[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie przynosi nic dobrego żadnej z zainteresowanych stron. Ale przyczyna tkwi w tym, że konflikty" większości ludzi w rzeczywistości nie są niczym innym jak próbą ominięcia p r a w d z i w yc h konfliktów. Są one nieporozumieniami w drobnych, powierzchownych sprawach, które z samej swej natury nie nadają się do wyjaśnienia czy rozwiązania. Prawdziwe konflikty między dwojgiem ludzi, te, które nie służą do tego, aby coś ukryć czy przerzucać na innych, które przeżywa się w najgłębszych warstwach wewnętrznej rzeczywistości i które jej dotyczą - nie są destrukcyjne. Prowadzą do wyjaśnienia, rodzą katharsis, z której ludzie wychodzą mądrzejsi i silniejsi. Prowadzi nas to do ponownego podkreślenia tego, o czym była mowa powyżej. Miłość jest możliwa jedynie wtedy, jeżeli dwoje ludzi komunikuje się ze sobą z samej głębi swej istoty, to znaczy jeżeli każde z nich przeżywa siebie do samej głębi swej istoty. Jedynie w takim przeżyciu mieści się ludzka rzeczywistość, jedynie tu jest to, co naprawdę żywe, jedynie tu jest zródło miłości. Miłość przeżywana w ten sposób jest nieustannym wyzwaniem; nie jest stanem wypoczynku, lecz ruchu, wzrostu, wspólnej pracy; nawet to, czy istnieje harmonia czy konflikt, radość czy smutek, jest czymś drugorzędnym wobec zasadniczego faktu, że dwoje ludzi przeżywa siebie w samej głębi swego istnienia i że mocniej czują się jednością będąc razem niż osobno. Istnieje tylko jeden dowód na obecność miłości: głębokość wzajemnego związku oraz żywotność i siła każdej z zainteresowanych osób; oto owoc, po którym poznaje się miłość. Tak jak automaty nie mogą się kochać nawzajem, nie mogą też kochać Boga. D e z i n t e g r a c j a m i ł o ś c i B o g a osiągnęła te same rozmiary co dezintegracja miłości człowieka. Fakt ten pozostaje w rażącej sprzeczności z poglądem, jakobyśmy w obecnej epoce byli świadkami renesansu religijnego. Nic dalszego od prawdy. To, czego jesteśmy świadkami (nawet jeżeli istnieją tu pewne wyjątki), jest nawrotem do bałwochwalczej koncepcji Boga i przekształceniem miłości Boga w stosunek dostosowany do wyobcowanej struktury danego osobnika. Nawrót do bałwochwalczego pojęcia Boga jest łatwo widoczny. Ludzi gnębi niepokój, nie mają ani zasad, ani wiary, widzą, że ich jedyny cel to wciąż pędzić przed siebie; dlatego wciąż są dziećmi, wciąż maj ą nadzieję, że w potrzebie ojciec lub matka pośpieszy im z pomocą. To prawda, że w religijnych kulturach, jak na przykład w kulturze wieków średnich, przeciętny człowiek też patrzył na Boga jak na śpieszącego z pomocą ojca czy matkę. Ale równocześnie traktował Boga poważnie w tym sensie, że najważniejszym celem j ego życia było postępowanie zgodne z przykazaniami Boga, bo naczelną jego troską, której podporządkowywał całą działalność - było zbawienie". Dziś nikt o to nie dba. %7łycie codzienne odcięło się od wszelkich wartości religijnych. Poświęcone jest pogoni za wygodami materialnymi i powodzeniem na ludzkim rynku. Zasady, na których opierają się nasze doczesne wysiłki, to obojętność i egotyzm (ten ostatni określa się często mianem indywidualizmu" lub indywidualnej inicjatywy"). Człowieka żyjącego w kulturach prawdziwie religijnych można porównać do ośmioletniego dziecka, które potrzebuje pomocy ojca, ale które zaczyna przyswajać sobie jego nauki i zasady. Współczesny człowiek przypomina raczej trzyletnie dziecko, które wzywa ojca, kiedy go potrzebuje, a poza tym, kiedy może się bawić, jest w zupełności samowystarczalne. Pod tym względem, w dziecięcej zależności od antropomorficznego obrazu Boga. bez przekształcenia życia zgodnie z jego przykazaniami, jesteśmy bliżsi pierwotnego bałwochwalczego plemienia niż ludzie żyjący w religijnej kulturze średniowiecza. Pod innym względem nasza postawa wobec religii wykazuje nowe cechy, charakterystyczne jedynie dla współczesnego zachodniego społeczeństwa kapitalistycznego. Mogę się tu powołać na stwierdzenia z poprzedniej części książki. Nowoczesny człowiek przekształcił się w towar; traktuje swoja energię życiową jak inwestycję, która powinna mu przynieść maksymalny zysk, stosowny do jego pozycji i sytuacji na ludzkim rynku. Człowiek taki jest wyobcowany od samego siebie, od swoich bliznich i od natury. Jego głównym celem jest korzystna wymiana swoich zdolności, wiedzy i samego siebie, swego osobowego pakietu" - z innymi, którzy w równej mierze są nastawieni na uczciwą i korzystną wymianę. Jedynym celem życia jest ruch, jedyną zasadą -zasada uczciwej wymiany, jedynym zadowoleniem - konsumpcja. Jakie znaczenie może mieć w tych warunkach pojęcie Boga? Uległo ono przeobrażeniu ze swego pierwotnego religijnego znaczenia na pojęcie dostosowane do wyobcowanej kultury sukcesu. W religijnym przebu- dzeniu ostatnich czasów wiara w Boga została przeobrażona w psychologiczny wybieg mający na celu lepsze przystosowanie człowieka do konkurencyjnej walki. Religia sprzymierza się z autosugestią i psychoterapią, aby pomagać człowiekowi w jego zawodowych zajęciach. W latach dwudziestych nikt jeszcze nie zwracał się do Boga, prosząc go o ulepszenie własnej oso- bowości". Bestseller z roku 1938 Dale'a Carnegie'ego pod tytułem How to Win Friends and Influence People (Jak zdobywać przyjaciół i wplyw na ludzi) ograniczał się do płaszczyzny ściśle świeckiej. Rolę, jaką w owych czasach spełniała książka Carnegie'ego, dziś spełnia największy bestseller The Power of Positive Thinking (Silą pozytywnego myślenia) N.V. Peale'a. W tej religijnej książce nie ma nawet wzmianki, czy nasze główne zainteresowanie zdobyciem powodzenia jest samo w sobie zgodne z duchem religii monoteistycznej. Wprost przeciwnie, tego najwyższego celu nie podaje się w ogóle w wątpliwość, natomiast zaleca się wiarę w Boga i modlitwę jako środki prowadzące do zwiększenia zdolności zdobywania powodzenia. Tak samo jak dzisiejszy psychiatra poleca dbać o szczęście pracowników celem łatwiejszego pozyskania klientów, niektórzy duchowni zalecają miłość Boga jako środek prowadzący do większego powodzenia. Uczyń Boga swoim partnerem" oznacza raczej uczynienie go partnerem w sprawach zawodowych niż zespolenie się z nim w miłości, sprawiedliwości i prawdzie. Tak jak miłość braterska została zastąpiona przez bezosobową rzetelność, Boga przekształcono w dalekiego naczelnego dyrektora towarzystwa akcyjnego Wszechświat"; wiesz, że tam jest, że kieruje całą imprezą (chociaż prawdopodobnie prosperowałaby ona również i bez niego), nigdy go nie widzisz, ale uznajesz jego kierownictwo, robiąc to, co do ciebie należy". IV. Praktyka miłości Kiedy uporaliśmy się już z teoretycznym aspektem sztuki miłości, staje obecnie przed nami problem o
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|