[ Pobierz całość w formacie PDF ]
35 Ponieważ nikt nie zaprotestował, Sara podniosła się, tłumiąc złość. - Dziękuję za kawę - wysyczała przez zaciśnięte zęby i posłała Elizabeth i Marii mordercze spojrzenia. - Muszę udać się za potrzebą - wyszeptała Pernille. -Dziękuję za poczęstunek. Elizabeth również wstała. - Wy sobie siedzcie, a ja tylko zamoczę ubrania z obory. Są tak brudne, że można je postawić. Wyszła na korytarz, wzięła do ręki fartuch i kurtkę, ale nigdzie nie mogła znalezć chustki. Przeszukała ubrania wiszące na wieszaku i sprawdziła, czy chustka nie leży między butami. - A niech to! - wymamrotała. - Musiałam zostawić ją rano w oborze. Uniosła spódnicę do góry i ruszyła przez zalane deszczem podwórze. Zauważyła ze złością, że Sara nie zamknęła drzwi na haczyk. Można się było tego po niej spodziewać! - pomyślała, prychając pogardliwie. Rozejrzała się dookoła i prawie natychmiast odnalazła zgubę. Szybko podniosła chustkę leżącą na ziemi i już miała wychodzić, gdy nagle usłyszała czyjeś głosy. Zatrzymała się gwałtownie. Czyżby tam byli jacyś ludzie? Ostrożnie zajrzała do środka. Najpierw zobaczyła konia Sary, który stał osiodłany i gotowy do drogi. Tuż obok znajdowała się Sara, trzymając w ręce wodze, a naprzeciwko niej stała Pernille. Podobno spieszyła się do wygódki? - pomyślała Elizabeth i podkradła się pod drzwi, żeby słyszeć, o czym mówią. - Powiem ci tylko jedno: Jeśli jeszcze raz usłyszę, że rozmawiasz w ten sposób z mieszkańcami Dalsrud, to pożałujesz, że się urodziłaś. - Och, jak się boję! - zaśmiała się Sara, ale jej śmiech brzmiał sztucznie. - A powinnaś, i to bardzo. 41 - Głupie babsko - prychnęła pogardliwie Sara. -Znajdz sobie chłopa, bo najwyrazniej tego ci brakuje. Odwróciła się w stronę konia i już miała go dosiąść, gdy niespodziewanie Pernille chwyciła ją za ramię. - Ostrzegam cię! - zawołała ze złością. - Jeśli nie przestaniesz łasić się do Kristiana, zobaczysz, że nie żartuję. Elizabeth zamarła w bezruchu, wstrzymując oddech. Pernille, która była taka słodka i miła dla Sary, zmieniła się nie do poznania. Od tej strony żadne z nich jeszcze jej nie znało. - Puść mnie! - syknęła Sara i wyrwała się z uścisku. -To boli. - Jeśli mnie nie posłuchasz, ból będzie jeszcze większy - powiedziała Pernille. Jej głos wydał się Elizabeth wyjątkowo nieprzyjemny. - Jestem pewna, że nie odważysz się spojrzeć na tego, który stoi za tobą. Oczy Sary zrobiły się okrągłe jak spodki. Po chwili wahania odwróciła się i wsiadła na konia. Elizabeth poczuła, że po plecach przechodzą jej dreszcze. Pernille sugerowała, że za plecami Sary czai się sam diabeł. Elizabeth ostrożnie zakradła się z powrotem do domu. Gdy była już na korytarzu, opadła na najbliższe krzesło i odetchnęła głęboko. Czyżby Pernille była niespełna rozumu? Czy decyzja o zatrudnieniu jej w Dalsrud nie była zbyt pochopna? Może nie powinnam była ignorować ostrzeżeń? - pomyślała Elizabeth. Może należało wycofać ofertę? Jednak teraz było już na to za pózno. 42 Rozdział 4 Maria czuła, jak krople potu spływają jej po plecach. ydzbła siana, które dostały się pod bluzkę, kłuły niemiłosiernie. Gdy się wyprostowała, poczuła na twarzy przyjemny powiew wiatru. Zamknęła oczy i odgarnęła z czoła mokre kosmyki włosów. Wieczorem się wykąpię, pomyślała zadowolona. Postanowiła zapytać Elizabeth, czy może pożyczyć od niej jedno z tych mydeł, które tak pięknie pachną, tym bardziej że następnego dnia miała pracować w sklepie. - Najwyższy czas! - usłyszała za plecami męski głos. Odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się opiekunkę. Ludzie odłożyli kosy i grabie i wyszli Pernille na spotkanie. Duży wózek dziecięcy podskakiwał na wybojach. W środku leżała wygodnie Kathinka, tuż obok szła Signe, a William siedział w nogach wózka. Maria odłożyła grabie, pilnując, żeby zęby były skierowane do dołu, bo inaczej groziła im ulewa. Nauczyła się tego, kiedy była jeszcze dzieckiem. Kosiarze tłoczyli się wokół Pernille, która rozdawała ukryte w wózku butelki z zimnym napojem. Helenę wyjęła Kathinkę z wózka, odeszła nieco na bok i usiadła przy stogu siana. Sprawnymi ruchami rozpięła bluzkę i przystawiła dziecko do piersi. - A ty nie zamierzasz się napić? - spytała Pernille, podając Marii butelkę kompotu z jagód. - Bardzo ci dziękuję. Jesteś prawdziwym aniołem. Pyszny napój nam dzisiaj przygotowałaś. - E, nie ma o czym mówić! Jagody obrodziły, więc jutro uzbieram jeszcze więcej. 38 Maria wypiła kilka dużych łyków. Moje zęby mają teraz okropny niebieski kolor, pomyślała. Postanowiła, że po powrocie do domu umyje je wodą z solą, która - jak słyszała - zapobiega również
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|