[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A jak twoim zdaniem taki statek powinien wyglądać? - spytał Rory rozbawiony. - Oczywiście nie wiem. Ale nie spodziewałabym się czegoś takiego: urody, czystości i idealnego porządku. Wszak mógłbyś na Zlicznotce popłynąć wszędzie i wykorzystywać ją do legalnego transportu. Czemu tego nie 44 robisz? - Spodziewałaś się, że mój statek będzie zapuszczony, załoga obdarta, a na maszcie będzie wisieć piracka flaga? Widzę, że naczytałaś się romantycznych powieści i nie masz pojęcia o żeglarstwie. Na każdym statku, niezależnie od tego, co przewozi, musi być dyscyplina i porządek, inaczej skończy się to katastrofą. Jeśli zaś chodzi o niecne cele, do jakich wykorzystuję Zlicznotkę , to powiedz szczerze, wyobrażasz sobie, jak kursuję z transportami śledzi i liczę zarobione gwinee? Zastanowiła się i musiała przyznać, że nie, choć nie zamierzała tego mówić na głos. - Zresztą, znacznie bardziej opłacalne i podniecające jest przewożenie dóbr, za które nie płacisz cła - podjął po chwili. - A dzięki wojnie i blokadzie Amerykanów, ten proceder stał się teraz jeszcze bardziej opłacalny. Inteligentnie domyśliła się, że Kilmartina znacznie bardziej pociąga przygoda niż zarobki. Pani MacDonald powiedziała, że on i Aleksander przepadali za niebezpieczeństwem, i najwyrazniej w odniesieniu do Rory ego było to prawdą. Mimo to Gillian nie potrafiła się pogodzić z tak otwartym łamaniem prawa, niezależnie od motywów, jakie kierowały Rorym. - A co będzie, jeśli cię złapią i aresztują? - Właśnie na tym polega zadanie dobrego kontrabandzisty, by do tego nigdy nie doszło. - Kontrabandzista. Rozbójnik. Zawsze znajdziesz jakieś romantycznie brzmiące określenie na to, co robisz, prawda? - krzyknęła wyprowadzona z równowagi. - Czemu jednak nie nazwiesz tego właściwym mianem? Szmuglowanie i napadanie na podróżnych nie brzmi już tak szlachetnie, prawda? Wzruszył ramionami, wcale nie dotknięty. - Nie przepadam za brutalną rzeczywistością, jeśli to masz na myśli. Zdaje się, że brak mi twego purytańskiego umiłowania praworządności, ślicznotko. Poczuła się dotknięta. - Nie tylko purytanie szanują prawo. Dokąd to by nas zaprowadziło, gdyby wszyscy tak swobodnie interpretowali prawo? - Pytasz niewłaściwego człowieka - odparł lekko. - Ja bynajmniej nie pragnę, by ktokolwiek - kobieta czy mężczyzna - postępował wbrew swej woli. - I ta niezwykła tolerancja obejmuje również Kintyre a? - Oczywiście. On tu jest panem i, wierzaj mi, nikt o tym nie zapomina. - To żadna odpowiedz. - Ale jedyna, jaką ode mnie otrzymasz. Nagle ogarnął ją niewytłumaczalny gniew. - Wydawać by się mogło, że skoro posiadasz takie ogromne wpływy wśród miejscowej ludności, mógłbyś je wykorzystać na jego rzecz, a nie przeciwko niemu. - A czy ja kiedykolwiek powiedziałem choć słowo przeciwko niemu? - Wyrażasz się o nim z pogardą, to starczy. Moim zdaniem Kintyre pragnie tylko dobra was wszystkich, tymczasem wszędzie spotyka się z podejrzliwością i niechęcią. I to tylko dlatego, że nie jest tym człowiekiem, którego byście sobie życzyli. - Tak, już zauważyłem, jaki z niego wielki dobroczyńca. - I znowu wyrażasz się o nim pogardliwie. Ale bliższy byłeś prawdy, gdy wyznałeś, że go nienawidzisz. To takie bolesne. Jeszcze nie słyszałam, by ktoś tutaj powiedział o nim dobre słowo. - Rzeczywiście, bardzo z nas podejrzliwi ludzie - przyznał Rory z powagą. - Może nie dostrzegliśmy tych jego dobrych zamiarów, może niesłusznie go oceniamy. Ale powinien być uszczęśliwiony, że znalazł w tobie tak żarliwą orędowniczkę. - Och, jesteś nieznośny! Twierdzisz, jakoby Anglicy byli nietolerancyjni, podczas gdy mnie się wydaje, że to wy, Szkoci, w tym przodujecie. Kanał, który Kintyre chce wybudować, zapewni pracę setkom ludzi, przyczyni się do rozwoju żeglugi w całej Szkocji. Mówił mi też o innych swoich pomysłach, na przykład o zbieraniu wodorostów i przetwarzaniu go na miejscu oraz o usprawnieniu połowu śledzi. Chyba nawet ty przyznasz, że to może przyczynić się wyłącznie do rozwoju okręgu? - Doprawdy, imponująca lista. Ale muszę zaoponować. Dlaczego nawet ja ? Nie przypominam sobie, bym powiedział choć jedno złe słowo na temat hrabiego. Rozzłoszczona zdała sobie sprawę, że na próżno strzępi język, ale nie mogła tak sprawy zostawić. Za bardzo lubiła Rory ego, chciała otworzyć mu oczy, więc powiedziała cicho: - Dlatego, że najwyrazniej nigdy mu nie wybaczyłeś, że zajął miejsce twego przyjaciela. W głębi jego oczu błyszczało rozbawienie, ale odparł z powagą. - Czyli jestem o niego zazdrosny, tak? - Nie twierdzę, że to nie jest naturalne. Ale z pewnością zdajesz sobie sprawę, jak niesprawiedliwe jest obwinianie Kintyre a o coś, na co nie miał wpływu. A przecież on chce tylko zrobić dobrze, o czym sam byś się przekonał, gdybyś raczył na to spojrzeć inaczej. - Rozumiem. Czyli okazuje się, że jestem też i ograniczony. Wielkie dzięki za komplementy, ślicznotko. Lecz nie 45 szukałem cię w ten śliczny dzionek, by rozprawiać o Kintyrze, choćby był i najszlachetniejszy, a do tego pokrzywdzony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|