[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skoro nie jesteśmy Błękitnymi z Oxfordu, nasz limit będzie bliższy zapewne dziesięciu minut. Pół mili morskiej, jeśli dopisze nam szczęście. Potem, rzecz jasna, okresy między chwilami zupełnego wyczerpania będą coraz krótsze i krótsze. Efekt kumulacyjny, rozumie pan, sir. wierć mili na godzinę. Od cieśniny Kasos dzieli nas sto mil. Nawet zakładając, że ludzie będą w stanie wiosłować dniem i nocą na okrągło, co jest, oczywiście, niemożliwe, nawet bagatelizując prawdopodobieństwo zawałów serca, musimy przyjąć, iż dotarcie na miejsce zajmie im ze dwa tygodnie. - Kiedy pojawia się potrzeba pociechy i zachęty - powiedział Hawkins - trudno mi sobie wyobrazić odpowiedniejszego człowieka niż pan. Tryskający optymizmem. Profesorze Wotherspoon, mieszka pan i żegluje w tych stronach. Jak brzmi pańska opinia? - Noc była niezwykła, lecz ranek mamy zupełnie normalny. Bezwietrzny. Wiatr etezyjski - meltemi, jak go tutaj nazywają - zrywa się koło południa. Nadchodzi z północy albo północnego zachodu. - A jeśli zamiast tego nadejdzie z południa lub południowego zachodu? - zapytał Van Gelder. - Wioślarze nie posuną się wówczas o krok. Wręcz przeciwnie. Czy możecie sobie, panowie, wyobrazić Angelinę rzuconą na skały Santorynu? - Puszczyk - powiedział Hawkins. - Pocieszyciel Hioba. Czy wyrażę przesadne życzenie, prosząc, aby pan łaskawie przestał? - Ani Hiob, sir, ani jego pocieszyciel. Widzę się raczej w roli Kasandry. - Dlaczego Kasandry? - Piękna córa Priama, władcy Troi - powiedział Denholm. - Wyrokiem Apolla proroctwom księżniczki, choć zawsze trafnym, nigdy nie dawano ucha. - Nieszczególnie przepadam za mitologią grecką - powiedział Montgomery. - Gdyby szło o krasnala albo chochlika, no, to inna sprawa, może bym posłuchał. Skoro jednak o nich nie idzie, to bierzmy się do roboty. Panie Danforth - zwrócił się do swego zastępcy - proszę wyznaczyć pół tuzina ludzi, nie, tuzin, do podciągnięcia Angeliny pod lewą burtę. Skoro tylko wydobędziemy bombę, przepchnie się wrak samolotu do przodu, Angelina zaś zajmie jego miejsce. Zgodnie z instrukcjami Montgomery'ego do pierścienia nośnego żurawia przymocowano hak, który - dzięki lekkiemu przesunięciu wysięgnika ku tyłowi - wisiał dokładnie nad wyciętym w kadłubie prostokątnym otworem. Montgomery, Van Gelder i Carrington zeszli po trapie na kadłub samolotu; Van Gelder niósł swój klucz, a Carrington dwa nastawne pierścienie ze sznurów - do każdego z nich przymocowane były, po dwa, odcinki liny: krótszy, ośmiostopowy i dłuższy, może dwudziestoczterostopowy. Van Gelder i Carrington opuścili się do ładowni, gdzie nasunęli pierścienie na zwężone końce miny i zacisnęli je, natomiast Montgomery pozostał na górze i kierował manewrami operatora wciągarki, aż nok wysięgnika znalazł się dokładnie nad środkiem miny. Wówczas opuszczono hak na wysokość czterech stóp nad minę. %7ładna z ośmiu nakrętek mocujących podstawy szczęk nie stawiła kluczowi Van Geldera oporu większego niż symboliczny i w miarę, jak poddawały się kolejne obsady, Carrington naprężał bądz też luzował dwie krótsze linki przywiązane do haka wciągarki. Po trzech minutach mina atomowa była wolna od wszystkiego, co łączyło ją z dzwigarami ładowni; po czasie przeszło połowę krótszym, unoszona powoli i z najwyższą uwagą, znalazła się poza kadłubem samolotu. Dwie dłuższe z przymocowanych do sznurowych pierścieni linek rzucono na pokład Kilcharran ; zostały natychmiast uchwycone i napięte, aby zapewnić minie położenie idealnie równoległe do burty statku. Montgomery powrócił na pokład i przejął obsługę wciągarki. Najpierw uniósł minę niemal na wysokość równą poziomowi pokładu, a potem manewrując wysięgnikiem, doprowadził ją ostrożnie do wyłożonej gumą burty Kilcharran . Był to zabieg niezbędny, chodziło bowiem o to, aby mina nie zahaczyła o lewoburtowe wanty fokmasztu Angeliny , wpływającej na miejsce samolotu. Wydawało się, że manewr ten trwał nieskończenie długo, choć w istocie zajął tylko niewiele ponad pół godziny. Przeciągnięcie kadłuba bombowca, który za sprawą worków wypornościowych miał pływalność zerową, było zadaniem prostym i praktycznie z łatwością mógłby mu sprostać jeden człowiek. Angelina jednak wypierała osiemdziesiąt ton wody, dlatego tuzin ludzi wyznaczonych do podholowania jej na miejsce z najwyższym trudem zdołał ją poruszyć; owa trudność dostatecznie potwierdziła przekonanie Van Geldera, iż odciągnięcie lugra na jakąkolwiek większą odległość przez welbot napędzany wyłącznie wiosłami jest właściwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|