Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pięknie w męskich spodniach.
- Jak to. - Odepchnęła go. - Zapłaciłeś za mój bilet?
- Dostałem także dla ciebie miłą, małą kabinę. Nie
większą niż ta poczekalnia, Ale sto razy większą niż twoja
kryjówka. - Włożył ręce do kieszeni i wyjął komplet kluczy.
Susan popatrzyła na nie.
- Druga klasa - zauważyła.
Wyprowadziła go z równowagi.
- Czy chcesz przeprowadzić się z powrotem do twojego,
hm, namiotu?
- Nie to miałam na myśli! - natarła na niego z
błyszczącymi oczami. - Jakie miałeś prawo, żeby zapłacić za
mnie? Nie adoptowałeś mnie ani ja ciebie!
Jego opalona, pociągająca twarz zdradzała niewielkie
zdziwienie, które rozwścieczyło Susan jeszcze bardziej.
- Może cię to zaszokuje, Jamesie Williamie Bentleyu, ale
nie mam ochoty zostać twoją zabawką w zamian za to
wszystko albo lalką miesiąca czy obiektem, na który zechcesz
wylać swoją litość.
Wyglądał na niewzruszonego.
- Nic złego nie zrobiłem, obdarzyłem cię zaledwie
kilkoma małymi prezentami. Nie miałem żadnych ukrytych
zamiarów i mogę cię zapewnić, że moje intencje są jak
najbardziej honorowe.
Susan zagotowała się ze złości.
- Nie bądz śmieszny, James. Tylko z wielkim trudem
mogłabym nazwać  kilkoma małymi prezentami" ręcznie
szytą suknię i wynajęcie całej kabiny.
- Ale sprawiło mi radość, że ci je podarowałem. Dlaczego
ich nie zaakceptujesz bez tych kaprysów? - Jego oczy
rozbłysły, a Susan poczuła przypływ triumfu. Znalazła w nim
skazę. W końcu.
- Ponieważ są niestosowne.
- Nie dla mnie - powiedział, rozkładając ręce. -
Potrzebowałaś sukienki i potrzebowałaś kabiny. To całkiem
proste.
Susan postąpiła ku niemu, trzymając ręce na biodrach. Nie
miała pojęcia, jak śmiesznie wygląda ubrana w te zbyt duże,
męskie rzeczy. Miała zamiar jasno przedstawić swój punkt
widzenia, nieważne jak.
- Nie prosiłam o te rzeczy. Nie chciałam ich.
- O, tak. Ale chętnie bym się założył, że je przyjmiesz.
- Nie bądz taki pewny! - krzyknęła, mrużąc oczy. - Może
się to Wam wydać dziwne, Wasza Hrabiowska Mość, ale
byłam całkiem szczęśliwa jako pasażerka na gapę. Moja
kryjówka może nie wydawała ci się zbyt miła, ale skleciłam ją
sama, była moim odkryciem. Nie prosiłam o żadną pomoc
- Cóż, twoja sprytna, mała kryjówka została zamknięta -
przypomniał jej. - Gdzie byś się dziś schroniła?
- To moja sprawa - odcięła się, unosząc głowę. - I w tym
cała rzecz. %7łyłam tam przez dwa lata, polegając wyłącznie na
sobie.
James z wielką ciekawością podziwiał jej szalenie
nonszalancką pozę.
- %7łyłaś tak przez dwa lata?
- Tak - odpowiedziała, unosząc podbródek. - Jeśli chcesz
wiedzieć, objechałam całą Europę, pracując gdzie tylko
mogłam i nocując także w stodołach, gdy musiałam.
Spotkałam wielu miłych ludzi, którzy pomogli mi na różne
sposoby. Ale nigdy nie byłam obiektem zainteresowań
podtatusiałego lowelasa.
Ostatnie słowa dotknęły go bardzo.
- Jesteś niewdzięczną i pełną sprzeczności kobietą, Susan!
- wybuchnął, zwężając ze złości oczy, tak że się przestraszyła
i jednocześnie zaśmiała. Jego gniew mógł być grozny w
skutkach, ale poczuła wyrazny dreszcz satysfakcji, widząc, że
w końcu przebiła jego obojętną i chłodną fasadę.
- Tobie łamanie prawa i postawienie mnie w sytuacji
wspólnika twoich przestępstw wydaje się oczywiste i
właściwe. - Westchnął ciężko i sięgnął do szuflady, wyjmując
z niej kartkę papieru. - Nie zamierzałem ci tego teraz mówić,
bo nie chciałem zepsuć przyjemnego wieczoru, ale... -
przerwał i podał jej papier.
Oczy Susan otworzyły się szeroko ze wzburzenia.
- To wezwanie do stawienia się przed sądem! -
przeczytała dokument i spojrzała na Jamesa. - Jestem
oskarżona o... kradzież. - Była zraniona i zmieszana. -
Dlaczego, ty łajdaku?! Doniosłeś na mnie?!
- Nie miałem wyboru - poinformował ją chłodno. -
Zrobiłem to za radą mojego prawnika. Namówiłem go, żeby
spotkał się z tobą w Nowym Jorku, na molo, w porcie. Będzie
cię reprezentował... To twoje pierwsze przestępstwo, więc
prawdopodobnie dostaniesz grzywnę i dadzą ci tylko po
łapach.
- Albo wyrok! Uśmiechnął się.
- O, nie. Nie pozwoliłbym im tego zrobić. A jeśli tak się
stanie, będę przychodził i odwiedzał cię w każdy pierwszy
wtorek miesiąca. - Uśmiechnął się szerzej. - Jeśli zechcesz,
przyniosę ci ciasto z owocami.
Susan jęknęła.
- Więc ile ci jestem winna za to wszystko? Zamierzam ci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Diana Palmer Long Tall Texans 17 The Princess Bride
     : Diana Castilleja [Aiza Clan 03] Unbound Trust (pdf)(1)
     : Diana Hamilton Prezent nie tylko świąteczny
     : Diana Palmer Magnolia
     : Diana_Palmer Sercowe_kłopoty
     : Dylan Morgan Principles of stage Hypnosis
     : Morgan Raye Poscig za ukochaną
     : 03. Wampiry wolą szatynki Kerrelyn Sparks
     : James P. Hogan Saturn 02 The Anguished Dawn
     : (eBook pdf) Hacking into computer systems a beginners gu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coolinarny.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT