóc?. Był to sygnał przeznaczony dla pasażerskiego statku, który wła?nie wypłynął z jeziora Seksty i szedł ku nam. Płynął szybko, z pokładu rozchodziły się d?więki muzyki tanecznej. Kapitan statku dojrzał ?Moby Dicka?, znajdującego się na jego kursie. Usłyszeli?my długie, trwające co najmniej pięć sekund buczenie syreny okrętowej. Był to sygnał: ?Baczno?ć?. Potem rozległy się dwa długie buczenia i jedno krótkie, co oznaczało, że statek zamierza skręcić i wyprzedzić nas wzdłuż prawej burty. Nagle kapitan zauważył flagi kodu sygnałowego i woda za rufą gwałtownie zawirowała. Statek przyhamował, a pó?niej zatrzymał się. ? Co się stało? ? doszedł nas głos kapitana, zniekształcony przez tubę megafonu. ? Prosimy o zabranie jednego pasażera. Kobiety. ?le się czuje ? krzyknął Winnetou. ? Dobrze. Dobijcie do lewej burty ? zahuczał głos kapitana. Chwycili?my za pagaje i po chwili nasz jacht zbliżył się do statku. Miss Kapitan ? w milczeniu, nie darząc nas nawet spojrzeniem ? weszła na burtę jachtu. Jaki? marynarz podał jej rękę, a ona zgrabnie wskoczyła na pokład statku. A potem Winnetou gwałtownie odepchnął jacht od statku i zaczął ze wszystkich sił wiosłować, jakby pragnąc jak najszybciej znale?ć się daleko od Miss Kapitan. Syrena znowu zawyła. Zapieniła się woda za rufą i stateczek powoli odpłynął, kierując się do Mikołajek. Pasażerowie na pokładzie machali ku nam chusteczkami, bo ten incydent stanowił dla nich pewne urozmaicenie podróży. Tylko Miss Kapitan nie zrobiła najmniejszego gestu w naszą stronę, choć ? gdy statek oddalał się ? odwróciła się twarzą ku nam i patrzyła na nas długo. My?lę, że z nienawi?cią. Winnetou odłożył wiosło i zaczął ?ciągać kod sygnałowy. ? Dlaczego? Dlaczego pan tak postąpił? ? wybuchnęła nagle Krwawa Mary. ? Przecież ona miała skradzione rzeczy. To oszustka! Winnetou spojrzał w stronę statku, który był już tylko białą plamą na bezmiarze wód. ? Ona była moją żoną ? wyja?nił krótko. Dopiero nocą, gdy przebyli?my pierwszą ?luzę w kanale i postanowili?my odpocząć, Winnetou zdecydował się udzielić nam szerszych wyja?nień. Siedzieli?my wszyscy w kabinie, otaczając stolik na skrzyni mieczowej. Sosnowa Igiełka postawiła przed nami kubki z gorącą kawą i podała herbatniki, nędzne resztki naszych zapasów. Za okrągłymi okienkami zalegała noc, jacht stał przycumowany do obramowanego wikliną brzegu kanału. ? Ożeniłem się przed dziesięcioma laty. Byłem początkującym grafikiem, a ona studentką Akademii Sztuk Pięknych. Pracowałem dużo, żona ukończyła studia, dorobili?my się mieszkania i wspaniałej pracowni, a ponieważ obydwoje uwielbiali?my żeglarstwo, po jakim? czasie kupili?my Latającego Holendra, którym przemierzali?my jeziora mazurskie. W jaki? czas pó?niej otrzymałem stypendium zagraniczne i wyjechałem do USA, gdzie moje rysunki Indian wzbudziły duże zainteresowanie. Gdy wróciłem do kraju, przekonałem się, że żona stała się zupełnie innym człowiekiem, spragnionym uciech, zabaw, towarzystwa. Zaproponowałem jej rozwód ? za cenę mieszkania i ?Swallowa? zgodziła się dać mi wolno?ć. Przez jaki? czas mieszkałem kątem u przyjaciół. Lecz nagle przyszła nagroda państwowa, pieniądze. Kupiłem wtedy skrawek gruntu nad jeziorem, zbudowałem dom i zamieszkałem w swoim wigwamie. Lecz moja była żona uważała, że powinna również otrzymać czę?ć pieniędzy z nagrody, gdyż wiele moich rysunków, które zyskały rozgłos, pochodziło z czasów, gdy byli?my jeszcze małżeństwem. Wytoczyła mi proces, ale przegrała. Nie zrezygnowała jednak ze swych roszczeń i przed kilkoma dniami przypłynęła tutaj na ?Swallowie?, aby jeszcze raz zażądać ode mnie pieniędzy. Niestety, choćbym chciał, nie mogłem spełnić jej żądań. Po prostu nie mam grosza. Zamówienia na ilustracje, które otrzymuję, starczają mi zaledwie na bardzo skromne życie. Powiedziałem jej to przy naszym spotkaniu, ale nie wzięła tego pod uwagę. Stwierdziła, że mam duże bogactwo w indiańskich rekwizytach i gdybym je sprzedał, miałbym do?ć pieniędzy i dla siebie, i dla niej. Nie zgodziłem się, rzecz jasna. Pożegnała mnie pełna nienawi?ci i spotkawszy Pinokia namówiła go do kradzieży. To wszystko, moi przyjaciele, znacie już całą moją tajemnicę. Dodam jeszcze, że oddając jej ?Swallowa?, przysiągłem sobie nigdy więcej nie zasiadać za sterem żadnej żaglówki. Nie chcę, aby biały żagiel i poczucie steru przypominało mi lata spędzone z nią na wodzie. Ona jednak co roku przypływa ?Swallowem? w te okolice, aby drażnić mnie swoją obecno?cią. Przezwano ją Miss Kapitan, ponieważ rzeczywi?cie ?wietnie umie żeglować. Zrobiła wiele złego, ale nie potrafiłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|