Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w słowo Carrie, bo zdążyła już oprzytomnieć.
Niestety, to on miał rację. Nie chciała go, nie
chciała, żeby ją coś łączyło z tym strasznym człowie-
kiem, który zamierzał jej zabrać Danny'ego, a mimo to
na jakimś innym, bardziej prymitywnym poziomie
świadomości niczego bardziej nie pragnęła, niż żeby
Nikos znowu ją przytulił, żeby ją znowu całował.
Mógłby z nią zrobić, co zechce, i też by nie protes-
towała.
Nigdy żaden mężczyzna nie doprowadził jej do
takiego stanu. I nie była to wyłącznie fizyczna reakcja.
Kiedy bral ją w ramiona, Carrie przestawała odróżniać
dobro od zła, prawdę od fałszu i rzeczywistość od snu.
Chciała tylko jednego: żeby pocałunek nigdy się nie
skończył.
- Przed chwilą chciałaś tego samego, co ja - za-
uważył Nikos.
- Mylisz się - mruknęła, wpatrując się we własne
stopy.
- Nie.
Pogłaskał ją po policzku, jakby chciał udowodnić,
że to on ma rację. Rzeczywiście, Carrie znów zadrżała
z pożądania, ale tym razem nie dała się ponieść namięt-
ności.
- Ty chyba oszalałeś - stwierdziła. - Jesteś okrop-
nie pewny siebie i... naj.wyższy czas, żebyś sobie
poszedł.
S
R
- Nie wiem, czemu robisz z tego problem. Przecież
ci powiedziałem, że nie jestem żonaty. O ile wiem, ty
też nie masz męża. A może jest jakiś narzeczony? Czy
dlatego się zdenerwowałaś?
- Nie! - Carrie prawie krzyknęła. - Zresztą nic ci
do tego. A twój stan cywilny zupełnie mnie nie ob-
chodzi.
- Nie obchodzi cię, czy twoi kochankowie mają
żony?
- Obchodzi - prychnęła. Nie chciała, żeby Nikos
wiedział, że ona jest dziewicą. - Ale ty nie będziesz
moim kochankiem, więc nie muszę się martwić o dob-
re samopoczucie twojej żony.
- Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pe-
wien - uśmiechnął się pod wąsem. - Ty sama mnie
pytałaś o żonę, dlatego pomyślałem, że to dla ciebie
ważne.
- Masz w samochodzie fotelik, więc uznałam, że
masz także dzieci.
- Fotelik jest dla Danny'ego. Zabawki zresztą też.
- A więc jednak zamierzałeś go porwać! Po to
zamontowałeś fotelik i po to wozisz w aucie worek
pełen zabawek!
- Masz bujną wyobraznię. - Nikos pokręcił głową.
- Wyobraznię, powiadasz? - Carrie wzięła się
pod boki. - Więc po co poszedłeś do żłobka? Dla-
czego pytałeś panią Plewman, kto może zabrać stam-
tąd dziecko? Po co...
- Chciałem zobaczyć miejsce, w którym mój bra-
tanek spędza całe dnie - Nikos nie pozwolił jej
S
R
dokończyć tej serii idiotycznych pytań. - Zresztą
wiesz, bo już raz mnie o to pytałaś.
- Chciałeś go stamtąd zabrać! - Carrie wpadła
w histerię. - Chciałeś wywiezć Danny'ego do Grecji!
Od początku go o to podejrzewała, ale osłabił
jej czujność. Całował ją, przytulał, wzbudzał po-
żądanie tylko po to, żeby zapomniała o Dannym.
Na szczęście nie całkiem zgłupiała. Na szczęście
w porę przypomniała sobie, co jest dla niej naj-
ważniejsze.
- Nie oddam ci go! - zawołała. - Nie licz na to!
- Za kogo ty mnie uważasz? - zirytował się Nikos.
- Nie zabiorę dziecka bez twojej wiedzy.
- Uważam cię za potwora, który uwodzi kobietę
tylko po to, żeby ukraść jej dziecko!
- Danny nie jest twoim dzieckiem - przypomniał
Nikos. - A to, co między nami zaszło, nie ma z nim nic
wspólnego.
- Ty nie masz do niego prawa! - krzyczała Carrie,
coraz bardziej przerażona perspektywą utraty Dan-
ny'ego. - Nie zabierzesz mi go! Słyszysz?
Nikos miał serdecznie dość tych wrzasków. Nie
rozumiał, czemu ona tak nieracjonalnie się zachowuje.
- Daję ci słowo honoru - powiedział - że bez
twojej wiedzy nie wywiozę Danny'ego z Anglii.
- Jasne, najpierw mi o tym powiesz, a dopiero
potem go zabierzesz! Wielkie dzięki - kpiła z niego
Carrie. - Od razu się lepiej poczułam.
- Nie o to chodzi. - Nikos pokręcił głową. - Za-
kładam, że potrafimy się dogadać i dojść do porozu-
S
R
mienia, że uda nam się wybrać rozwiązanie, które
będzie korzystne dla obu stron.
- Chcesz potraktować dziecko jak towar! Danny
nie jest rzeczą! Nie jest niczyją własnością! Jest ży-
wym człowiekiem! Nie zamierzam z tobą omawiać
warunków korzystnych dla obu stron. Jasne?
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Carrie czekała na Elaine nad basenem. Przeglądała
kolorowe czasopismo i starała się nie myśleć o Niko-
sie. Już trzeci dzień była na Minorce, a wciąż jeszcze
nie mogła dojść do siebie.
Na szczęście w letnim domu Elaine i jej męża żaden
przeklęty milioner nie miał do niej dostępu. Ani do
niej, ani do Danny'ego.
Nikos Kristallis był wściekły, kiedy kazała mu
wyjść, ale nie robił scen i w końcu zostawił ją samą.
Może nareszcie zrozumiał, że tej wojny nie zdoła
wygrać? Może dotarło do niego, że Carrie nigdy nie da
mu Danny'ego z własnej woli?
Nie, na to nie należało liczyć. Taki typ jak Nikos
Kristallis na pewno nie podda się bez walki. Należy do
gatunku, który nie cofnie się przed niczym, byleby
tylko zdobyć to, na czym mu zależy. Tylko jak daleko
zdecyduje się posunąć w tej sprawie?
Carrie była zadowolona, że wyjechała z Dannym na
Minorkę. Ta podróż została zaplanowana wiele mie-
sięcy wcześniej, ale przy obecnym stanie rzeczy trud-
no było wyobrazić sobie lepszy termin. Wprawdzie
sprawa z Nikosem pozostała niezałatwiona, ale Carrie
S
R
mogła przez tych kilka dni odetchnąć i nie martwić się
roszczeniami rodziny Kristałlisów.
Zastanawiała się, czy nie zawiadomić Nikosa o wy-
jezdzie, ale po namyśle uznała, że to nie ma najmniej-
szego sensu. Nie miała wobec niego żadnych zobowią-
zań i do tej pory skóra jej cierpła na myśl o tym, co by się
mogło stać, gdyby nie zjawiła się na czas w żłobku po
Danny'ego. Owszem, obowiązywały tam ścisłe reguły
dotyczące odbierania dzieci, ale Nikos miał swoje
sposoby. Ogromna fortuna Kristałlisów połączona z je-
go osobistym wdziękiem mogłaby zdziałać cuda.
- Już jestem. - Elaine zrzuciła z siebie płaszcz
kąpielowy, podeszła do stolika, przy którym Carrie
przeglądała czasopisma. - Przepraszam, że kazałam ci
na siebie czekać.
- Rzeczywiście, strasznie się naczekałam - Carrie
się uśmiechnęła. - Siedzę sobie na słonku, przeglądam
kolorowe pisma...
Spojrzała w bok, gdzie nieopodal, w cieniu starego
drzewa, niania Elaine i jej dziesięcioletnie blizniaczki
zabawiały Danny'ego. Zmiał się, machał pulchnymi
łapkami... Na pierwszy rzut oka było widać, jaki jest
szczęśliwy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Jerzy Janicki & Andrzej Mularczyk Dom Tom III
     : GR672. DeNosky Kathie Dom zachodzącego słońca (Rodzinna Posiadłość 1)
     : 028. James Ellen Ten stary dom
     : 242. DUO Hewitt Kate Lato na wyspie
     : Fields Natalie Nie zadzieraj z nianią
     : Modesitt, LE Forever Hero 1 Dawn For A Distant Earth
     : ZZMKP
     : Delilah Hunt Wyoming Triple Heat [Siren Menage Amour] (pdf)
     : 10,5 Tekstura IntymnośÂ›ci
     : Andrzejewski Bramy raju
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT