Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że zabrała pieniądze przeznaczone na prowadzenie domu.
Jeśli tak, to przynajmniej będzie mogła się zatrzymać
w jakimś przyzwoitym miejscu.
Ta myśl nie dawała mu spokoju. Zaraz po powrocie do
domu zajrzał więc do małego dzbanuszka, w którym
trzymała pieniądze. Z ulgą stwierdził, że jest pusty. Ale ten
dom także był teraz pusty. Przed ślubem nigdy mu nie
przeszkadzało, że jest sam. Teraz zaczęło mu to doskwierać.
Dokąd, pomyślał z przygnębieniem, pojechała Claire?
Claire przybyła do Savnnah zmęczona i przybita. Zatrzy­
mała się w hotelu, który znajdował się w centrum miasta.
Gdy portier wniósł jej bagaże, wpisała się na listę gości. Na
wszelki wypadek podała swoje panieńskie nazwisko.
- Panna Lang - przeczytał głośno recepcjonista i obrzucił
ją podejrzliwym spojrzeniem. Niezamężne kobiety z wyż­
szych sfer rzadko podróżowały samotnie. Przeważnie to­
warzyszyły im starsze wiekiem ciotki albo kuzynki. Zmrużył
oczy. - Jak długo pani zostanie?
- Niezbyt długo. Mam tutaj krewnych - powiedziała
z uśmiechem. - Przyjechałam z Atlanty, żeby zobaczyć się
z nimi.
- Rozumiem. A oni są...?
Rzuciła mu chłodne spojrzenie.
- Jest pan bardzo dociekliwy, jak na recepcjonistę
- powiedziała spokojnym głosem. - Czy mężczyznę też by
pan tak wypytywał?
219
DIANA PALMER
Rumieniec zaognił mu policzki. Zakaszlał i odchrząknął.
- Proszę mi wybaczyć. To oczywiście nie moja sprawa.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się wyniośle.
- Widzę, że sufrażystki mają jeszcze wiele do zrobienia
w tym mieście.
Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Teraz wiedział,
z kim ma do czynienia - z jedną ze zwolenniczek Susan B.
Anthony i Margaret Sanger, jedną z tych „nowoczesnych"
kobiet, które myślały i zachowywały się tak swobodnie jak
mężczyźni. Pałał niechęcią do nich wszystkich, ale nie
mógł tego okazać. Niech Bóg broni, żeby wtargnęły do
hotelu, protestując przeciwko złemu traktowaniu choćby
jednej z nich.
Uśmiechnął się pojednawczo.
- Umieściłem panią w numerze dwieście dwa. To bardzo
ładny pokój z oknami wychodzącymi na zatokę. A...
zawahał się, szukając właściwego słowa - damska toaleta
znajduje się w głębi korytarza.
- Czy jest tu telefon? - spytała.
Kiwnął głową.
- Oczywiście, w biurze. Może pani dzwonić o dowolnej
porze. Trzeba tylko poprosić.
- Dziękuję - powiedziała uprzejmie i poszła za portierem
na górę.
Kiedy została sama, rozsunęła zasłony i wyjrzała na zatokę.
Savannah to piękne miasto. Otworzyła okno i odetchnęła
świeżym, morskim powietrzem. W Georgii zdarzały się takie
miejsca na wybrzeżu, gdzie z młynów unosił się kłębami
śmierdzący dym. Tutaj powietrze było słone, rześkie i czyste.
Pomyślała o Johnie i o tym, jak musiał się czuć, kiedy
wrócił do pustego mieszkania. Wiedziała, że będzie się
220
MAGNOUA
o nią martwił, pomimo że jej nie kocha. Zrobiło jej się
przykro. Ale nie mogła wrócić. Mieli zbyt wiele problemów,
a Claire potrzebowała teraz niezależności. Być może on
także musiał mieć trochę czasu na powzięcie decyzji. Jeśli
wciąż kocha Diane, powinien rozstać się z Claire. Byłoby
lepiej dla nich obojga, gdyby żyli oddzielnie, bez względu
na to, co ludzie będą o tym mówić. Teraz miała pracę
i z łatwością mogła się utrzymać bez jego pomocy.
Zasunęła zasłony, podeszła do stojącego przy łóżku
krzesła, dotykając dłonią rzeźbionego, drewnianego oparcia.
Musi postanowić, co robić dalej. Ten przytulny hotel nie
był jednak odpowiednim miejscem dla samotnej kobiety.
Miała nadzieję, że Maude zaproponuje jej, by zamiesz­
kała w domu Hawthornów. Ale niespodziewany przyjazd
Claire może zostać źle przyjęty przez męża Maude. Naj­
lepiej byłoby więc znaleźć jakiś niekrępujący pokój, tak na
wszelki wypadek. Wpierw jednak trzeba zadzwonić i za­
wiadomić o swoim przyjeździe. Claire postanowiła więc
przede wszystkim załatwić tę sprawę. Zeszła na dół, aby
zatelefonować do Hawthornów.
Portier zaprowadził ją do hotelowej centralki, w której
siedziała telefonistka. Claire nie znała wprawdzie numeru,
ale pracownica centrali natychmiast go odnalazła. Połączyła
Claire z domem Hawthornów i przyglądała się jej z zacie­
kawieniem, czekając, aż ktoś odbierze telefon.
- Proszę mówić - powiedziała po chwili.
Claire podniosła słuchawkę stojącego obok aparatu.
- Hallo, czy to pani Maude Hawthorn? - spytała Claire.
- Tu Claire...
- Claire! - krzyknęła Maude. - Gdzie jesteś, moja
droga? Czy John jest z tobą? Czy dobrze się miewa?
221
DIANA PALMER [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Diana Castilleja [Aiza Clan 03] Unbound Trust (pdf)(1)
     : Diana Morgan Blondynki wolą dĹźentelmenĂłw
     : Diana Hamilton Prezent nie tylko świąteczny
     : Dick Philip Kindred Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
     : Dick P.K. Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
     : Diana Palmer Long Tall Texans 17 The Princess Bride
     : Diana_Palmer Sercowe_kłopoty
     : Tim Green The Fourth Perimeter (com v4.0)
     : Rawlins Debbi Erotyczne sny
     : James P. Hogan Craddle of Saturn
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT