Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

roli agitatora.
Ekswojsko zajęło niższe rzędy, a zainteresowani resztę miejsc. Złapałem mikrofon i poczekałem,
aż zapadnie cisza.
- Witam byłych szeregowych ze znienawidzonej armii, do której też miałem nieprzyjemność
należeć. Większość z was mnie nie zna...
- Wszyscy cię znamy! - przerwał mi głos z widowni. - To ty o mało co nie załatwiłeś tej starej
świni, generała...
- Więcej szczęścia następnym razem!
- Dzięki, miło być docenianym! - Odczekałem, aż ucichnie owacja. - Teraz proszę was o pomoc.
Nasz wspomniany tu generał chce zastrzelić dziesięciu bezbronnych cywilów spośród ludzi, którzy
pomogli wam i waszym kumplom uciec, a wszystkich nas darzą przyjaznią. Musimy teraz im pomóc, i
to najprościej, jak można. Mamy broń i wiemy, jak jej użyć. Gdy Zennor zjawi się na miejscu
egzekucji, a zjawi się na pewno, zapowiemy mu, iż użyjemy jej, jeśli nie uwolni zakładników.
Powinno się udać, ale jeśli dojdzie do strzelaniny... Być może zdołamy utłuc przy tej okazji i jego, i
sztab, a wówczas skończymy z całą tą kretyńską inwazją. Owszem, możemy przy tym zginąć, ale
uważam, że jesteśmy to winni i sobie, i gospodarzom.
Przyznaję, plan nie był oryginalny i więcej było w nim dziur niż sera, ale nic lepszego nie przyszło
mi już do głowy. Wywiązała się zaciekła dyskusja, ale w końcu ktoś rozsądny wpadł na pomysł, by
przeprowadzić głosowanie i reszta poszła już sprawnie. Większość poparła mój projekt (pewnie
dlatego, że nie wiedziała, jak wycofać się z tego z twarzą) i pod moim przewodnictwem zmieniliśmy
miejsce postoju na budynki przylegające do placu, miejsca przyszłej egzekucji. Położyliśmy się spać,
ja zaś zdawałem sobie sprawę, że część z moich wojaków zniknie do rana jak sen złoty, ale na to nie
było rady. Miałem jedynie nadzieję, że nie będzie to przeważająca część.
Obudziłem się, gdy zaczęło się przejaśniać, i odsunąłem pluszowego misia zasłaniającego mi
widok, jako że na punkt dowodzenia wybrałem sklep z zabawkami. Po kilku minutach na placu
pojawili się pierwsi żołnierze, to znaczy oficerowie i podoficerowie, gdyż szeregowca nie było
wśród nich ani jednego. Potem nadjechała kawalkada samochodów z Zennorem, sztabem i
dziesięcioma zakładnikami. Brak szeregowych upraszczał sprawę, jakby jednak doszło do
strzelaniny, idealnym i podstawowym celem dla każdego szeregowego jest jego kapral, sierżant lub
znajomy oficer. Zanim zaprowadzono względny porządek, rozległ się klekot gąsienic i naprzeciw
mojego okna stanął pluton czołgów. Przyznaję, że tego się nie spodziewałem.
Podobnie jak i tego, że Zennor wyciągnie z kabury pistolet i wystrzeli w szybę sklepu
zabawkarskiego.
- Wyłaz, diGriz! -wrzasnął. - Zabawa się skończyła!
Cóż było robić? Wyszedłem. Przez drzwi naturalnie, nie przez okno. Przyjrzałem się sytuacji. Lufy
czołgów w większości kierowały się na budynki zajęte przez moich podopiecznych, a nad wszystkim
unosił się złośliwy śmiech Zennora.
- Naprawdę sadziłeś, że ci się uda? - spytał Zennor z niedowierzaniem. - Durniu, miałem wśród
was moich ludzi! Chciałbyś zobaczyć jednego z nich?
Uniósł lewą dłoń i z grupy podoficerów wyszedł ktoś w mundurze szeregowca, ale z wąsem i w
ciemnych okularach. Gdy zdjął jedno, a odkleił drugie, poznałem go bez trudu.
- Kapral Gow, żeby to najjaśniejsza cholera wzięła!
- Szeregowy Gow, i to przez ciebie, gnojku! - warknął tenże. - Rozwaliliby mnie, gdybym nie był
dość bogaty, by się wykupić. A wszystko przez takie gówno jak ty! Teraz wyrównałem rachunki. Gdy
zaczęły się dezercje, zaraz zgłosiłem się na ochotnika i cały czas byłem w kontakcie z panem
generałem. Teraz przywrócą mi rangę, a ty pójdziesz do piachu, gdzie jest miejsce dla takich glist!
- I kto to mówi? Dupek do kwadratu...
- Możesz sobie gadać, szpiegu, i tak siedzisz już po uszy w gównie.
- Siedzisz - przytaknął Zennor, celując mi między oczy. - Ciekaw jestem, o czym myślisz,
wiedząc,że umrzesz, i to zaraz?
30
Miewałem już w życiu chwile bezradności, ale przyznaję, że tak zle jeszcze nie było. Obstawiony
zewsząd uzbrojonymi cymbałami czekającymi z radością, aby tylko nacisnąć na spusty. I jeszcze
uzbrojona armia pomocników za plecami. A co gorsza, zupełny brak pomysłów.
- Milczysz? - Zennor niespodziewanie opuścił broń. - Strach cię obleciał? No to napocisz się
jeszcze, bo najpierw pooglądasz sobie egzekucję innych. Tych tchórzliwych świń, które chciały do
mnie strzelać. I całej dziesiątki zakładników, naturalnie. Zawsze dotrzymuję słowa i teraz
oświadczam, że zabiję cię osobiście. Ale na samym końcu.
- Nie, jeśli ja zabiję cię pierwszy - warknąłem, nie mając już nic do stracenia i ruszyłem ku niemu.
A on uciekł!
Niedaleko, co prawda, bo tylko do szeregu zakładników, ale zawsze. Złapał jakąś babcię i
przystawi jej broń do skroni.
- Jeszcze jeden krok, a ona zginie na początek. Wierzysz mi, diGriz?
Głupie pytanie, pewnie, że mu wierzyłem. W tej właśnie chwili usłyszałem za plecami jakiś tumult
i odwróciłem się. Zennor też. Z bocznej ulicy wypływał tłum prowadzony przez Stirnera i Neebę.
- Cholera jasna! - zakląłem w bezsilnej złości.
Zennor puścił starszą panią i wycelował w Stirnera, na którym nie zrobiło to najmniejszego
wrażenia. Doszedł na parę kroków do Zennora i krzyknął:
- Słuchajcie, uzbrojeni przybysze! Odłóżcie broń, a nikomu nie stanie się krzywda!
- Jeszcze krok, a cię zabiję! - ryknął Zennor.
- Wierzę, że to zrobisz. Jeszcze kilka minut temu nie wierzyłem, że normalny człowiek może zabić
innego człowieka, ale teraz już w to wierzę.
- I dobrze. W takim razie...
- Zamknij się! - stwierdził spokojnie Stirner. - I tak zrobimy to, po co przyszliśmy. Zabiorę ci broń.
Jeśli zabijesz mnie, zrobi to ktoś inny. Jeśli i jego zabijesz, to następny. W końcu zabraknie ci
amunicji, a wtedy ktoś ci ją zabierze. Nie wygrasz z nami, bo albo skończą ci się pociski, albo nas
wszystkich pozabijasz i nie będziesz miał kim rządzić, ty niewydarzony dyktatorze. Zabawa
faktycznie się skończyła.
- Nieprawda! - W oczach Zennora błysnęło szaleństwo. - Ludzie tak się nie zachowują. Kiedy cię
zastrzelę, a moi podwładni załatwią parę pierwszych szeregów i zrobi się tu czerwono od krwi, to
reszta w końcu ucieknie. Nie powstrzymasz mnie, bo...
Ciągu dalszego nie było, bowiem dałem w łeb stojącemu obok oficerowi i skoczyłem ku
generałowi, odpychając Stirnera. Trzeba przyznać, że bydlę miało refleks. Ta sekunda, którą
straciłem na oficera, wystarczyła, by uskoczył i zdzielił mnie w łeb lufą, aż mi w oczach
pociemniało.
- Zgłaszasz się na ochotnika, diGriz? Ostatecznie mogę zacząć i od ciebie...
Nadal miałem ciemno w oczach, ale zanim doszedłem do siebie, z góry rozległ się tak wzmocniony
głos, że i uszy mnie zabolały.
- Wojna skończona! Odłożyć broń! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Early To Death, Early To Rise Madison Avery_Book 2 Kim Harrison (2)
     : Harris Lynn Raye Wenecka noc
     : J.K.Rowling Cykl Harry Potter (1) Harry Potter i Kamień Filozoficzny
     : Harrison, Harry B5, Bill en el Planeta de los 10000 Bares
     : Harrison, Harry Captive Universe
     : Harrison Harry Narodziny stalowego szczura
     : Harrison Harry Stalowy Szczur 1 Stalowy Szczur
     : Harrison Harry Stalowy szczur 03 Stalowy szczur ocala swiat
     : Cartland Barbara śÂšwić™te szafiry
     : D151. Carey Suzanne Pamić™ć‡ gór
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT