Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ktoś mógł bez przerwy rozmawiać od rana do wieczora, Halina zdecydowała się
zadzwonić do biura napraw. Panienka po parominutowym sprawdzaniu
poinformowała uprzejmie, że podany jej numer nie jest uszkodzony, a całkiem
po prostu wyłączony. Widocznie abonent nie uregulował w porę rachunku. Nie
było rady. Andrzej obiecał Halinie, że nazajutrz po pracy wybierze się w
Aleję Róż, gdzie mieszkał Poznański. Ale obietnicy nie spełnił. Kiedy
szykował się do wyjścia, wpadła do nich zdyszana Lidka Jasińska. Miała łzy
w oczach i drżały jej ręce, gdy podawała Andrzejowi jakiś druczek obficie
upstrzony fioletowymi pieczątkami. - Mietka powołali do wojska! W jej
oczach wyczytał błaganie o ratunek. - Jak to, do wojska? Przecież jest
studentem. - Był - powiedziała zgaszonym głosem. - Wczoraj relegowali go z
uczelni. Chodz do nas, proszę. Mietek wydawał się mniej przerażony od
matki; podobny los spotkał wielu jego kolegów. Okazało się, że brał udział
w redagowaniu ulotki, która pod nazwą "Deklaracja Solidarności Studentów
Warszawy" krążyła od paru dni po mieście. - Pokaż ją panu Talarowi -
poprosiła Lidzia. - Przecież nie ma w niej nic złego. Przeczytał pierwsze
słowa: "My, studenci Warszawy, deklarujemy naszą niewzruszoną jedność!
Wspólnie występujemy w obronie zasad demokracji socjalistycznej!", gdy
raptem ktoś mu wyrwał pomięty druczek. Zaskoczony odwrócił się. Za nim stał
Jasiński i ze zmarszczonymi brwiami studiował treść ulotki. - Sam tutaj
piszesz - dzgnął palcem papier, jakby go chciał przebić na wylot - sam
piszesz: będziemy wiernie stać na straży wszystkich zdobyczy socjalizmu. A
wiesz chociaż, co jest tą zdobyczą? Choćby to, że pozwoliliśmy ci się za
darmo uczyć! Mówi to tobie coś? - Za darmo? - spytał spokojnie Mietek. -
Swoje już zapłaciłem. Policz sobie - wyszarpnął ze spodni kolorową
koszulkę, odsłaniając plecy, wciąż jeszcze poznaczone sinymi pręgami. -
Poznajesz swój podpis? Po kilku dniach Andrzej wciąż naciskany przez Halinę
Wrotkową znalazł wreszcie trochę czasu na złożenie wizyty Poznańskiemu.
Skorzystał z okazji, że stary taksówkarz Lermaszewski miał kurs na Sadybę.
- Wyrzuci mnie pan przy Alei Róż - poprosił. - Bo przecież i tak musi pan
jechać przez Aleje Ujazdowskie. - Obecnie już nie muszę, obecnie mogę. Ale
do Gomułki nie namówiłby mnie pan za chińskiego króla, żebym tamtędy jechał
- widząc w lusterku pytające spojrzenie Talara, mówił dalej: - Jak sam się
pan nie domyśla, niech pan spyta swojego ojczyma. Rysiu Popiołek na
ochotnika się zgłosił do magistratu do zdejmowania tabliczek. - Jakich
tabliczek? - Andrzej wciąż jeszcze nie rozumiał. - Generalissimusa Stalina.
Co to pan nie wie, że nasze aleje nosiły imię największego językoznawcy?
Rysiek osobiście trzy tabliczki zerwał. Jedną przy kawiarni Galińskiego na
rogu placu Trzech Krzyży, drugą przy Wilczej, a trzecią tam, gdzie obecnie
ambasada USA. Mam w tym swój udział, bo Rysiowi pożyczałem do tej operacji
własne flachcęgi. Skręcali właśnie z Hożej i Andrzej nie bez uczucia
satysfakcji studenta, któremu udało się przyłapać profesora na omyłce,
wskazał napis zdobiący wejście do narożnej kawiarni. - Coś się jednak panu
pokręciło. Przecież to "Wilanowska". - Pokręcić to się może karuzela w
parku. A to jest Galiński. - Sam pan chyba widzi, że Wilanowska - upierał
się Andrzej. - To może pan tak widzi. My z Ryśkiem widzimy inaczej. Na rogu
Pięknej - której nazwa, nawiasem mówiąc, też wzbudzała sprzeciw starego
taksówkarza, bo jego zdaniem była to ulica Piusa przed nowo wzniesionym
gmachem amerykańskiej ambasady tłum gapiów oblegał oszklone gablotki
wystawione przed głównym wejściem. Akurat stali pod czerwonymi światłami,
mogli się więc przekonać, co wzbudzało taką ciekawość przechodniów. Ponad
rozpiętymi w witrynach kolorowymi fotografiami wisiał napis objaśniający,
że umieszczono tu najnowszy serwis zdjęciowy z lądowania statku "Apollo-7"
który okrążył dookoła księżyc. Kiedy dojeżdżali do Alei Róż, z impetem
wyskoczył stamtąd srebrzysty peugeot i skręciwszy w prawo pomknął w stronę
Belwederu. Lermaszewski na ten widok zahamował tak gwałtownie, że Andrzej
omal głową nie wybił szyby przed sobą. Lecz nie tyle marka samochodu tak
oszołomiła starego taksówkarza, co kierowca; jeszcze z daleka błyszczała
jego lśniąca, jakby wypolerowana łysina. Obaj bez trudu rozpoznali premiera
Cyrankiewicza, który miał zwyczaj jeżdżenia bez szofera. Dopiero w sporej
odległości za peugeotem, jakby w popłochu, pomknął czarny mercedes pełen
gorączkowo rozglądającej się obstawy. - %7łeby on tak wszystkim umiał
kierować - westchnął Lermaszewski. - A co pan tutaj szuka? - zerknął w
wylot niedługiej uliczki z rzędem starych, secesyjnych kamienic, pełnych
wykuszów i kariatyd podpierających balkony. - Znajomego - odparł Andrzej. -
Niezłe masz pan znajomości - w głosie starego wyczuć można było uznanie.
Mijając wnękę bramy, Andrzej przypomniał sobie, że kiedy był tu po raz
ostatni, wejścia strzegł uzbrojony wartownik, któremu musiał zostawić swój
dowód. Dzisiaj nie było nikogo. "Ot, czasy się zmieniły" - pomyślał.
Dopiero po drugim naciśnięciu czarnego łepka dzwonka, który tkwił w
ciężkiej, dębowej framudze, posłyszał za drzwiami mieszkania czyjeś kroki.
Kiedy je otworzono, zobaczył w progu panią Poznańską. Mimo południowej pory
była w szlafroku; jej głowę opinała zawinięta w turban chustka, spod której
wymykały się siwiejące kosmyki włosów pozawijanych na tulejki lokówek.
Andrzej uśmiechnął się do niej, ale go nie poznała. - Pan po pianino? -
spytała, wciąż jeszcze trzymając drzwi do połowy tylko uchylone. - Czy po
biurko? Jego zdumienie wzięła najwidoczniej za wahanie, bo szybko
pospieszyła z następnym pytaniem: - Pan w sprawie ogłoszenia? - Nie -
wybąkał coraz bardziej stropiony. - Pani mnie nie poznaje. Jestem Andrzej
Talar. Czy zastałem pana pułkownika? - Pułkownika? - w jej głosie wyczuł
wyrazną drwinę. Przepuściła go do przedpokoju. - Pułkownika już dawno nie
ma, panie Andrzeju... Uchyliła drzwi, które, jak dobrze pamiętał,
prowadziły do gabinetu Poznańskiego, i zawołała: - Masz gościa! W półmroku
przedpokoju zawadził łokciem o coś kanciastego. Były to dwie, leżące jedna
na drugiej skrzynie, jakich zwykle używają hurtownie do przewożenia łatwo
tłukących się towarów. Teraz też spomiędzy sosnowych, nie heblowanych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : 2.Longin Jan Okoń Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom II CzerwonoskĂłry Generał
     : Carpenter Leonard Conan Tom 49 Conan Bohater
     : 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika Sędziwoja
     : Moorcock_Michael_ _Znikajaca_Wieza_ _Sagi_o_Elryku_Tom_V
     : Liu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 3 Dziki Płomień
     : Roberts Nora MacGregors 6 Rebelia_ tom_ 1
     : Susan Sontag Odrodzona. Dzienniki. tom 1
     : GR672. DeNosky Kathie Dom zachodzącego słońca (Rodzinna Posiadłość 1)
     : 166. Rivers Natalie Dom na wyspie Korfu
     : 028. James Ellen Ten stary dom
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coolinarny.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT