[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepokoju. - Przecież pan jest od Andr�. Dlaczego chce pan mnie oddać? Niech pan mnie zawiezie do mamy i taty! - zażądała gniewnie. - Być może już dzisiaj dowiemy się wszystkiego, ale gdyby nam się nie powiodło, będziesz musiała troszeczkę zaczekać. - Od czego to zależy? - spytałam. - Mamy tu niezły system wyszukiwania zaginionych dzieci. Zrobimy Justynce zdjęcie, wprowadzimy do komputera, wpiszemy nazwę przypadłości, o której pani mówiła, i wszystko oczywiście, co się da. - Co to jest przypadłość ? - zaniepokoiła się mała. - Nie przejmuj się - uspokoiłam ją. - To taki policyjny język. I co dalej ? - spytałam gliniarza. - Jeśli to nie pomoże, znaczy, że nie zgłoszono jej zaginięcia lub zle je opisano. Wtedy spróbujemy innych metod. - Jeśli się to wszystko panu uda. - Powinno - zapewnił. - Niech pan nie będzie taki pewien. Czy może pan zadzwonić do swojego kolegi, który tu przed chwilą był? - Po co? - %7łeby się pan wreszcie przestał łudzić, że cokolwiek załatwi tą drogą. 286 - Proszę spokojnie zaczekać. - Ten ton chyba znaczył u niego poirytowanie. - Przyjechałam tu z własnej woli. Niech pan to zrobi dla mnie. Tylko tę jedną rzecz. Jeśli powie, że właśnie przygotowuje aparaty, więcej się nie odezwę w tej sprawie. Właściwie mogłabym zaczekać, dopóki pana to nie znudzi, ale po prostu nie widzę sensu. Nie spuszczał ze mnie wzroku. - Na komórkę. I gdyby to nie sprawiło trudności i nie mają panowie sobie czegoś tajnego do przekazania, poproszę o głośny odbiór - dokończyłam bezczelnie, wieńcząc to szerokim uśmiechem. Wciąż nie reagował. - Jeśli to zrobię, skończy pani raz na zawsze bronić się w ten sposób? - Tak. Poczekał jeszcze chwilę, po czym sięgnął po komórkę, wystukał numer i ostentacyjnie włączył zestaw głośnomówiący. Grubas szybko odebrał. - Tak? - To znowu ja, Kapsel. Mógłbyś nas przesunąć na początek? To naprawdę cito. - Co przesunąć? - Mówi Kamil Symeon. Mówię o zdjęciach dzieciaka. - Słyszę, że ty. Jakiego dzieciaka? - Trzy minuty temu rozmawialiśmy na temat zdjęć Justysi, ośmiolatki, którą przed chwilą poznałeś. Do kompa Kudłatej. 287 - Wkręcacie mnie z Dareczkiem? Jakiej Justysi?! Twarz nadkomisarza zaczęła czerwienieć. - Dareczek i Szuchcik są na Zląsku. Możesz tu przyjść? - Kamil, jesteś moim przełożonym, ale nie wiem, o co ci chodzi. Chętnie wykonam polecenie, tylko powiedz, co jest grane... - Po prostu przyjdz do mojego gabinetu. Odłożył słuchawkę i zakrył twarz dłońmi. Zerknęłam na małą. Wzruszyła ramionkami, rozkładając zabawnie ręce. Symeon odwrócił gwałtownie głowę w naszą stronę z wyrazem twarzy, jakbyśmy zarażały dżumą. - Myśli pan, iż przewidziałam, że gdy tu przyjedziemy, zadzwoni pan do tego człowieka, wcześniej znalazłam go i przekupiłam pieniędzmi z karty mojej matki, żeby mówił to, co teraz pan usłyszał? - To zupełnie niemożliwe - jęknął. - Co? - Takie zbiorowe zjawisko. Niemożliwe, aby przypadkowe osoby całkowicie zapominały wszystko, co wiąże się z panią i dzieckiem. To nie mieści się w głowie. - Z reklamacjami proszę do konfesjonału, nie do mnie. Ja to mam na co dzień. A pan jest jedyną naszą nadzieją. Jedynym, któremu nie urywa się film. Andr� Prado jest pewnie daleko stąd. On się nie liczy. - Jak to się nie liczy? - zaprotestowała mała. - Liczy się, liczy - uspokoiłam dzieciaka. 288 Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wobec takich faktów potrafią się zmieniać ludzie. Co się dzieje na ich twarzach. Jak zaczynają drżeć im dłonie, podobnie jak mnie po tym, co powiedziała profesor Liebhart. W jaki sposób próbują bronić się przed tym całym szaleństwem, jak przed najgrozniejszą chorobą. Symeon był cholernie twardy. Ocierał się o to od kilkunastu godzin, a mimo wszystko wciąż się bronił. - Co pani proponuje? - spytał szybko. - On zaraz tu przyjdzie. - Tym razem to nie pułapka? - Nie. Muszę jakoś pani uwierzyć, choć... nie wiem, jak to możliwe. - Kiedy pana kolega wejdzie, powtórzymy wszystko, jak do tej pory. Ale nie możemy już go spuścić z oczu. Niech pan coś wymyśli, abyśmy mogli natychmiast zrobić te zdjęcia, przy nim nagrać na płytę i pójść z nią do miejsca, gdzie macie system wyszukujący zaginionych. Tam też musimy zostać, aż coś znajdziemy. - To może długo potrwać. - Nie mamy wyjścia. Jeśli choć na chwilę opuścimy człowieka, który na przykład obsługuje tamten komputer, wszystko zacznie się od początku. Teraz pan rozumie, że bez pana będę szukać jej rodziców do skutku, a dzięki panu być może damy radę zrobić to jeszcze dzisiaj ? - Może się uda. - Odwrócił się do komputera i coś zaczął pisać. 289 - Musi się udać. Poza tym przydałby mi się dowód osobisty. Codziennie w hotelu ktoś z recepcji prosi o niego, myśląc, że poprzednik zapomniał wpisać dane. Zapłaciłam z góry i powiedziałam, że gdy tylko się rozpakuję, zniosę dokumenty. I tak codziennie. Zawsze coś wymyślam, a oni pózniej zapominają. Oderwał się na chwilę od monitora. - Tak szybko się nie da. Dowód to zupełnie inna sprawa. Musiałbym sfałszować dane na poleceniu. Nie mogę tego zrobić. Przynajmniej nie teraz. - Może kiedy indziej. - Machnęłam ręką. - Teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|